Dostęp do wody to nasza podstawowa potrzeba. A może należy nią po prostu handlować?
W Polsce pojawia się pomysł zmiany opłat za wodę. Pierwszy metr sześcienny miałby kosztować złotówkę, opłata od drugiego do czwartego metra kształtowałaby się na poziomie zbliżonym do obecnego, a każdy kolejny metr sześcienny byłby już znacznie droższy. Jakie wady i zalety miałby taki cennik? I czego na temat skłonności ludzi do płacenia za wodę dowiedzieli się naukowcy?
Progresywne opłaty za wodę
Główną zaletą progresywnych opłat jest zapewnienie minimalnej ilości wody w cenie dostępnej dla wszystkich. Kolejną jest zachęcanie do jej oszczędzania. Wadą jest przeniesienie części opłat z konsumentów na samorządy, które będą musiały utrzymywać wodociągi nawet poniżej progu rentowności. Zaś sama odpowiedź na pytanie, ile jest warta woda, zależy od tego, czy uważamy dostęp do niej za naszą podstawową potrzebę, za podstawę rozwoju i za zasób niezbędny do prawidłowego funkcjonowania ekosystemu, czy za surowiec podobny do ropy, którym można handlować.
Istnieją dwa główne podejścia do oszacowania ceny, którą ludzie są gotowi zapłacić za wodę. Pierwsze, pośrednie, zakłada, że można ją wyznaczyć na podstawie trzech czynników: dochodu, socjoekonomicznych charakterystyk (m.in. wielkości gospodarstwa domowego) i warunków bazowych (np. pora sucha czy deszczowa). Metaanaliza przeprowadzona przez George’a Van Houtvena (think tank RTI International), Subhrendu Pattanayaka (Sanford School of Public Policy), Faraza Usmaniego (Nicholas School of the Environment) oraz Jui-Chen Yang (Pacific Economic Research) na podstawie 60 badań pokazała, że rozbieżność w wielkości opłaty za poprawę jakości wody jest duża i wynosi od 3 do 30 dol. miesięcznie. Wysokość opłaty, którą są w stanie ponieść gospodarstwa domowe, zależy od wielu czynników, m.in. od stopnia poprawy jakości wody, dochodów gospodarstwa oraz regionu, w którym mieszkają (np.czy borykają się z jej niedoborem). Grace Ukoli-Onodipe (Georgia Gwinnett College) pokazała, że istnieją różnice w wielkości opłat w zależności od obszaru zamieszkania (miejski/wiejski) i dostępu do państwowych lub prywatnych wodociągów (średnia opłata za wodę była dwukrotnie niższa w przypadku państwowych).
Drugie podejście, bezpośrednie, polega na zapytaniu ludzi o cenę, którą są skłonni zapłacić w hipotetycznych sytuacjach. Najnowsze badanie, z 2023 r., dla Melbourne przeprowadzili Michael Burton (Uniwersytet Australii Południowej) oraz Bethany Cooper i Lin Crase (oboje z Uniwersytetu Australii Zachodniej). Melbourne, jedno z najszybciej rozwijających się miast Australii, boryka się z problemem niedoboru wody, a w rezultacie ze zmianami środowiskowymi (np. możliwością wyginięcia dziobaków). Badacze za pomocą wywiadów i ankiet pokazali, że mieszkańcy są w stanie płacić więcej, jeśli pozyskane dodatkowo środki zostaną wykorzystane na utrzymanie w środowisku większej ilości wody.
Są dwa główne powody, dla których informacja dotycząca wielkości opłat za wodę jest istotna. Po pierwsze, wiedząc, ile ludzie są gotowi zapłacić w zależności od ich cech socjoekonomicznych, można zróżnicować cenę usługi, czyli sprzedawać ją najbiedniejszym po cenach poniżej kosztów, rekompensując te straty poprzez wyższe ceny dla zamożniejszych. Po drugie, ustalenie wyższej ceny dla wybranej grupy społecznej (która nadal jest skłonna płacić) pozwoli na wygenerowanie większych zysków, które mogą zostać przeznaczone na inwestycje w rozbudowę sieci wodociągowej, poprawę jakości wody czy rozwój technologii jej pozyskiwania.
Proponowane w Polsce wprowadzenie progresywnych opłat nie jest nowością – takie rozwiązania funkcjonują już w Hiszpanii (m.in. Barcelonie), we Francji, w Izraelu oraz Kalifornii. Badania pokazują, że kluczową kwestią jest zoptymalizowanie systemu tak, aby społeczeństwo zyskało na reformie, a nie straciło. ©Ⓟ