Dzisiejszy handel będzie niewątpliwie zdominowany przez wieczorną publikację zapisków ze styczniowego posiedzenia FED (godz. 20:00). Zwłaszcza, że istnieje ryzyko wyraźniejszego umocnienia się dolara, gdyby okazało się, że część członków FOMC zwracała uwagę na możliwość wcześniejszego odejścia od programu QE3.

Poza tym uwagę skoncentrują na sobie dzisiaj euro (dobre dane makroekonomiczne za chwilę będą konfrontowane z niepewnością związaną z włoskimi wyborami), funt (w kontekście ostatnich spekulacji nt. cięcia ratingu, a także dzisiejszych zapisków Banku Anglii), a także nowozelandzki dolar (szef RBNZ zaskoczył rynki zapowiadając interwencje w celu osłabienia NZD), oraz japoński jen (okazuje się, że karuzela nazwisk na stanowisko następcy szefa Banku Japonii nadal się kręci).

Kurs EUR/USD zdołał jednak wybić się dzisiaj rano ponad poziom 1,34. Wskazuje się tutaj na lepszy odczyt indeksu ZEW (co nie jest do końca prawdą, gdyż nie daje on gwarancji równie dobrych PMI i IFO, a niepotrzebnie podwyższa rynkową poprzeczkę), oraz wypowiedź członka ECB, Christiana Noyera. W wywiadzie dla Wall Street Journal stwierdził, że dla banku centralnego ważniejsza od obniżki stóp jest kwestia poprawienia tzw. kanałów transmisji monetarnej. Dzisiaj rano napłynęły też lepsze dane z Francji – indeks nastrojów w biznesie nieoczekiwanie wzrósł w lutym do 90 pkt. wobec 87 pkt. po rewizji w styczniu.

Rozczarowały jednak słowa francuskiego ministra ds. budżetowych, który przyznał, że zejście z deficytem budżetowym poniżej 3 proc. PKB w najbliższych latach, co zakładał do tej pory rząd, może być bardzo trudne – to wątek, który może przerodzić się w obawy związane z kolejnym cięciem francuskiego ratingu, zwłaszcza, że ekipa Francois Hollande’a nie radzi sobie z problemami gospodarczymi – ostatnio oficjalnie przyznano, iż nie uda się wypełnić założenia 0,8 proc. wzrostu PKB w tym roku. Negatywnie zaskoczyły rynek też dane z Włoch- zamówienia w przemyśle spadły w grudniu aż o 15,3 proc. r/r – chociaż tutaj wszyscy czekają już na wyniki wyborów do parlamentu zaplanowanych na 24-25 lutego. Ustawowy zakaz publikowania sondaży tylko zwiększy rynkową niepewność, która może odbić się negatywnie na notowaniach euro w końcu tygodnia. Dzisiaj kluczem okażą się jednak wieczorne zapiski ze styczniowego posiedzenia FED.

Wprawdzie wraz z nowym rokiem nieco zmienił się skład FOMC, ale wydaje się, iż część członków nadal mogła się opowiadać za dyskusją nt. możliwości skrócenia programu QE3 – liderem „jastrzębi” tym razem może okazać się Easther George z Kansas, która głosowała przeciwko większości. To powinno przełożyć się na wieczorne umocnienie dolara.

Wykres dzienny wskazuje na wyłamanie górą z widocznego trendu spadkowego, które jednak może okazać się fałszywe – stanie się tak, jeżeli trwale powrócimy poniżej 1,34. Tym samym druga połowa tygodnia może jednak przynieść próbę testowania kluczowych okolic 1,3250-1,3290.

Coraz gorzej wygląda sytuacja na funcie, gdzie spadki nabierają tempa. Wczoraj pojawiły się spekulacje, iż agencja S&P mogłaby zdecydować się na cięcie ratingu AAA, co nie zostało zdementowane. Pojawia się, zatem coraz więcej hipotez, iż może się to stać w końcu przyszłego miesiąca, kiedy to rząd zaprezentuje nowe założenia budżetowe (20 marca). Do tego doszły opublikowane dzisiaj zapiski z posiedzenia Banku Anglii na początku lutego. Okazuje się, że aż trzech członków BOE głosowało za zwiększeniem programu QE o 25 mld GBP (Miles, Fisher i szef BOE-King).

Dyskutowano także nad możliwością podjęcia innych działań luzujących politykę pieniężną.

Na wykresie GBP/USD widać, że dotarliśmy w okolice mocnej strefy wsparcia 1,5270-1,5290-1,5330, gdzie możemy zobaczyć próby powstrzymania przeceny. To może nie być jednak takie łatwe – złamanie długoterminowej linii trendu na 1,56 może skutkować ruchem poniżej 1,50 w kolejnych tygodniach. Motorem do spadków będą oczekiwania związane z możliwą obniżką ratingu w końcu marca, a także powrotem do programu QE przez Bank Anglii

Szef Banku Nowej Zelandii przemawiając dzisiaj w nocy wyraźnie zaskoczył inwestorów. Poparł wcześniejsze słowa ministra finansów, który przyznał, że kurs dolara nowozelandzkiego jest „przewartościowany”. Dodał, że bank centralny zamierza podjąć bardziej aktywne działania na tym polu, tak aby wysłać bardziej czytelny sygnał rynkom. W efekcie NZD/USD zamiast ruszyć na ubiegłotygodniowe szczyty na 0,8534, wyraźnie zanurkował poniżej 0,84. To wszystko daje mocne wskazania, aby sądzić, iż mieliśmy do czynienia z fałszywym wybiciem w górę, które może przełożyć się teraz na gwałtowny ruch spadkowy (według prawideł formacji 2B). Niewykluczone, że test okolic 0,8330-50 zobaczymy jeszcze dzisiaj w nocy.

Z kolei na rynku jena mamy powrót spekulacji związanych z wyborem nowego szefa Banku Japonii – nominacja premiera może zapaść już na początku przyszłego tygodnia. O ile wczoraj wydawało się dość prawdopodobne, iż następcą Shirikawy zostanie nieco konserwatywny Muto, to nieoficjalna krótka lista czterech kandydatur, która pojawiła się dzisiaj nie bierze go już pod uwagę. To osłabiło jena (gdyż nowy szef BOJ może być jednak bardziej gołębi), ale na krótko. Inwestorzy nie zapomnieli ostatnich słów przedstawicieli rządu, którzy wykluczyli możliwość skupowania zagranicznego długu przez BOJ, co byłoby ukłonem w stronę jeszcze bardziej liberalnej polityki banku centralnego.

Dość ciekawy układ widać na NZD/JPY – ta para może być jednym z wyborów dla graczy preferujących średni termin. Perspektywa interwencji RBNZ będzie osłabiać NZD względem większości walut, a potencjalne umocnienie się JPY w najbliższych tygodniach (taki wariant nadal pozostaje realny), może tylko wzmocnić ten ruch. Piękny podwójny szczyt na 79,50 i widoczne złamanie przyspieszonej wzrostowej linii trendu (od początku roku) dają szanse na spadek w okolice 76,50, gdzie przebiega główne ograniczenie trendu. Po drodze mocnym wsparciem będą okolice 76,90-77,30 bazujące na minimach z początku miesiąca. Układ wskaźników jest wyraźnie pro-spadkowy.

Marek Rogalski