Przeprowadzony w piątek przez Narodowy Bank Polski pierwszy tegoroczny przetarg bonów pieniężnych był rekordowy: banki kupiły takie papiery na kwotę 370,7 mld zł. Co oznacza nadmiar płynności w systemie bankowym dla klientów i dla samego NBP?

Przeprowadzony w piątek przez Narodowy Bank Polski pierwszy tegoroczny przetarg bonów pieniężnych był rekordowy: banki kupiły takie papiery na kwotę 370,7 mld zł. Za pomocą bonów NBP ściąga nadmiar płynności z systemu bankowego. Prócz regularnych operacji tego typu, z terminem siedmiodniowym, odbywają się również przetargi na krótsze terminy. Tuż przed końcem ubiegłego roku taka jednodniowa operacja w połączeniu z siedmiodniową dały zaangażowanie banków w bonach pieniężnych na kwotę przeszło 390 mld zł.

Przetargi bonów służą NBP do regulowania płynności w systemie bankowym, ale też do utrzymywania rynkowych stóp procentowych na poziomie wyznaczanym przez Radę Polityki Pieniężnej. Brak możliwości kupna bonów przy ograniczonych możliwościach lokowania pieniędzy w instrumenty innego typu skutkowałby gwałtownymi wahaniami stóp na rynku międzybankowym, co przekładałoby się na koszty kredytów dla klientów banków.

Gwałtowny wzrost zaczął się w trakcie pandemii

Sektor bankowy w Polsce cechuje się strukturalną nadpłynnością, ale jeszcze kilka lat temu wartość emitowanych przez NBP bonów nie przekraczała z reguły 100 mld zł.

Gwałtowny wzrost zaczął się w trakcie pandemii. Miał związek z działaniami pomocowymi ze strony państwa, których celem było ograniczenie negatywnych skutków lockdownów. To wsparcie zostało sfinansowane przez Polski Fundusz Rozwoju i Bank Gospodarstwa Krajowego poprzez emisje obligacji, które w znacznej mierze zostały objęte przez NBP. Oznaczało to wpuszczenie do gospodarki kwoty rzędu 140 mld zł.

Innym źródłem napływu pieniądza do gospodarki są fundusze unijne. W większości są one wymieniane przez rząd nie na rynku walutowym, ale bezpośrednio w banku centralnym. Wymiana dużych kwot na rynku przyczyniałaby się do umocnienia złotego. Rozliczanie się z NBP pozwala uniknąć tego efektu, ale skutkuje zwiększaniem płynności (przyczynia się też do wzrostu rezerw dewizowych banku centralnego).

Brak presji na pozyskiwanie nowych depozytów

Wysoka nadpłynność i konieczność jej „sterylizowania” mają również inne skutki. Z perspektywy sektora bankowego oznacza to brak presji na pozyskiwanie nowych depozytów, co przekłada się na dostrzegane przez klientów niskie oprocentowanie.

Krótkoterminowe oferty lokat na poziomie 6–7 proc. służą raczej zdobyciu nowych klientów, by w przyszłości móc sprzedawać im nowe produkty.

Nadpłynność nie dotyczy wszystkich banków w równym stopniu. Jest skupiona w kilku największych bankach komercyjnych oraz w BGK.

Z perspektywy NBP sterylizacja nadpłynności to koszty sięgające miliardów złotych.

Rekord w ostatnim dniu roku

Pomimo dokonanych we wrześniu i w październiku 2023 r. obniżek stóp procentowych, które sprawiły, że średnia stopa NBP była w ubiegłym roku niższa niż w poprzednim, koszty emisji bonów pieniężnych nie nie spadły, ale zanotowały wzrost o prawie pół miliarda złotych. Według szacunków DGP na podstawie danych o wynikach poszczególnych przetargów oprocentowanie bonów pieniężnych kosztowało w ubiegłym roku bank centralny 18,6 mld zł. W latach 2020–2021, gdy główną stopę NBP zmniejszono do najniższego w historii poziomu 0,1 proc., obsługa bonów pieniężnych kosztowała bank centralny mniej niż miliard złotych w skali roku.

Ponoszone przez bank centralny koszty ściągania pieniądza z rynku są jednak wyższe. Niewielka część każdego depozytu zebranego przez banki jest utrzymywana na rachunkach bieżących w NBP jako rezerwa obowiązkowa. Średnia kwota na rachunkach bieżących w 2024 r. wyniosła prawie 74 mld zł. Rekord został pobity w ostatnim dniu roku, gdy na rachunkach bieżących banków znalazło się 146,6 mld zł. Rezerwa obowiązkowa jest oprocentowana. Obowiązuje tu stawka odpowiadająca stopie referencyjnej NBP. Według naszych wyliczeń z tego tytułu bank centralny poniósł koszt na poziomie 4,3 mld zł, nieznacznie niższym niż rok wcześniej.

Stosunkowo niewielkim wydatkiem dla NBP – w ubiegłym roku poniżej 300 mln zł – było oprocentowanie depozytu na koniec dnia. Jeśli w końcu dnia roboczego bank ma nadwyżki, których nie zdołał ulokować w inny sposób, może „przyjść” z tymi pieniędzmi do NBP. Stopa depozytowa wynosi obecnie 5,25 proc. Na takich rachunkach w ubiegłym roku było średnio nieco ponad 4 mld zł, najmniej od 2020 r. ©℗

ikona lupy />
(Nad)płynność sektora bankowego. Dane w mld zł w końcu kwartału / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe