Raz na wozie, raz pod wozem – to powiedzenie nadaje się idealnie do opisania historii najnowszej kilku funduszy, które w przeszłości święciły tryumfy, wygrywając kolejne rankingi, zaś dziś są wielkimi przegranymi.

Jednym z takich najbardziej spektakularnych wydarzeń z ostatnich kilkunastu miesięcy, jest przypadek funduszu rynku pieniężnego Idea Premium SFIO. Istnieje od przeszło 10 lat, a jego szczególnie dobra passa przypadła na lata 2007-2011, kiedy w swojej kategorii (fundusze dłużne papierów korporacyjnych) był czterokrotnie pierwszy i raz drugi.

Dobre wyniki przyczyniły się do dużego zainteresowania funduszem, który w latach 2009-2011 notował napływy kapitału rzędu kilkunastu, kilkudziesięciu milionów miesięcznie. Niekiedy nawet przekraczały 100 milionów złotych. W szybkim tempie fundusz urósł i na koniec sierpnia 2011 roku zarządzał aktywami przekraczającymi 1,9 mld zł (jeszcze dwa lata wcześniej było to ponad 232 mln zł). Był w tym czasie największy w swojej grupie – więcej niż co trzecia złotówka powierzona funduszom tego typu ulokowana była właśnie w funduszu Idea Premium SFIO.

Problemy zaczęły się jesienią 2011 roku. Od września tego roku z funduszu systematycznie zaczęły odpływać pieniądze. Najgorsze przyszło wiosną 2012 roku, w momencie ogłoszenia upadłości przez firmy budowlane (PBG, DSS), których obligacje posiadał w portfelach szereg funduszy, w tym również Idea Premium SFIO. Inwestorzy zaczęli wówczas szybko wycofywać środki z funduszy, które posiadały w portfelach papiery dłużne tych firm. Ucierpiało kilka funduszy, m.in. właśnie Idea Premium SFIO, z którego tylko w czerwcu 2012 roku wyparowało 332 mln zł. Co ciekawe, to wcale nie był największy odpływ kapitału, bo to spotkało zarządzany przez Union Investment TFI UniWIBID, w przypadku którego w samym czerwcu ujemne saldo wpłat i umorzeń wyniosło 787 mln zł. Mocno ucierpiał też UniKorona Pieniężny (minus 370 mln zł).

Jednak tylko w przypadku Idea Premium SFIO sytuacja doprowadziła do konieczności zawieszenia zbywania i odkupywania jednostek uczestnictwa, do czego doszło 16 lipca ub.r. W sumie, od września 2011 do końca 2012 roku wycofano z tego funduszu ponad 1,4 mld zł, natomiast roczna stopa zwrotu za 2012 rok wyniosła -21,5 proc. Na tym jednak wcale się nie skończyło. Zarządzanie sytuacją kryzysową w przypadku Idea TFI zawiodło i utrata zaufania inwestorów przebiegła na niemal całym froncie, co dotknęło w zasadzie wszystkich pozostałych funduszy oferowanych przez to towarzystwo klientom detalicznym (w przypadku funduszy zamkniętych aktywów niepublicznych zarządzanych przez Idea TFI sytuacja jest zupełnie inna). Ostatecznie w okresie od września 2011 do grudnia 2012 roku aktywa zarządzane przez Idea TFI stopniały z niespełna 3,7 do 2,1 mld zł, czyli o ponad 43 proc.

Kolejnym nie mniej jaskrawym dowodem na to, że po latach tłustych, przychodzi czas na kilka lat chudych, jest fundusz zamknięty Investor FIZ, flagowy (przynajmniej niegdyś) okręt Investors TFI. To fundusz typu absolut return, czyli absolutnej stopy zwrotu, z założenia mający zarabiać w każdych warunkach rynkowych. I początkowo faktycznie tak było.

Fundusz działa od jesieni 2005 roku, więc rozpoczynał w idealnym momencie, bo kolejne dwa lata przebiegały pod znakiem hossy, w tym również jej końcowej, najbardziej dynamicznej fazy. Rok 2006 Investor FIZ zakończył z ponad 79-proc. stopą zwrotu. Rok później było to ponad 33 proc. Całkiem nieźle, zważywszy na kryzys na rynkach finansowych, poradził też sobie w roku 2008, tracąc nieco ponad 10 proc. Dodajmy, że był to rok, w którym średnia strata funduszy polskich akcji wyniosła blisko 50 proc.

W 2009 roku sytuacja zaczęła się zmieniać. Zyski co prawda były i to nie takie małe, bo 12-proc., jednak w porównaniu z 40-proc. średnią stopą zwrotu funduszy polskich akcji nie wyglądały już tak atrakcyjnie. Kolejne trzy lata kończyły się już stratami, z prawdziwym załamaniem w ubiegłym roku, kiedy spadek wartości certyfikatu wyniósł 41,1 proc. Tylko w samym maju ub.r. spadek wyniósł blisko 25 proc. Zarządzający tłumaczyli tę wpadkę w niezbyt wyszukany sposób, zwalając wszystko m.in. na kryzys w Grecji, Hiszpanii, Włoszech czy Portugalii.

Wg ostatniej wyceny dokonanej na koniec grudnia 2012 roku, na certyfikat przypada 1070,16 zł. To o 64,1 proc. mniej w porównaniu z maksymalna wyceną z końca października 2007 roku, kiedy wartość certyfikatu zbliżała się do 3000 zł. Żeby odrobić te straty, fundusz musiałby zarobić ok. 180 proc.

Jeszcze jednym funduszem, który ze szczytu w bardzo szybkim tempie stoczył się w dolinę, jest Allianz Akcji Małych i Średnich Spółek. W latach 2008-2011 w swojej kategorii nie schodził z podium (raz pierwszy, dwukrotnie drugi i raz trzeci). Niespodziewanie rok 2012 zakończył jednak na 1,5-proc. minusie i zajął ostatnią pozycję w grupie, i to jako jedyny ze stratą. Dziwi to tym bardziej, że rok 2012 był wszak stosunkowo udany dla giełdowych inwestorów. Opisujący koniunkturę w segmencie średnich spółek indeks mWIG40 zyskał w ub. r. 17,4 proc., a wskaźnik małych spółek sWIG80 22,9 proc., zaś średnia stopa zwrotu w grupie funduszy akcji polskich małych i średnich spółek wyniosła 17,3 proc.

W tym przypadku pogorszenie wyników inwestycyjnych zbiegło się w czasie z wymianą kadry zarządzającej w TFI Allianz. Część dotychczasowych pracowników odeszła do nowo tworzonego TFI wiosną 2012 roku, zaś kompletowanie nowego zespołu potrwało aż do jesieni. Odbiło się to negatywnie zresztą nie tylko na wynikach funduszy akcji małych i średnich spółek, także pozostałe strategie akcyjne ucierpiały, choć nie aż tak wyraźnie. Trzeba zauważyć, że wraz z początkiem br. wyniki funduszy Allianz uległy znacznej poprawie. W styczniu fundusz zarobił 5,9 proc., plasując się na drugim miejscu w swojej kategorii.

Tych kilka przykładów powinno posłużyć jako przestroga i nauka, że nie ma łatwego zysku bez ryzyka, i że nic nie trwa wiecznie. Często mawiamy, że fortuna kołem się toczy. W przypadku inwestowania, jak pokazują powyższe przykłady, których śmiało można by jeszcze kilka przytoczyć, to powiedzenie staje się niekiedy szczególnie prawdziwe i tak samo dotkliwe. Przypomina się cytat z Pawlaka z popularnej komedii Kochaj albo rzuć: Wyżej wyleziesz, z większym hukiem zlecisz.

Bernard Waszczyk