Nerwowość na rynkach widać było przez cały wtorek. Radykalna poprawa nastrojów w Paryżu, Frankfurcie i Londynie pod koniec dnia tylko potwierdza tę tezę. Parkiety te mogą mieć dziś kłopot w związku z zachowaniem Wall Street, gdzie entuzjazm nie tylko się ulotnił, ale przerodził w kolejny spadek. Zemścić się może także wczorajsze ignorowanie ostrzeżeń płynących z Rosji. Dziś dojdzie jeszcze niepewność przez posiedzeniem Fed.

Giełdy znalazły się pod wpływem zbyt wielu poważnych czynników, by można było liczyć na coś więcej niż chwilowe odreagowanie. Do pojawienia się bardziej trwałego zwrotu potrzeba silniejszego impulsu o istotnym znaczeniu. Potencjalnie może się nim stać dzisiejsze posiedzenie Fed. Może mieć ono spory wpływ na sytuację na rynkach z trzech powodów. Po pierwsze, nie tak dawno spodziewano się, że przed końcem roku Janet Yellen dostarczy bardziej konkretnych wskazówek w kwestii dalszej polityki pieniężnej. Konkretnie chodzi oczywiście o termin ewentualnej podwyżki stóp procentowych. Biorąc pod uwagę rynkowe i makroekonomiczne okoliczności, trudno się jednak tego spodziewać. Jedynym sygnałem może okazać się utrzymanie lub rezygnacja ze sformułowania o pozostawieniu stóp na niezmienionym przez dłuższy czas. Po drugie, Fed może odnieść się właśnie do wspomnianych rynkowych okoliczności, czyli przede wszystkim krachu na rynku ropy naftowej. Ciekawe, jak rezerwa oceni ewentualne jego konsekwencje, co do których rynki wydają się mieć coraz większe wątpliwości. Do sytuacji w Rosji pewnie się nie odniesie, ale trudno przypuszczać, by tematu zupełnie nie dostrzegła. Po trzecie, interesująca będzie analiza kwartalnych prognoz, które mają być dziś zaprezentowane. W szczególności znaczące wnioski będzie można wyciągnąć ze zmian, w porównaniu do ich poprzedniej edycji.

Prawdopodobnie właśnie z oczekiwaniem na posiedzenie Fed, wiązać można zachowanie się Wall Street w drugiej części wczorajszej sesji. Po dwóch godzinach handlu S&P500 zyskiwał wobec poniedziałkowego zamknięcia 28 punktów, czyli 1,4 proc. Licząc od spadkowego startu wczorajszego handlu, byki ugrały 30 punktów, wyprowadzając indeks do 2017 punktów. Od tego dziennego maksimum stracił on w kolejnych godzinach 44 punkty, co nawet na ostatnio znacznie podwyższoną zmienność, jest wynikiem imponującym. Imponującym z punktu widzenia niedźwiedzi. Powiększyły one tym samym cały swój siedmiosesyjny dorobek do 5 proc.

W kontekście tej wyraźnie niedźwiedziej końcówki, bardzo interesujące będzie dzisiejsze otwarcie na giełdach we Frankfurcie, Paryżu i Londynie, gdzie indeksy zamknęły się zwyżkami sięgającymi 2,2-2,5 proc. Posiadaczom akcji może nie sprzyjać nie tylko nerwowość przed posiedzeniem Fed, ale także słabe dane dotyczące japońskiego handlu zagranicznego. Dynamika eksportu zmniejszyła się z 9,6 do 4,9 proc., a więc znacznie mocniej niż oczekiwane 7 proc. Import zamiast zwiększyć się o 1,7 proc., o tyle właśnie poszedł w dół. Niełatwo też przewidzieć, jak wypadną dane o inflacji w strefie euro, a jeszcze trudniej odgadnąć, jak na nie zareagują rynki. To właśnie informacja o tempie wzrostu cen może być bowiem bardzo istotna z punktu widzenia działań EBC.

Pytanie wreszcie najważniejsze, jak zachowa się dziś nasz parkiet, który wczoraj znalazł się w gronie najmocniej wyprzedawanych emerging markets, ustępując jedynie Rosji, Węgrom i Turcji. Poranne nastroje wyglądają korzystnie dla byków. Mimo słabych danych Nikkei wzrósł o 0,4 proc., na pozostałych parkietach azjatyckich sytuacja zróżnicowana, ale poza zniżkującymi mocniej Tajwanem i Filipinami, dość spokojnie. Podobnie na rynkach surowcowych, za wyjątkiem nadal taniejącej ropy. Kontrakty terminowe na główne indeksy sugerują lekko pozytywne nastawienie inwestorów.

Roman Przasnyski, analityk niezależny