Weekend nie przyniósł nowych impulsów inwestorom giełdowym, co może przełożyć się na bierny początek tygodnia w Europie. W jego dalszej części politycy mogą brać górę nad danymi makro.

Piątkowa sesja miała udane zakończenie w Europie, gdzie udało się odrobić, niekiedy z nawiązką, wcześniejsze straty, w czym jak się zdaje pomogły dane o zamówieniach na dobra trwałe w USA. Wall Street zamknęła tydzień zwyżką, przy czym rozegrała się ona w pierwszych godzinach sesji - w jej drugiej części działo się niewiele. Ostatecznie S&P zyskał 0,65 proc.

Najważniejsze wydarzenia weekendu to wywiad Angeli Merkel dla stacji ARD, której powiedziała, że będzie chciała zwołania konwentu unijnego, aby opracować zasady dalszego zacieśniania integracji unijnej (podatkowej, socjalnej), ale przede wszystkim nie skreśliła Grecji ze strefy euro i ostrzegła przed pochopnymi wypowiedziami na ten temat. Wynikałoby z tego, że Niemcy nie mówią "pas" w sprawie Grecji. Natomiast powiedział to premier Holandii, który zapewnił wyborców - 12 września odbędą się wybory w Holandii - że zablokuje propozycję trzeciej transzy pomocy dla Grecji, jeśli ta się pojawi.

Wypowiedzi te mogą mieć pewne znaczenie dla inwestorów w Europie, którzy lepiej rozumieją niuanse polityki unijnej niż np. inwestorzy w Azji, którzy patrzą na nas podobnie jak my na nich - jak na jeden region. W Azji inwestorzy zajęci byli swoimi sprawami. Indeks giełdy w Szanghaju spadał o 1,4 proc. na godzinę przed końcem sesji, po tym jak lokalne biuro statystyczne podało, że zyski spółek produkcyjnych spadły o 5,4 proc. w lipcu w ujęciu rocznym i był to czwarty kolejny spadek z rzędu. Hang Seng spadał w tym czasie o 0,4 proc. Na minuty przed końcem sesji Kospi tracił 0,1 proc., mimo wcześniejszego wzrostu wywołanego przez Moody's, która podniosła ocenę ratingową Korei do Aa3 - tej samej jaką mają Chiny. Nikkei zyskiwał w tym czasie 0,2 proc.

Przy braku poważniejszych impulsów z Azji, inwestorzy w Europie mogą nie być zdecydowani w swoich działaniach. Nadzieje na podjęcie akcji przez ECB są już wyrażone w ostatnim wzroście cen akcji, spory polityków na razie nie niosą ze sobą wymiernych konsekwencji, a dziś zabraknie istotnych danych makro, które mogłyby poważnie wpłynąć na zachowanie inwestorów, poza niemieckim indeksem nastrojów w biznesie (IFO), który poznamy o 10:00.

Sytuacja techniczna WIG20 nie przedstawia się najgorszej. Indeks z powodzeniem bronił się przed zejściem poniżej 2260 pkt, z drugiej strony na dwóch ostatnich sesjach nie mógł przekroczyć 2290 pkt. Zresztą wyjście wyżej niewiele mu da - do 2400 pkt wykres najeżony jest poziomami oporu, które pojawiły się odkąd indeks przebywa w trendzie bocznym (2000-2400 pkt), a przebywa w nim już ponad rok.

Emil Szweda