Informacja o 17-miliardowej stracie NBP przeszła bez wielkiego echa. Przyczyna? Pewnie to, że banki centralne na całym świecie pokazują ujemne wyniki. To skutek ich wcześniejszego zaangażowania we wspieranie gospodarki i walki z kryzysem oraz groźnym brakiem inflacji.
Spokój, z jakim przyjmujemy dane o stracie NBP, pokazuje, jak poszerzyła się akceptacja nowej gospodarczej rzeczywistości. Nie tylko w Polsce. Nowej roli banku centralnego, nowego jego miejsca w relacjach z państwem i nowej roli państwa w gospodarce.
W ciągu ostatnich tygodni po obu stronach Atlantyku byliśmy świadkami niespotykanych interwencji państwa w sektor bankowy. Ratowania słabszych instytucji przez większe, które działały na bezpośrednie polecenie władz.
Banalne jest stwierdzenie, że skoro zmienia się świat, zmienia się też kapitalizm. W dobie niepewności to państwo podejmuje strategiczne decyzje. Godzimy się na nowy model globalizacji z ulokowaną bliżej nas produkcją. Uznajemy wyższe koszty w imię bezpieczeństwa. Usługi finansowe działają dzięki państwowej siatce bezpieczeństwa. One odwdzięczają się władzom, pomagając zarządzać codziennym życiem obywateli.
Akceptujemy opiekę państwa i jego głęboką interwencję w gospodarkę i nasze życie. Miliardy pomocy, kolejne pakiety zapewniające płynność instytucjom, tarcze i interwencje banków centralnych powoli przestają emocjonować nawet dziennikarzy gospodarczych. Magia wielkich liczb sprawia, że pieniądze wydają się czymś nierealnym. 5 mld pomocy dla rolników zmienia się w ciągu cztery dni w 10 mld. Amerykański bank potrafi w weekend za parę miliardów dolarów kupić inny.
I tak to się toczy. Miliard tu. Miliard tam. Jest bezpiecznie, można się zająć życiem codziennym. Bo państwo czuwa. A my uważnie je kontrolujemy. Prawda? ©℗