Razem z ustawą budżetową na 2024 r. zostaną zaproponowane zmiany konsolidujące finanse publiczne przez włączenie do budżetu funduszy, które są poza nim – mówi DGP minister finansów Magdalena Rzeczkowska.

W tej chwili w resorcie trwają analizy i prace nad różnymi wariantami tego rozwiązania. – Jest opcja maksimum i pośrednie. Za wcześnie jeszcze mówić, który fundusz w jakim zakresie tej konsolidacji zostanie poddany, ale chcielibyśmy to zrobić jak najszerzej – mówi DGP minister finansów.
Przygotowanie zmian prawa zapowiedział wczoraj na konferencji premier Mateusz Morawiecki. – Aby uporządkować system finansów i jeszcze bardziej podkreślić, że nie mamy nic do ukrycia, przygotujemy ustawę, która pokaże konsolidację finansów publicznych – podkreślał szef rządu. Chodzi m.in. o Fundusz Modernizacji Sił Zbrojnych czy Fundusz Covidowy, które – choć stanowią część finansów publicznych – nie wchodzą bezpośrednio do budżetu państwa. Rządzący mają dzięki temu dwie korzyści. Z jednej strony zapisanymi w nich środkami można zarządzać dużo bardziej elastycznie, bez kontroli parlamentu. Z drugiej – zadłużenie, jakie wynika z ich działania, nie wchodzi do definicji państwowego długu publicznego. A to z kolei pozwala w przypadku wzrostu relacji długu do PKB w okolice 55 proc. PKB omijać restrykcje wynikające z ustawy o finansach publicznych.
– Chcielibyśmy zwiększyć transparentność, choć warto podkreślić, że to zadłużenie widać w statystykach unijnych – podkreśla minister finansów Magdalena Rzeczkowska. Rozkwit funduszy nastąpił w trakcie pandemii, gdy okazały się one poręcznym instrumentem do interwencji państwa. – Powstały w czasie COVID-19, przydały się w trakcie kryzysu energetycznego i wojny. To rozwiązanie od początku miało być przejściowe i zapewnić elastyczną ochronę i odpowiedź na kryzysy. Gospodarka się stabilizuje, więc wracamy do tradycyjnego zarządzania polityką bud żetową. Kończy to dyskusję na temat finansowania pozabudżetowego – mówi szef PFR Paweł Borys, który jest jednym z orędowników tego rozwiązania. Jego zdaniem możliwe jest przejęcie długu, który obciąża fundusze, jako państwowego długu publicznego, gdyż i tak dziś jest on gwarantowany przez budżet państwa. W tym roku dług publiczny liczony zgodnie z metodologią unijną ma wynieść 1,7 bln zł. Tymczasem państwowy dług publiczny wyniesie 1,3 bln zł, z czego większość różnicy to właśnie fundusze.
Wychodząc z zapowiedzią takich zmian, PiS stara się zejść z linii strzału opozycji, która do pomysłów premiera podchodzi ostrożnie. – Pytanie, czy to rzeczywiste działania, czy kolejne czary-mary. Chciałbym wierzyć, że to realne, ale nie jestem w stanie – mówi poseł PO Janusz Cichoń. Zmiana ma zostać wprowadzona od 2024 r., więc z jej skutkami zetknie się już kolejny rząd. – Diabeł tkwi w szczegółach. To pośrednie przyznanie, że nie ma przejrzystości w finansach – podkreśla ekonomista Sławomir Dudek.
Na wczorajszej konferencji premier podkreślał, że dług jest pod kontrolą i w tym roku ma wynieść ok. 50 proc. PKB. To ma być argument za proponowanymi rozwiązaniami. Także deficyt jest lepszy, niż oczekiwano. Różnica między wydatkami a dochodami w państwowej kasie wyniosła w 2022 r. 12,4 mld zł – to o ponad 17 mld zł mniej, niż założono w ustawie budżetowej, zgodnie z którą miała ona wynieść 29,9 mld zł. – To znacząco lepszy wynik, niż przewidywali wszyscy ekonomiści. A deficyt sektora finansów publicznych wyniesie ok. 3 proc. PKB. – ocenił premier Mateusz Morawiecki na konferencji „Stabilne finanse publiczne w niestabilnych czasach”. Resort finansów poinformował, że „wpływy budżetowe wyniosły w zeszłym roku 505 mld zł i były wyższe o 2,6 proc. niż rok wcześniej, a wydatki: 517,4 mld zł i były minimalnie niższe”. Jak podkreślał premier, relacja długu do PKB może w tym roku spaść nawet poniżej 50 proc. ©℗