Wczoraj GUS opublikował najnowsze dane o cenach w Polsce. Zgodnie z oczekiwaniami inflacja mocno przyspieszyła, rosnąc do 1,8% w relacji rocznej z 0,8% w grudniu i wobec 0,0% w listopadzie. Wzrost ten był nieco wyższy od rynkowego konsensusu, który kształtował się w przedziale 1,6-1,7% R/R. Nie zmienia to jednak poglądu na inflację w Polsce. Obserwowany jej skok to przede wszystkim wspólny efekt drożejących paliw i żywności oraz efektu bazy. W II kwartale prawdopodobnie inflacja podskoczy do 2,5% R/R, żeby na koniec roku wrócić poniżej 2% R/R. Stąd też opublikowane dane nie zmieniają oczekiwań co do przyszłej polityki Rady Polityki Pieniężnej (RPP), zgodnie z którą na pierwsze podwyżki przyjdzie nam zaczekać do przyszłego roku. Potwierdzili to sami członkowie Rady (Kropiwnicki, Żyżynski), którzy wczoraj ocenili, że dane inflacyjne nie sa powodem do niepokoju.
Raport o inflacji nie wywołał większych emocji na rodzimym rynku walutowym. Dziś prawdopodobnie takowych nie sprowokuje też publikacja wstępnych szacunków dynamiki polskiego Produktu Krajowego Brutto (PKB) za IV kwartał 2016 roku. Rynek spodziewa się przyspieszenia do 1,3-1,4% z 0,2% dynamiki PKB w relacji kwartalnej i stabilizacji rocznego wskaźnika PKB na poziomie 2,5%. Nie jest wykluczone, że dane okażą się nieco lepsze od prognoz. O ile jednak ta pozytywna niespodzianka nie będzie bardzo duża, to wpiszą się one w oczekiwanie przyspieszenia wzrostu w kolejnych kwartałach. A to już jest w cenach.
Dziś kluczowe z punktu widzenia złotego, podobnie jak będzie to miało miejsce również w przypadku wielu innych rynków, będzie wystąpienie Janet Yellen. Rozpocznie się ono o godzinie 16:00 polskiego czasu. Szefowa Fed zaprezentuje półroczny raport Fed nt. polityki monetarnej, a następnie odpowie na pytania senatorów z Komisji Bankowej Senatu USA. Można oczekiwać, że wystąpienie Yellen będzie utrzymane w jastrzębiej retoryce, co jeszcze przed jej pojawieniem się może lekko wspierać dolara, a jednocześnie nieco ciążyć złotemu i innym walutom krajów zaliczanych do rynków wschodzących. Nie mniej jednak, szefowa Fed w kwestii polityki monetarnej nie powinna niczym szczególnym zaskoczyć. Stąd też być może podczas jej wystąpienia istotna dla rynków okaże się nie kwestia stóp procentowych, ale wszelkie odniesienia do polityki gospodarczej proponowanej przez prezydenta Trumpa.
Pojawienie się Yellen niewątpliwie będzie dziś głównym wydarzeniem na rynku walutowym. Dla porządku jednak należy przypomnieć, że zostaną też opublikowane m.in. dane o cenach producentów w USA, dane o PKB Niemiec, Włoch i Strefy Euro, indeks instytutu ZEW dla Niemiec, a także inflacji w Wielkiej Brytanii Ten ostatni raport może mieć spory wpływ na notowania funta. Przede wszystkim wtedy, gdyby inflacja konsumencka na Wyspach wzrosła w styczniu mocniej niż do prognozowanych 1,9% R/R z 1,6% w grudniu, co przypomniałoby zeszłotygodniowe ostrzeżenie Kristin Forbes z Banku Anglii, że w przypadku "wybuchu" inflacji, bank może rozważać podwyżkę stóp procentowych. W takim układzie notowania GBP/PLN mogłyby wrócić w okolicę szczytu z końca stycznia (5,1433 zł).
Układ sił na wykresach polskich par sugeruje, że paliwo do dalszego umocnienia złotego już się skończyło. Wszystkie optymistyczne wieści, jak przyspieszenie wzrostu gospodarczego w Europie i Polsce, mocny skok inflacji, czy poprawa sentymentu do rynków wschodzących, już zostały zdyskontowane. Stąd też, żeby złoty dalej zyskiwał, a w szczególności, żeby w sposób trwały przełamał ważne psychologiczne bariery na poziomie 4 zł dla dolara i franka oraz 4,30 zł dla euro, potrzebne są nowe silne impulsy. Coś, co zmieni postrzeganie polskiej gospodarki. Bez tego będzie kontynuowany proces odwracania się tendencji spadkowych na polskich parach. A w przypadku pojawienia się negatywnych niespodzianek lub pogorszenia nastrojów na rynkach globalnych będziemy obserwować wzrosty kursów głównych walut.