Patrząc na rewelacyjne odczyty PMI ze strefy euro lepiej zachować ostrożny optymizm. Powodem jest coraz wyraźniejsza słabość Chin – PMI dla przemysłu spadł do 47,7 pkt., czyli bardziej, niż można się było tego obawiać. To każe zadać pytanie na ile chiński rząd będzie skłonny ponownie stymulować gospodarkę i jakie ma ku temu rzeczywiste możliwości. Niespełnione obietnice lubią się mścić – to aluzja do wczorajszych słów premiera Li Keqianga, że władze nie dopuszczą do obniżenia się dynamiki PKB poniżej 7 proc.

Indeks PMI dla francuskiego przemysłu wzrósł w lipcu do 49,8 pkt., a dla Niemiec pokonał barierę 50 pkt. – odczyt wyniósł 50,3 pkt. W efekcie zbiorcze wskazania dla całego Eurolandu to 50,1 pkt. wobec 48,8 pkt. w czerwcu. Udało się pobić oczekiwania rynku i mamy wreszcie sygnały długo wyczekiwanego ożywienia. Taka jest pierwsza interpretacja. Ale tylko po części słuszna, choć dobrze tłumacząca powody ostatniego umocnienia się wspólnej waluty na rynkach światowych, czy też siłę złotego. Innymi słowy fakty potwierdziły nam ruch, który „był” wcześniej dyskontowany.

Trudno wyobrazić sobie wyraźniejsze ożywienie w strefie euro przy postępującej słabości Chin. Indeks PMI liczony przez HSBC/Markit spadł w lipcu do 47,7 pkt. z 48,2 pkt. – tym samym zniżki znów przyspieszyły. W dół poszły wszystkie składowe PMI, a w komentarzu do danych ekonomiści HSBC zaznaczyli, iż sygnalizuje to konieczność podjęcia dodatkowych działań stymulujących przez chińskie władze. Tu jednak warto przywołać fragment wczorajszego komentarza – „w obliczu przeinwestowania gospodarki, nadal rosnącej bańki na rynku nieruchomości i ukrywanym ryzyku złych długów w bankach, takie możliwości są mocno ograniczone.” Tym samym w najbliższych tygodniach warto będzie się przyglądać wypowiedziom chińskich polityków. W każdym razie już teraz można postawić tezę, że Chiny będą dla rynków dużym problemem za kilka miesięcy. Czekać nas będzie faza mocnego rozczarowania działaniami tamtejszych władz i kolejna fala ucieczki inwestorów od rynków wschodzących. Tym samym na jesieni można oczekiwać umocnienia dolara i słabszego złotego.

Słabość Chin zaszkodziła dolarowi australijskiemu, który w relacji do dolara amerykańskiego nie zdołał trwale wyjść ponad poziom 0,93. Chociaż inflacja bazowa CPI za II kwartał była nieznacznie powyżej oczekiwań (w ujęciu rocznym +2,2 proc. r/r) i tym samym obniżyły się oczekiwania, co do możliwego cięcia stóp procentowych przez RBA na początku sierpnia. Tyle, że RBA może zdecydować się na taki ruch ze względu na Chiny. Dlatego AUD/USD spadł dzisiaj rano poniżej 0,92. Kolejne godziny mogą przynieść ruch w stronę strefy wsparcia 0,9100-0,9150. Tym samym AUD/USD nie wykorzystał szansy na trwałe wyjście ponad 0,93 i ruch nawet ponad 0,95 w kolejnych dniach.

Dobre odczyty PMI ze strefy euro zdołały wyprowadzić EUR/USD powyżej oporu na 1,3240 – pierwsza próba testowania tych okolic wczoraj wieczorem nie była udana i cofnęliśmy się w rejon 1,3190. Wyjście ponad kluczowe 1,3240 nie było jednak trwałe. Maksimum zostało ustanowione na 1,3254, zaledwie 5 pipsów poniżej 76,4 zniesienia Fibonacciego spadku pomiędzy czerwcem, a lipcem b.r. Wygląda na to, że czekać nas będzie test dolnego ograniczenia kanału wzrostowego, które przebiega w okolicach 1,3185 – i to w najbliższych kilkunastu godzinach. Jego złamanie może sprowadzić notowania w okolice wsparcia na 1,3130-65 jeszcze w tym tygodniu. Nie oznacza to jednak, że EUR/USD nie podejmie kolejnej próby zwyżki, która pozwoli na wybicie ponad 1,3259 i być może nawet zbliżenie się do 1,34. Takowa może mieć miejsce w przyszłym tygodniu, kiedy to rynek będzie się obawiał danych z USA – PKB za II kwartał (31.07) i comiesięcznych danych z rynku pracy (02.08). Nie wiadomo też, czy komunikat po posiedzeniu FED z 31.07 nie okaże się być dość zachowawczy i nie pomoże w określeniu, czy program QE3 będzie ograniczony już we wrześniu.

Ciekawie wygląda sytuacja na rynku funta. Inwestorzy czekają na publikację danych nt. PKB za II kwartał, które poznamy jutro o godz. 10:30. Poprzeczka oczekiwań jest jednak zawieszona dość wysoko – wzrost o 0,6 proc. kw/kw i 1,4 proc. r/r – co sprawia, że jest ryzyko ich niespełnienia. Dla GBP/USD, który ostatnio zachowywał się dość dobrze, może być to pretekst do korekty wzrostów. Mocny opór to okolice 1,54. W przypadku spadków możemy się cofnąć w okolice 1,52.

Marek Rogalski