Czwartkowe notowania na Giełdzie Papierów Wartościowych przyniosły sesję, która kolejny raz potwierdziła i umocniła zależność warszawskiego parkietu od zachowania rynków otoczenia.

Jeszcze w środę rynek poddał się presji wzrostowej z giełd amerykańskich, gdzie nastroje kształtowało gołębie wystąpienia szefa Rezerwy Federalnej. Niestety już po zamknięciu handlu w Europie na rynek trafiły radykalnie odmienne w wymowie protokoły z ostatniego posiedzenia Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC), które nie tylko podkreśliły podział w Fed, ale również przywróciły na rynek obawy, iż Rezerwa Federalna może szybciej od rynkowych nadziei zredukować skalę trzeciej rundy luzowania ilościowego. W takim kontekście nie trudno było zrozumieć cofnięcie na Wall Street, które w nocy zostało wzmocnione słabym odczytem indeksu PMI dla chińskiego przemysłu oraz przeszło siedmioprocentowym spadkiem indeksu Nikkei na giełdzie w Tokio.

Nie było również pytania, czy sesje w Europie zaczną się od przecen, ale jak duża będzie skala spadku. Popularny w Warszawie, jako wskaźnik sentymentu w otoczeniu, niemiecki DAX spadł o przeszło dwa procent i gracze na GPW musieli powielić słabość przewodnika. Jednak tuż po otwarciu na rynki trafiły lepsze od oczekiwań dane z Europy i wstępne odczyty indeksów PMI dla przemysłu i usług zlały się z otwarciem sesji przez WIG20 w ważnym dla techników punkcie 2330 pkt.

Mieszanka technicznego kupna i niskiego otwarcia spowodowała, iż minima dnia zostały wyznaczone już w pierwszych minutach sesji a kolejne przyniosły konsekwentną wspinaczkę indeksu, która w finale dnia zredukowała poranną stratę z 1,5 procent do 0,5 procent. W sumie dzień można uznać za sukces byków, którym udało się opanować poranną panikę. Dzień był również porażką podaży, która okazał się niezdolna do przypieczętowania sukcesu przebiciem ważnego wsparcia.

Niestety w szerszym obrazie nie ma zmiany. Rynek w Warszawie, z akcentem na WIG20, kolejny raz okazał się uzależniony od innych rynków i podatny na skokowe zmiany nastrojów. W efekcie należy oczekiwać, iż w bliskiej przyszłości to dane makro ze świata będą miały kluczowy wpływ na kondycję GPW. W praktyce giełdy i waluty powinny handlować w rytmie danych z amerykańskiego rynku pracy, od kondycji którego w największym stopniu zależy bliższa i dalsza polityka Fed.

Na dziś żaden z ostatnich odczytów nie wskazuje, by gołębie skrzydło Fed zostało szybko przegłosowane a FOMC zdecydował się na ograniczenie programu luzowania ilościowego przed końcem 2013 roku. Niemniej niepewność na giełdach będzie zwiększała się z każdym lepszym odczytem a to powinno owocować jeszcze wieloma sesjami podobnymi do dzisiejszej, której najważniejszym elementem była duża zmienność.

Adam Stańczak