Teoretycznie impulsów do zmian dzisiaj nie brakowało, szczególnie tych od strony publikacji makroekonomicznych. Inwestorzy nie byli jednak skorzy do pokaźnych reakcji, a stronili nawet od samego handlu, który przyjął niewielkie, iście wakacyjne wartości.

Ten tydzień będzie bogaty w różne ważne dla inwestorów wydarzenia, a początek ich publikacji miał miejsce bardzo wcześnie, gdyż już dzisiaj o wczesnych godzinach rannych. Mowa o danych o zmianie PKB Chin w II kw. Po ostatnich doniesieniach z Państwa Środka spodziewano się wiadomości iście minorowych, więc odczyt na poziomie zgodnym z oczekiwaniami prezentowanymi jeszcze sprzed wypowiedzi oficjeli je tonujących uznać można było za niemały sukces.

Ostatecznie wzrost osiągnął poziom 7,5%, a w pierwszym półroczu 7,6%, czyli mniej więcej zgodnie z celem założonym na cały rok na poziomie 7,5%. Te informacje przyniosły inwestorom nieco ulgi o poranku, choć o wybuchu entuzjazmu mowy być nie mogło.

Niestety lokalnie GPW nie była skora do partycypacji we wzrostach bazujących na chińskich danych. Poziomy indeksu WIG20 przekraczające 2300 pkt. nie były uznawana za atrakcyjne i indeks powoli się osuwał.

Towarzyszyły temu nikłe obroty i wyglądało to tak, jakby znaczący inwestorzy wyjechali na wakacje. Z biegiem czasu sytuacja na froncie aktywności poprawie nie uległa, ale już pod względem wycen było lepiej. Mimo niższego od prognoz odczytu inflacji w czerwcu - która nota bene spadła do najniższego poziomu od czasu rozpoczęcia transformacji w Polsce - oraz gorszych od oczekiwań danych o sprzedaży detalicznej w USA, inwestorzy końcową fazę sesji uznać mogli za udaną. Ostatecznie indeks WIG20 pierwsze w tym tygodniu notowania zamknął zwyżką o 0,13%, ale zbyt daleko idących wniosków z tego faktu wyciągać nie można, głównie ze względu na skromne obroty w kwocie ledwie 400 mln złotych.

W otoczeniu sytuacja prezentowała się również niemrawo i żadne czynniki nie mogły jej rozruszać. Lepszy od oczekiwań raport kwartalny Citigroup przeszedł bez większego echa. Nawet już wspomniane dane z USA nie robiły na nikim większego wrażenia, co mogło o tyle dziwić, że poza dobrymi odczytami sprzedaży paliw i samochodów zakupy Amerykanów w czerwcu spadły o 0,1%, co wyraźnie kontrastowało ze spodziewanymi wzrostami rzędu 0,3%. Najwidoczniej wciąż najbardziej liczą się działania bankierów centralnych. Na ich kolejne słowa nie przyjdzie nam długo czekać, gdyż już w środę rozpoczyna się dwudniowe przesłuchanie Bena Bernanke przez Kongresem.

Łukasz Bugaj