Piątek był jednym z bardziej spokojnych dni na rynku w tym roku. Praktycznie nic ciekawego się nie działo ze względu na długi świąteczny weekend. Niemniej jednak już wczoraj rynek w USA funkcjonował normalnie, co doprowadziło do powstania nieco większej zmienności.

Jedne z większych zmian obserwowaliśmy na parze EURUSD, która wczoraj zniżkowała i dotarła po kluczowy okrągły poziom 1,3800. W takim ruchu pomógł lepszy od oczekiwań odczyt indeksu wskaźników wyprzedzających – Conference Board. Wzrósł on w marcu o 0,8% z 0,5% przy konsensusie na poziomie 0,7%. Była to największa pozytywna zmiana indeksu od grudnia ubiegłego roku i przy takich danych dolar naturalnie musiał się umocnić. Z technicznego punktu widzenia dopóki notowania EURUSD będą pozostawać pod poziomem 1,3880, dopóty obowiązywać powinien scenariusz spadkowy z minimalnym zasięgiem przy 1,3670. Dalszy zasięg to nawet okolice 1,3500. Przy realizacji takiego założenia para USDPLN, która jest silnie ujemnie skorelowana z główną parą walutową, mogłaby zmierzać w rejon 3,06-3,07. Dopiero w tym rejonie wypadają pierwsze ważniejsze opory. Na scenariusz dla zwyżki kursu może też wskazywać bardzo dynamiczne odbicie przy okrągłych trzech złotych za dolara. Tam też powstała formacja „V”, która z reguły zapowiada odwrócenie tendencji – w tym wypadku ze spadkowej na wzrostową.

Wskaźnik Conference Board poznaliśmy również dla gospodarki Australii. Wyniósł od 0,3% wobec poprzedniego odczytu równego 0,2%. Nawet pomimo tego, że dynamika zmian indeksu była tu niższa niż dla USA, to para AUDUSD wyszła nad poziom 0,9360 i może kontynuować trend wzrostowy zapoczątkowany w styczniu przez zmianę nastawienia szefa RBA, który stwierdził wtedy, że dalsze obniżki stóp procentowych nie są konieczne. Dziś na rynek napłyną kolejne dane z USA i będzie to m.in. indeks cen nieruchomości, sprzedaż domów na rynku wtórnym oraz indeks FED z Richmond.

O godzinie 10:15 za dolara należało zapłacić 3,03, za euro 4,18, za funta 5,09, a za franka 3,43 złotego.

Daniel Kostecki