Szef FED podczas dzisiejszego wystąpienia w Jackson Hole może szerzej omówić dostępny wachlarz instrumentów, które bank centralny może użyć w walce z kryzysem.

Czy przedstawi więcej szczegółów, jak mógłby wyglądać program QE3? Trudno powiedzieć. Niemniej na pewno, Ben Bernanke nie będzie chciał negować dość gołębiej wymowy zapisków z sierpniowego posiedzenia FED. Chociażby dlatego, że kluczowe elementy ryzyka, które zostały tam wymienione, czyli sytuacja w strefie euro, oraz tzw. fiscal cliff w USA, nadal pozostają aktualne.

Tematem dzisiejszego wystąpienia szefa FED podczas naukowego sympozjum w Jackson Hole o godz. 16:00 naszego czasu będzie „Polityka monetarna od początku kryzysu”. To siłą rzeczy sugeruje, czego możemy się spodziewać – opisu, oraz szacowania skuteczności, oraz prawdopodobieństw użycia poszczególnych (zwłaszcza niestandardowych narzędzi), z jakich może skorzystać FED. W rynkowej dyskusji po ostatnich dość „gołębich” zapiskach z posiedzenia FED, jakie zakończyło się 1 sierpnia, pojawiły się pytania o to, jak mógłby wyglądać potencjalny program QE3.

Czy przybierze on taką samą formę, jak ostatnie dwa programy, czy też Rezerwa Federalna będzie chciała działać bardziej elastycznie, nie informując zawczasu o wartości całego programu, a porcjując jego części na poszczególnych posiedzeniach, w zależności od sytuacji gospodarczo-rynkowej? Krytycy zasadności szybkiego wprowadzenia QE3 zwracają uwagę na to, iż ostatnie dane nie wskazują jednoznacznie na to, aby gospodarka (jako całość) miała doświadczyć w najbliższych miesiącach/kwartałach poważniejszego spowolnienia. Tyle, że sierpniowa postawa FED wskazuje jednoznacznie, iż teraz forsowana będzie postawa „prewencyjna”, a wyraźnie zaakcentowanie ryzyk w opublikowanych zapiskach – sytuacja w strefie euro, oraz tzw. skutki potencjalnego fiscal cliff – pokazuje, iż Rezerwa Federalna ma świadomość, że kluczowe czynniki ryzyka dla amerykańskiej gospodarki tak naprawdę leżą poza nią. Nie będzie chciała jednak dopuścić do sytuacji, kiedy zaczną się one odgrywać większą rolę, a reakcja FED będzie spóźniona.

Zastanówmy się przez chwilę. Czy sytuacja w strefie euro zmieniła się przed ostatni miesiąc na tyle, aby uznać to za coś bardziej trwałego? Skuteczność działań Mario Draghiego można na razie mierzyć tylko siłą jego werbalnej interwencji z początku sierpnia i rynkowymi nadziejami, iż 6 września zaprezentuje on skuteczną „antykryzysową bazookę”. Tyle, że on sam wielokrotnie zaznaczał, iż ECB bardzo liczy na współpracę w politykami w kwestii wspólnego wypracowania mechanizmów ratunkowych, a przede wszystkim w skuteczność przeprowadzanych reform. Tyle, że to ostatnie może być coraz bardziej trudniejsze, biorąc pod uwagę fakt, iż strefa euro będzie musiała zmierzyć się w najbliższych miesiącach z jeszcze większym spowolnieniem gospodarki.

Dużą niepewność rodzi też postawa bloku konserwatywnego z szefem niemieckiego Bundesbanku na czele – spekulacje niemieckiego „Bild” na temat jego odejścia, tylko podgrzewają temperaturę przed posiedzeniem ECB, jakie zostało zaplanowane 6.IX. W ostatnich komentarzach wspominałem, że niemieccy konserwatyści (głównie środowiska polityczne związane z CDU/CSU/FDP mogą sięgnąć po narzędzia prawne, aby zablokować rewolucję szykowaną przez ECB – niezależnie od faktu, iż Angela Merkel zdaje się wspierać działania Mario Draghiego).

Kolejna sprawa to ryzyko związane z fiscall cliff. Zapis z ostatniego posiedzenia, iż FED może zdecydować się na podjęcie dodatkowych działań, jeżeli dane makroekonomiczne nie będą wskazywały na wyraźną i trwałą poprawę w gospodarce, jest tak naprawdę legitymizacją do działań związanych z ryzykiem braku porozumienia w Kongresie w najbliższych miesiącach.

Do czego zmierzam? Szef FED może dać dzisiaj rynkom do zrozumienia to, co powiedział wczoraj jeden z członków FED – Dennis Lockhart – zainicjowanie programu QE3 jest bliskie. Jednocześnie omawiając szerzej wachlarz potencjalnych działań, może zasugerować, iż jego forma będzie inna i bardziej elastyczna. Zresztą przysłowiowy „QE3 na raty” wprowadzony już we wrześniu (13.IX) byłby sprytną ucieczką przed posądzeniem o wspieranie Baracka Obamy przed listopadowymi wyborami prezydenckimi. To początkowo nie musi rozczarować rynków finansowych – tak się stanie dopiero wtedy, kiedy okaże się, że skala działań w ramach QE3 jest zbyt niska.

EUR/USD – Nadal mówimy o większym prawdopodobieństwie zwyżek, niż spadku do 1,24
Rejon wsparcia 1,2490-1,2500 od którego coraz więcej zależy (zwracałem na to uwagę w ostatnich komentarzach) został wczoraj obroniony. To sprawia, iż nadal bardziej prawdopodobny jest atak na ubiegłotygodniowy szczyt na 1,2588 i próba testowania okolic 1,2650, gdzie zbiega się górne ograniczenie kanału wzrostowego z długoterminową linią trendu spadkowego. Obserwowany w ostatnich kilkudziesięciu minutach ruch w stronę 1,2550 zdaje się to potwierdzać, chociaż wiele zależeć będzie od tego, co zobaczymy w wystąpieniu szefa FED o godz. 16:00. Pozostałe dane – indeks Chicago PMI o godz. 15:45 i nastroje konsumenckie Uniw. Michigan o godz. 15:55 – będą miały dzisiaj marginalne znaczenie.

EUR/PLN średnioterminowo – to był ruch powrotny?
Ciekawe wnioski w kontekście powyższego wywodu nt. „QE3 na raty” we wrześniu można postawić w przypadku tygodniowego wykresu EUR/PLN. Ostatni silny ruch mógł być jedynie ruchem powrotnym do naruszonej jeszcze w lipcu b.r. ponad 4-letniej linii trendu wzrostowego. Obecnie przebiega ona w okolicach 4,2150. Jeżeli ten scenariusz jest zasadny, to wrzesień wcale nie musi być taki zły dla polskiej waluty, chociaż najpewniej około 6.IX (posiedzenie ECB), 12 IX (decyzja niemieckiego TK ws. ESM), oraz 13 IX (decyzja FED ws. QE3) może być nieco nerwowo.

Marek Rogalski