Spodziewany w ciągu kilku-kilkunastu miesięcy wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) w sprawie zwrotu kosztów kapitału może w negatywnym scenariuszu oznaczać duże straty banków. Jednak po stracie, jaką miał sektor w III kw. tego roku, oczekiwany jest powrót do wysokiej zyskowności podstawowego biznesu. Spowoduje, to że większość banków poradzi sobie być może nawet bez emisji akcji, uważają analitycy, z którymi rozmawiał Business Insider Polska.
W połowie października przed TSUE odbyła się rozprawa w sprawie C-520/21 dotyczącej zwrotu kosztów kapitału. W sprawie C-520/21 sąd polski, który zadał pytanie prejudycjalne, dąży do potwierdzenia przez Trybunał Sprawiedliwości, że w razie abuzywności klauzul zawartych w umowie o kredyt frankowy i nieważności tej umowy, strony mogą żądać zwrotu wyłącznie nominalnych kwot, które zapłaciły w wykonaniu umowy. Przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) Jacek Jastrzębski, występując przed TSUE argumentował, że takie rozstrzygnięcie byłoby błędem, a konsekwencje takiego rozstrzygnięcia dla sektora bankowego szacował na 100 mld zł. Wyrok TSUE spodziewany jest za 6-12 miesięcy.
"Negatywny scenariusz dla banków jest możliwy biorąc pod uwagę, jak przebiegało przesłuchanie w TSUE: tylko KNF i rząd Portugalii bronili racji sektora bankowego, stanowisko polskiego rządu i Komisji Europejskiej było sprzyjające frankowiczom. Pytanie brzmi też, jak polskie sądy przyjęłyby taki wyrok TSUE i czy Sąd Najwyższy wyda wreszcie jakąś jednoznaczną interpretację rozstrzygającą ten spór. Sam przewodniczący KNF wskazał, że negatywny wyrok TSUE dla banków może przynieść zagrożenie upadłości niektórych instytucji. Jednak to w dużej mierze zależy od sekwencji zdarzeń" - skomentowała analityczka Ipopemy Securities Marta Czajkowska-Bałdyga, w rozmowie z Business Insiderem.
Wskazała, że najbardziej negatywny byłby scenariusz, w którym straty wynikające z hipotek frankowych musiałyby być zaksięgowane jednorazowo (lecz jasności w tym zakresie nie ma).
"Wtedy pojawiłaby się nagle konieczność uzupełnienia kapitałów przez niektóre banki i pozyskania znaczących kwot. A czy skończyłoby się to upadłością niektórych z nich? To zależy od tego, czy kapitały te zostałyby uzupełnione. Gdy przyjmiemy scenariusz, że koszty i rezerwy pojawiałyby się stopniowo w wynikach banków, podobnie jak to ma miejsce obecnie, cała sytuacja nie byłaby tak groźna, można by nią zarządzić, ale też nie można wykluczyć, że niektóre banki nawet wtedy miałyby problemy z uzyskaniem współczynników kapitałowych na poziomach wymaganych przez nadzorcę" - podkreśliła Czajkowska-Bałdyga.
Jak zauważył kierownik zespołu analiz giełdowych Biura Maklerskiego Santander Banku Polska Kamil Stolarski, obecnie spora emisja akcji banków byłaby niewykonalna: na rynku panuje generalnie spora niepewność, stopy procentowe są wysokie i z rynków akcji odpływa kapitał.
"Notowania akcji kredytodawców ostatnio wprawdzie odbiły, ale WIG-banki od początku roku spadł o prawie 28%. Ewentualna zdolność do emisji mogłaby pojawić się w 2023 r.: opinia rzecznika TSUE ma być w lutym, sam wyrok w drugim półroczu. Inwestorzy czekają też na tzw. Fed pivot, czyli odejście od podwyżek stóp procentowych, które sprzyjałoby rynkom akcji. Pytanie kiedy się to wydarzy. To zwiększyłoby szanse na pójście banków po kapitał, gdyby coś poszło nie tak" - wskazał Stolarski.
Jak podała wcześniej KNF, wynik finansowy netto banków wyniósł 5,52 mld zł na koniec września br., podczas gdy wynik netto za I połowę br. wynosił 11,6 mld zł. Stratę na koniec III kw. wykazało w br. 11 banków komercyjnych. Jednak analitycy oczekują, że banki odbudują swoje wyniki.
"Teoretycznie w przyszłym roku wyniki banków mogą być bardzo dobre, dzięki czemu zbudowałyby poduszkę kapitałów, aby zamortyzować straty na hipotekach frankowych. Wydaje się, że w takim scenariuszu banki poradzą sobie bez emisji akcji pod warunkiem, że nie będzie kolejnych obciążeń wynikających z decyzji politycznych czy regulacyjnych takich, jakimi były np. wakacje kredytowe. Nie ma jednak wątpliwości, że koszty frankowe będą bardzo duże i branża będzie musiała zwiększać rezerwy. Jeszcze dwa lata temu wskaźnik pokrycia mógł wynosić około 35%, ale teraz celujemy raczej w 60-70" - ocenił analityk Erste Securities Łukasz Jańczak.
"Frankowa saga ciąży bankom od wielu lat, instytucje mające największe portfele tych hipotek w relacji do kredytów ogółem, czyli głównie Millennium i mBank, przygotowują się długo na rozwiązanie tego problemu zwiększając rezerwy. Wyrok TSUE, który może pojawić się w drugim półroczu 2023 r., może nie być jednoznaczny. Ale nawet zakładając, że będzie negatywny dla branży - tzn. odmówi bankom prawa do wynagrodzenia za udostępnienie kapitału - to w moim bazowym scenariuszu oba wymienione banki mogą poradzić sobie nawet bez podniesienia kapitału. Głównie dzięki temu, że już od paru lat zwiększają rezerwy frankowe i ewentualny niedobór kapitału nie jest aż tak duży oraz mają - wyłączając koszty tych rezerw - dobrą rentowność. W tym scenariuszu założyłem, że wszyscy frankowicze pójdą do sądów i wygrają sprawę, choć to pewnie zbyt pesymistyczny scenariusz" - wskazał Solarski.
Perspektywy dla branży - abstrahując od ryzyka frankowego - według ocen analityków są niezłe, jak podkreśla portal.
"W krótkim okresie nie widzę istotnych ryzyk dla wyników banków w Polsce, które mogłyby pokrzyżować plany np. mBanku i Millennium. Największym problemem mogłyby być kolejne pomysły polityków dotyczące podatku od nadmiarowych zysków, które w prosty sposób mogłyby zabrać bankom miliardy zysków. To jednak trudno przewidzieć, dużo zależy od kampanii wyborczej. Wynik odsetkowy banków rośnie, a odpisy kredytowe nadal powinny być w ryzach - zwykle koszty ryzyka w polskich bankach rosną istotnie dopiero po wzroście bezrobocia. Ale nawet jeśli do tego dojdzie, to w porównaniu do skali wzrostu wyniku odsetkowego nie będzie to tak dużo ważyć. Zagrożeniem dla naszego bazowego scenariusza byłaby eskalacja wojny i istotne umocnienie kursu franka wobec złotego" - podsumował Stolarski.
(ISBnews)