Brak istotnych publikacji makro i oczekiwanie na efekty kolejnego unijnego szczytu mogą uspokoić notowania w Europie. Dla GPW byłby to korzystny scenariusz.

Kolejny unijny szczyt zbierze europejskich przywódców 28 i 29 czerwca. Tematem będzie rozpatrzenie oficjalnej prośby Hiszpanii o 100 mld EUR pomocy dla jej banków, a właściwie ustalenie warunków udzielenia takiej pomocy. Sprawa jest o tyle istotna, że z jednej strony warunki powinny być równie surowe jak w przypadku pozostałych państw, którym pomocy udzielono, z drugiej zaś jest jasnym, że zbyt ostre kryteria dają - jak dotąd - efekt odwrotny od zamierzonego (dziury budżetowe rosną). Druga, ale być może nawet istotniejsza kwestia, którą zajmą się politycy to wytyczenie mapy drogowej do głębszej integracji kontynentu. Czy będzie to wspólny system finansowy czy też rozwiązania idące jeszcze dalej - inwestorzy z uwagą będą nasłuchiwać wszelkich doniesień ze szczytu.

Tymczasem brak im motywów do dalszego działania. Kilka indeksów (w tym WIG) oparło się piątkowym spadkom, co należy rozumieć jako udaną próbę odrobienia strat z otwarcia. Wall Street także dokonała tej sztuki (indeksy ograniczyły wcześniejsze straty i zamieniły je w zwyżki), co jest naturalnie pozytywnym sygnałem, mogącym świadczyć na korzyść trwającego od trzech tygodni odbicia. Inwestorzy w Azji jak jeden mąż musieli dziś jednak wstać lewą nogą, albo nie wierzą w możliwość sensownego rozwiązania europejskich problemów (co grozi przecież rozpadem strefy i niemożliwymi do przewidzenia konsekwencjami dla całego świata), bo pozbywali się akcji. Kospi stracił 1,2 proc., Nikkei spadł o 0,7 proc., natomiast na minuty przed końcem notowań indeks giełdy w Szanghaju tracił 1,6 proc.

W Europie mimo wszystko (tj. mimo zachowania azjatyckich inwestorów) spodziewana jest flauta. Brakuje publikacji makroekonomicznych, które mogłyby dać impuls do działania, a inwestorzy chyba jeszcze nie znają odpowiedzi na pytanie, czy ostatni zryw jest tylko korektą w trendzie spadkowym, czy też zapowiedzią wakacyjnego rajdu. Jest to bardzo korzystny układ dla naszej giełdy, której indeks ma za sobą prawie 11 proc. rajd, co rodzi pokusę szybkiej realizacji zysków w razie pojawienia się nowych czynników niepewności. Kilka dni uspokojenia pozwoliłoby natomiast schłodzić wskaźniki techniczne i przyzwyczaiłoby inwestorów do nowych wycen oraz do myśli, że kupujący akcje w fatalnych warunkach (makro, polityka), mogli mieć rację. Jeśli nie uda się uspokoić nastrojów, to zobaczymy korektę korekty, której siła z kolei da nam odpowiedź na pytanie stawiane wyżej - był to tylko czerwcowy zryw, czy początek wakacyjnego rajdu?

Emil Szweda