Pogorszenie się koniunktury, z jakim mamy do czynienia w ostatnich miesiącach, jak dotąd nie odbija się niekorzystnie na jakości portfela krajowych banków.
Udział złych kredytów w ogólnej wartości portfela wynosił w końcu marca 5,5 proc. – wynika z szacunków DGP na podstawie danych Narodowego Banku Polskiego. To najmniej, odkąd dostępne są porównywalne dane (czyli od stycznia 2018 r.). Poprawa dotyczy przede wszystkim przedsiębiorstw. W ich przypadku w końcu marca udział należności zagrożonych minimalnie przekraczał 6 proc. W styczniu 2022 r. było to jeszcze ponad 7 proc., a w latach wcześniejszych w granicach 8–10 proc.
Słabiej następuje poprawa w odniesieniu do produktów dla gospodarstw domowych. W kredytach hipotecznych w złotych udział należności zagrożonych od kilku miesięcy wynosi ok. 1,5 proc. W przypadku takich walut jak euro czy dolar jest to poniżej 2 proc.
Najgorzej wygląda jakość kredytów hipotecznych we frankach. Tu udział należności zagrożonych z miesiąca na miesiąc rośnie i zbliża się do 9 proc.
To pogorszenie w dużej mierze ma charakter statystyczny. Nominalna wartość złych kredytów frankowych od dłuższego czasu wynosi ok. 4 mld zł. Bardzo szybko zmniejsza się natomiast raportowana przez banki wartość portfela frankowego. W marcu było to już tylko 45,5 mld zł wobec 73,3 mld zł rok wcześniej.
„Ze względu na zastosowanie dla rezerw na ryzyko prawne standardu MSSF 9, banki pomniejszyły wartość bilansową brutto o wartość tych rezerw w okresie od grudnia 2020 r. do marca 2023 r.” – wyjaśnia Komisja Nadzoru Finansowego.
Sprawa jest jednak bardziej złożona. – To, co obecnie zaczyna budzić niepokój, to pogarszanie się jakości kredytów walutowych, w większości udzielonych we franku szwajcarskim, czego apogeum mieliśmy w styczniu. Przyczyną tego zjawiska jest coraz częstsze zaprzestawanie spłaty rat kredytu do czasu rozstrzygnięć prawnych, choć wydaje się, że fala takich zdarzeń na razie została zatrzymana, możliwe, że w wyniku zawieranych ugód przez banki z frankowiczami – ocenia Waldemar Rogowski, główny analityk Biura Informacji Kredytowej.
– Obserwujemy wzrost kosztu ryzyka. Jest ryzyko opóźnionych efektów hamowania gospodarki, wysokiej inflacji i wysokich stóp procentowych – mówił przy okazji prezentacji wyników za I kw. Maciej Reluga, odpowiedzialny za finanse w zarządzie Santander Bank Polska. Ale zajmujący się ryzykiem w BNP Paribas Bank Polska Wojciech Kembłowski oceniał, że sytuacja jest wyjątkowo korzystna.
Banki mają problem z niemal 9 proc. kredytów frankowych
Dziesiątka krajowych banków, których akcje są notowane na warszawskiej giełdzie, na rezerwy na złe kredyty przeznaczyła w I kw. tego roku 1,3 mld zł. To o ponad ćwierć miliarda złotych mniej niż rok wcześniej. BNP Paribas Bank Polska i Bank Ochrony Środowiska więcej rezerw rozwiązały, niż utworzyły.
Odpisy mają związek nie tylko ze zmianami sytuacji klientów banków, lecz także ze zmieniającymi się perspektywami gospodarki. Banki, zakładając, że dołek koniunktury był w I kw., mogły pozwolić sobie na pewne poluzowanie w polityce odpisów, bo założenia makroekonomiczne zmieniały się na korzyść.
Jednym z powodów poprawiania się jakości portfela kredytowego jest to, że firmy wciąż mają dużą poduszkę finansową, jaka powstała dzięki wsparciu udzielanemu przez państwo w czasie pandemii. Depozyty przedsiębiorstw w bankach wynosiły w końcu kwietnia prawie 463 mld zł – wynika z danych NBP. W ostatnich dwóch miesiącach zmniejszały się, ale nadal były w kwietniu o 53 mld zł większe niż rok wcześniej. Wartość środków zgromadzonych przez klientów indywidualnych zbliża się do 1,2 bln zł.
W przypadku klientów indywidualnych duże znaczenie mają wprowadzone przez rząd w ubiegłym roku wakacje kredytowe. W drugiej połowie 2022 r. kredytobiorcy mieli możliwość nieregulowania czterech miesięcznych rat. W tym roku przepisy pozwalają im nie płacić jednej raty w każdym z czterech kwartałów. Takie rozwiązanie sprawia, że najwyższe od wielu lat stopy procentowe nie przekładają się na pogorszenie jakości portfela.
Udział złych kredytów w ogólnej kwocie należności zmniejsza się wówczas, gdy szybko rozwija się akcja kredytowa. Z tym jednak nadal jest kłopot. W kwietniu wartość kredytów dla gospodarstw domowych była o 5 proc. mniejsza niż rok wcześniej (obniżyła się do 780,6 mld zł; to najmniej od sierpnia 2020 r.). Takiego spadku w ujęciu nominalnym nie mieliśmy przed tym rokiem nigdy w historii (biorąc pod uwagę kilkunastoprocentową inflację, jest jeszcze gorzej). W przypadku przedsiębiorstw dynamika kredytów wyhamowała w kwietniu do 3,3 proc. (wartość portfela to 407,6 mld zł). Jeszcze latem ub.r. była rzędu kilkunastu procent. Wtedy zainteresowanie pożyczkami bankowymi było podyktowane chęcią uzupełnienia kapitału obrotowego, co wiązało się ze wzrostem cen. Teraz ten efekt jest już wyraźnie mniejszy. ©℗