Są dwa rodzaje ekonomistów: ci, którzy wiedzą, oraz ci, którzy chcą się dowiedzieć. Pierwsi, szczerze mówiąc, są dość nudni. Bo to besserwisserzy, osoby, które uważają, że zawsze i wszystko wiedzą najlepiej. Drudzy dokonują przełomowych odkryć. I takim ekonomistą był właśnie Robert Lucas.
Krytycznie patrzył na duże modele strukturalne stosowane w latach 60. i 70., kiedy część analityków zakładała, że relacje pomiędzy zmiennymi makroekonomicznymi są niezmienne w czasie i niezależne od polityki gospodarczej. Besserwisserzy tamtych czasów upierali się, że stymulacja gospodarki przyniesie podobny efekt zarówno w czasie recesji, jak i w okresie koniunktury. Naiwność tego podejścia polegała na tym, że choć w ekonomii przyjmujemy, iż ludzie działają zgodnie ze swoimi interesem – a ten zależy od kontekstu i sytuacji, to w makroekonomii lat 60. i 70. besserwisserzy upierali się, że decyzje ludzi zawsze będą takie same. W matematycznie elegancki sposób krytyka autorstwa Lucasa pokazała, że takie twierdzenie nie ma pokrycia w rzeczywistości. Zmiany reguł gry prowadzą do zmiany naszych zachowań. A to, czego się o nich dowiedzieliśmy przy danej polityce gospodarczej, nie jest przydatne do prognozowania skutków alternatywnej polityki.
Ekonomia szła naprzód. Tworzono modele, które zamiast badać tylko to, co jest na wierzchu (agregaty makroekonomiczne), zaczynały od wyborów ludzi i firm. W tych modelach to rodziny decydują, ile pracować, ile przeznaczyć na konsumpcję, a ile zaoszczędzić na gorsze czasy. I pięknie, tylko jak ludzie i firmy mają zbudować swoje oczekiwania co do przyszłości? Lucas, bazując na wcześniejszym pomyśle Johna F. Mutha, wniósł do tych modeli racjonalne oczekiwania. Jest milion sposobów, by być nieracjonalnym i tylko jeden – by być wewnętrznie spójnym. W praktyce oznacza to, że człowiek powinien wykorzystywać wszystkie dostępne mu informacje. Spróbujmy założyć, że tak jest i sprawdźmy, czego dowiemy się o takiej gospodarce.
Pojawia się prosta (i elegancka) intuicja: widząc rosnący popyt, firmy muszą zgadnąć, czy to faktycznie większe zainteresowanie konsumentów, czy tylko w gospodarce jest więcej pieniądza. Jeśli dowiedzą się, że bank centralny zwiększył podaż pieniądza, nie będą więcej zatrudniać, tylko podniosą ceny. Jeśli wierzą, że bank centralny w swojej przyzwoitości nie bruździ, rzucą się do inwestowania i zatrudniania nowych osób. W konsekwencji polityka pieniężna ma ograniczone możliwości stymulowania gospodarki. Mogłaby być skuteczna tylko, jeśli by działała z zaskoczenia – gdyby tylko bank centralny skutecznie zmylił firmy, wpuszczając więcej pieniądza do gospodarki, ale udając, że to nie on. Tylko ile razy z rzędu dadzą się zaskoczyć rozsądni (racjonalni) ludzie?
Znów ekonomia poszła do przodu. Badania nad oczekiwaniami wskazały kilka nowych faktów. Po pierwsze, ludzie czasem myślą, że jutro będzie takie samo jak dziś, i aktualizują oczekiwania tylko, gdy wydarzy się jakaś zasadnicza zmiana polityki gospodarczej albo warunków ekonomicznych. Po drugie, ludzie uczą się tych zmian stopniowo – tym wolniej, im bardziej nowy świat różni się od tego, który znają. Po trzecie, ludzie czasem nawet dość szybko dostosowują swoje oczekiwania do nowego otoczenia, ale mogą nie mieć wystarczających możliwości, by od razu wdrożyć inne zachowania. Na przykład, jeśli spodziewają się – słusznie! – wzrostu dochodów, czasem nie mogą zwiększyć wydatków od razu, bo brak im płynności, a nie wszyscy mogą wziąć kredyt, nawet wtedy, gdy taka pożyczka ma sens ekonomiczny. Wszystkie te obserwacje pozwoliły coraz lepiej modelować zachowania ludzi, a w związku z tym coraz lepiej rozumieć efekty potencjalnej aktywności rządu (wzrost czy spadek podatków albo wydatków) czy banku centralnego (zmiany dostępności i kosztu pieniądza).
Przyznając Lucasowi ekonomicznego Nobla w 1995 r., komitet w Sztokholmie zwrócił uwagę, że jego wkład to niekoniecznie ta czy inna teoria, a sposób patrzenia na dane i gospodarkę. Wielu besserwisserów pokazuje z dumą korelacje między wybranymi zmiennymi w gospodarce i upiera się, że to zależność przyczynowo-skutkowa. Lucas tymczasem zbudował model zgodny z danymi, który miał odmienne mechanizmy, ale generował takie same korelacje. Ponieważ mechanizmy były odmienne, to i wnioski dla polityki gospodarczej znacząco odbiegały od postulatów besserwisserów. Co więcej, gdy tylko chcemy wykorzystać jakąś zmienną dla obniżenia albo podniesienia poziomu innej zmiennej, to modele Lucasa pokazują, że korelacje znikają jak kamfora. Malowanie trawy na zielono nie sprawia, że ona rośnie – tolerowanie wysokiej inflacji nie obniża bezrobocia.
Poza makroekonomią polityki fiskalnej i pieniężnej, Lucas zrewolucjonizował także rozumienie roli kapitału ludzkiego we wzroście gospodarczym, położył fundamenty pod badania nad zachowaniem cen aktywów czy środowiskiem wspierającym rozwój nowych technologii. Do zeszłego roku regularnie uczęszczał na seminaria na Uniwersytecie Chicagowskim, na którym pracował od 40 lat. Prowadził je, bo nowe badania szczerze go ciekawiły oraz dlatego, że innych szczerze ciekawiły jego uwagi, które zrewolucjonizowały niejeden projekt badawczy.
Lucas uparł się na makroekonomię zakotwiczoną w danych – ale taką, która niczego nie bierze za oczywistość. Nauczył całe pokolenia ekonomistów, że model nie jest od tego, żeby w niego wierzyć, a od tego, żeby nam pomóc zrozumieć mechanizmy. I jest tylko tak przydatny, jak jego predykcje są zgodne z danymi. Skąd wiemy, że tak jest? Bo gdy zmarł 15 maja, setki jego studentów o tym właśnie pisało. Besserwisserzy pisali natomiast to, co zawsze. ©℗