Przypuszczam, że intencje, przez które premier Mateusz Morawiecki zareagował na gwałtowne zmiany kursu akcji Będzina, nie są czyste. Zakładam, że pisząc w czwartek rano na Twitterze prośbę do szefa Komisji Nadzoru Finansowego Jacka Jastrzębskiego o sporządzenie w trybie pilnym raportu na temat Będzina, niewielkiej spółki nawet jak na standardy GPW, wiedział, że skieruje w ten sposób cień podejrzeń na swojego politycznego przeciwnika, ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę. To jednak w tej sprawie jest mniej istotne.

Ważna jest reakcja przewodniczącego. W wypowiedzi dla PAP Biznes zadeklarował, że w tej sprawie podzieli się informacjami w sposób szerszy, niż standardowo czyni to KNF. A tego rynek bardzo potrzebuje.

Za każdym razem, kiedy dziennikarze pytają komisję o niestandardowe zachowanie kursów akcji, gdzie w tle pojawiają się podejrzenia o złamanie prawa, nadzorca odpowiada ustami swojego rzecznika, że sprawę bada, ale tajemnica zawodowa nie pozwala nic więcej ujawnić. Więc najczęściej sprawy znikają z oczu opinii publicznej, która nie wie, czy sprawa trafiła do prokuratury i dalej do sądu, jaki zapadł wyrok? Czy może postępowanie nic nie wykazało. Od KNF dostajemy jedynie, w ramach rocznego sprawozdania, statystyczne dane. Ze sprawozdania za 2022 r. dowiadujemy się np., że KNF złożyła 127 zawiadomień do prokuratury, w związku z podejrzeniami różnego rodzaju przestępstw. Wiemy, ile spraw trafia do sądów, KNF przytacza wybrane wyroki. Inwestorom należy się jednak informacja bardziej konkretna, choćby w formie zanonimizowanej – czyli jakiej sprawy zawiadomienie do prokuratury czy wyrok sądu dotyczyły. Inaczej mają przeświadczenie, że na rynku panuje bezkarność, a komisja nic nie robi, żeby łamiących reguły wyłapać.

W sprawie Będzina są do zbadania wątki oczywiste i te nieco bardziej skomplikowane. Przebieg wydarzeń był następujący – kurs akcji firmy, która w kwietniu złożyła wniosek o otwarcie postępowania restrukturyzacyjnego, poszedł w czerwcu w górę o 1000 proc. Kiedy już wzrost się dokonał, spółka poinformowała oficjalnym kanałem, że podpisała umowę o zachowaniu poufności rozmów z Orlen Synthos Green Energy (OSGE). OSGE, spółka państwowego Orlenu i miliardera Michała Sołowow, była potencjalnie zainteresowana należącymi do Będzina terenami, żeby postawić tam mały reaktor atomowy. Oczywiste pytania – czy doszło do wycieku informacji i czy ktoś wiedział wcześniej o zainteresowaniu ze strony OSGE. Czy zarząd Będzina rzeczywiście podał informację wtedy, kiedy rozmowy między firmami miały się zacząć? Innymi słowy, czy doszło tutaj do tzw. insider tradingu?

A może chodzi o nieco bardziej skomplikowane przestępstwo manipulacji kursem akcji? Czy coś można zarzucić głównemu akcjonariuszowi Będzina, spółce Grupa Altum? Dziennikarz Wirtualnej Polski Szymon Jadczak ujawnił, że jej prezes, Przemysław Bałdyga, współpracował do czwartku ze Szkołą Wyższą Wymiaru Sprawiedliwości podległą Zbigniewowi Ziobrze, a wcześniej startował w wyborach samorządowych z listy PiS. Czy kiedy w grudniu zeszłego roku Altum odkupował od funduszy ponad 20 proc. akcji Będzina, wiedział, że niebawem pojawi się zainteresowanie spółką ze strony OSGE?

Inwestorzy chcieliby wiedzieć, co wykazało dochodzenie KNF i co ewentualnie znalazło się w zawiadomieniu do prokuratury. Tak, wiem, że prokuratura powinna sprawą zainteresować się sama z siebie, ale jej działanie pod kierownictwem Zbigniewa Ziobry budzi liczne wątpliwości. Niemniej wyobrażam sobie, że na poziomie KNF postępowanie nie musi byś skażone polityką. A wypracowane w tej sprawie standardy szerszego informowania o działaniach KNF wobec potencjalnych przestępców znajdą zastosowanie także w przyszłości. ©℗