Biznes szuka sposobów, by zabezpieczyć się przed utratą płynności partnerów handlowych. Rosną obawy przed skutkami pogorszenia koniunktury.
Poza bacznym przyglądaniem się kondycji finansowej odbiorców, by zmniejszyć ryzyko niewypłacalności kontrahenta, firmy mogą stosować różne instrumenty finansowe. Najbardziej popularne są ubezpieczenie należności czy też kredytu kupieckiego i faktoring. Ten pierwszy działa jak każda polisa: przedsiębiorca płaci składkę i ma pewność, że – do sumy określonej w umowie – dostanie należność za sprzedany towar, nawet wtedy, gdy kupujący zbankrutuje. W drugim przypadku firma faktoringowa wykupuje należność od przedsiębiorcy.
Maciej Harczuk, członek zarządu Euler Hermes – firmy zajmującej się ubezpieczaniem należności – mówi, że większe zainteresowanie polisami jest zauważalne, w tym u małych i średnich przedsiębiorców. I dodaje, że wzrost sprzedaży Euler Hermes w pierwszej połowie roku osiągnął poziom dwucyfrowy, co wskazuje, że firmy szukają dodatkowych zabezpieczeń w obliczu zbliżającego się kryzysu.
– Obawiają się skutków tego, co się dzieje za granicą, zwłaszcza w Niemczech, niewiadomą są też skutki brexitu, bo ciągle nie jest jasne, czy będzie to tzw. twardy brexit, czy zostanie osiągnięte rozsądne porozumienie – mówi Harczuk. W jego ocenie spowolnienie, widoczne już za granicą, sprawia, że utrzymanie poziomu obrotów może być trudne, co skłania polskich eksporterów do szukania zabezpieczeń.
Inny powód to ryzyko zaburzeń płynności, wywołane rosnącymi kosztami działalności. Chodzi głównie o koszty pracy: trzeba będzie się przygotować na wyższe wydatki związane z uruchomieniem pracowniczych planów kapitałowych czy znacznym podniesieniem płacy minimalnej. – Do tego podaż pracy jest ciągle niska. Pojawia się pytanie, jak firmy sobie z tym wszystkim poradzą. Temat walki o płynność jest nadal dość istotny, co widać po szybko rozwijającym się faktoringu – mówi Maciej Harczuk.
Łukasz Kiliński, wiceprezes zarządu w Coface, uważa, że firmy już borykają się z pogorszeniem dyscypliny płatniczej. Widać to – jego zdaniem – w danych o opóźnieniach płatności. Zarówno w roku 2018, jak i 2019 średnio przekraczały one 59 dni, i to w sytuacji, kiedy przeciętne terminy płatności to 47 dni – wynika z badań przeprowadzonych przez Coface. Powody? Rosnące koszty, ale też ostra konkurencja wymuszająca na przedsiębiorcach utrzymywanie niskich marż, co ma negatywny wpływ na płynność finansową. Wiceprezes Kiliński mówi, że opóźnienia nie mają bezpośredniego wpływu na wzrost popytu na ubezpieczenia należności: dojrzałe firmy robią to niezależnie od stanu koniunktury, a polski rynek można już uznać pod tym względem za rozwinięty.
– Niemniej jednak widzimy rosnące zainteresowanie produktami hybrydowymi, czyli faktoringiem pełnym, opartym na polisie ubezpieczeniowej przedsiębiorcy – mówi wiceprezes Coface w Polsce.
Większego zainteresowania polisami nie widzi się w Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych. Grzegorz Kwieciński, dyrektor departamentu ryzyka ubezpieczeniowego KUKE, spodziewa się wzrostu cen tych ubezpieczeń. Twierdzi, że zwykle, przewidując pogorszenie koniunktury w gospodarce, ubezpieczyciele z większą ostrożnością traktują branże, które wcześniej silnie reagowały na spowolnienie, jak np. branża budowlana, stalowa czy transport. – Efektem takich działań może być ograniczona skłonność do akceptowania ryzyka, szczególne monitorowanie terminów płatności, oczekiwanie dodatkowych zabezpieczeń czy wreszcie wzrost cen ubezpieczenia – mówi Kwieciński.
Wzrost stawek za ubezpieczenia obstawiają też inni. Łukasz Kiliński podkreśla, że taki ruch nie jest niczym niezwykłym, powtarza się zawsze w przypadku zmiany trendu i przejścia rynku w fazę wolniejszego wzrostu gospodarczego. To zazwyczaj efekt przeglądu własnej tzw. ekspozycji (czyli konfrontowania portfeli ubezpieczeniowych z nowym ryzykiem, wynikającym z pogorszenia koniunktury) oraz aktualizacji ratingów dla kontrahentów, jakich dokonują ubezpieczyciele.
– Główni gracze na rynku już od co najmniej 1,5 roku przeglądają ekspozycje w poszczególnych branżach i analizują informacje z gospodarki – mówi Łukasz Kiliński.
Podobnego zdania jest Maciej Harczuk. Według niego ceny ubezpieczeń wzrosły jednak z uwagi na rosnące ryzyko i zbliżające się gorsze czasy dla europejskiej gospodarki. Jak mówi, zwiększona liczba zleceń windykacyjnych pokazuje, że coś złego dzieje się na niektórych rynkach. Chodzi przede wszystkim o kraje Europy Południowej. Ale też Niemcy, którym w oczy zajrzało widmo recesji. Coraz częściej płynność tracą także firmy brytyjskie.