Decyzja była zgodna z oczekiwaniami, które zbudował po poprzednim spotkaniu RPP prezes NBP Adam Glapiński. Wcześniej sugerował, że łagodzenie polityki pieniężnej może zacząć się dopiero na początku 2026 r., tłumacząc to zwłaszcza niepewnością co do polityki rządu w zakresie cen energii. Uchodzący dotąd za „jastrzębia” szef banku centralnego po kwietniowym posiedzeniu RPP zadeklarował, że „przychodzi jako gołąb na czele gołębi” i zapowiedział na ten rok co najmniej dwie obniżki stóp po 0,5 pkt proc., z których pierwsza miała nastąpić właśnie w maju.
Niższa inflacja argumentem dla RPP za obniżką stóp procentowych
Argumentem za szybszym niż wcześniej zapowiadano obniżaniem stóp procentowych jest mniejsza niż prognozowano jeszcze kilka miesięcy temu inflacja. Pod koniec ub.r. analitycy spodziewali się, że w pierwszych miesiącach 2025 r. roczne tempo wzrostu cen przekroczy 5 proc. Tak się jednak nie stało – od stycznia do marca roczna inflacja wynosiła 4,9 proc. (lepsze od prognoz wyniki to w znacznej mierze efekt corocznych zmian w tzw. koszyku inflacyjnym). W kwietniu inflacja wyhamowała głównie za sprawą wypadnięcia z 12-miesięcznego wskaźnika efektu ubiegłorocznego przywrócenia 5-proc. VAT na żywność. Ale kwietniowy spadek inflacji do 4,2 proc. również był nieznacznie mocniejszy niż wskazywały prognozy.
„Z początkiem drugiego półrocza zaliczymy przez kolejne efekty bazowe (tym razem na nośnikach energii) tąpnięcie w dół do blisko 3 proc. Na koniec 2025 r. inflacja może zejść nawet poniżej tego poziomu” – napisali w środowej analizie ekonomiści Banku Pekao.
„Przed środową obniżką realna stopa procentowa (ex ante, czyli z uwzględnieniem prognozowanej inflacji – red.) była najwyższa od początku 2015 r. i wynosiła 2,4 proc. Lepsze perspektywy inflacyjne dają przestrzeń do dalszych obniżek” – skomentowali decyzję RPP analitycy ING Banku Śląskiego.
Rynek skonsumował decyzję RPP wcześniej. WIBOR obniżał się już w kwietniu
Kwietniowa wolta Glapińskiego spowodowała gwałtowną reakcję rynku finansowego, a wczorajsza decyzja RPP była tylko dostosowaniem do tego, co już wcześniej wydarzyło się na rynku. Chodzi przede wszystkim o spadek rynkowych stóp procentowych. Trzymiesięczna stawka WIBOR, od której uzależnione jest oprocentowanie dużej części kredytów, w tym hipotek, przez cały pierwszy kwartał utrzymywała się w okolicach 5,85 proc. (o 0,1 pkt proc. powyżej obowiązującej stopy banku centralnego). Ale po deklaracji szefa banku centralnego zaczęła szybki marsz w dół. Na początku tego tygodnia znalazła się już na poziomie 5,35 proc.
Oznacza to, że rynek w pełni skonsumował pierwszą z zapowiedzianych obniżek. I zanim jeszcze do niej doszło, zaczęło się to przekładać na sytuację spłacających hipoteki. Osoby, które w kwietniu dostawały z banków informację o wysokości rat na najbliższe trzy miesiące, już zobaczyły efekty spadku rynkowych stóp – w zależności od formuły określania oprocentowania i terminu informacji. Jak wynika z wyliczeń DGP, w przypadku 25-letniego kredytu na każde 100 tys. zł pozostające do spłaty rata powinna zmniejszyć się o 32–34 zł (różnice wynikają ze zróżnicowania marż kredytowych).
Mocniej niż bieżący WIBOR zareagowały stawki terminowe. Rynkowe oczekiwania dotyczące tego, gdzie trzymiesięczny WIBOR znajdzie się w perspektywie pół roku, przesunęły się z ok. 5 proc. (już wcześniej oczekiwano, że polityka pieniężna w II półroczu będzie luzowana) do 4 proc.
Spadki dotyczyły również rentowności obligacji. Dochodowość 5-letnich papierów skarbowych obniżyła się poniżej 5 proc., a dwuletnich – do mniej niż 4,5 proc. Sytuacja na rynku obligacji zależy nie tylko od krajowej polityki pieniężnej, ale też działań rządu w zakresie polityki fiskalnej, krajowej podaży papierów dłużnych, a także tego, co dzieje się z obligacjami największych gospodarek.
Ofiarą zmiany nastawienia prezesa NBP i całej RPP był złoty. Na początku kwietnia euro podrożało o ok. 10 gr i od tego czasu kurs utrzymywał się w okolicach 4,27–4,28 zł. W środę w oczekiwaniu na decyzję Rady kurs ulegał tylko nieznacznym zmianom.
I kw. 2025 r. z rekordem zysków banków. Niższe stopy oznaczają mniejszy zarobek
Powrót do obniżania stóp procentowych oznacza oszczędności dla kredytobiorców. Z perspektywy banków to jednak zapowiedź niższych zysków. Te były zaś w ostatnim czasie rekordowe. W ubiegłym roku wynik sektora pierwszy raz w historii przebił 40 mld zł. Z danych przedstawionych we wtorek przez NBP wynika, że w I kw. krajowe banki uzyskały 11,7 mld zł zysku netto. To o 16 proc. więcej niż rok wcześniej. Równocześnie był to najwyższy kwartalny zysk sektora w historii.
Największą część dochodów banków stanowi wynik odsetkowy, w uproszczeniu różnica w oprocentowaniu kredytów i depozytów. Te dochody w porównaniu z analogicznym okresem ub.r. również urosły, ale wolniej niż zyski, bo o niecałe 8 proc. Przy tym wynik odsetkowy w I kw. był niższy od uzyskanego w ostatnich trzech miesiącach ub.r.