Ekonomiści w tzw. konsensusie rynkowym spodziewali się deflacji w lipcu w wysokości 0,8 proc. w ujęciu rocznym i 0,2 proc. w ujęciu miesięcznym.
Zgodnie z poprzednimi danymi GUS w czerwcu ceny wzrosły o 0,2 proc. wobec maja br., ale w porównaniu z czerwcem ubiegłego roku spadły o 0,8 proc. Natomiast w maju ceny spadły o 0,9 proc. w ujęciu rocznym, a w stosunku do kwietnia br. wzrosły o 0,1 proc.
Starszy Ekonomista z banku Pekao Piotr Piękoś uważa, że w nadchodzących miesiącach skala deflacji będzie stopniowo ograniczana, a pod koniec roku będziemy już świadkami niewielkich wzrostów cen w ujęciu rocznym.
"Mimo to na przestrzeni 2017 r. inflacja pozostanie wyraźnie poniżej celu inflacyjnego Narodowego Banku Polskiego, w związku z czym nasz scenariusz bazowy zakłada stabilizację stóp procentowych NBP co najmniej do końca 2017 r." - poinformował w komentarzu do szacunku GUS.
Analityk z Raiffeisen Polbanku Tomasz Regulski wskazał w rozmowie z PAP, że dane pokazane przez GUS są zgodne z prognozami banku, które były nieco niższe od konsensusu rynkowego. "Głębsza deflacja w lipcu wynikała głównie z cen paliw, które w mijającym miesiącu odnotowały spadek" - ocenił.
Także ekonomistka z BZ WBK Agnieszka Decewicz spodziewała się niewielkiego pogłębienia deflacji w lipcu (rdr) i powrotu deflacji w ujęciu miesięcznym. "Odczyt okazał się zgodny z naszymi oczekiwaniami. Według naszych szacunków, co zostanie potwierdzone przez dane GUS publikowane w dalszej części roku, wynik lipcowy był efektem obniżek cen paliw i pochodną efektu bazy w kategorii zdrowie i łączność" - powiedziała. Jej zdaniem najbliższe miesiące przyniosą stopniowy wzrost inflacji, natomiast roczny wskaźnik inflacji pozostanie ujemny przynajmniej do listopada tego roku.
Ostateczne dane o inflacji w lipcu GUS ma opublikować 12 sierpnia.