Każdy resort ma ściąć wydatki o 10 proc. Do tego będzie czerwone światło dla projektów ustaw generujących wysokie koszty budżetowe – wynika z ustaleń DGP.
Nie ma z czego ciąć wydatków?
Kierunkową decyzję w sprawie cięć premier Mateusz Morawiecki przekazał na jednym z weekendowych spotkań z członkami rządu. Nie spotkało się to z entuzjastycznym przyjęciem. – Ludzie z MSZ stwierdzili, że nie ma z czego ciąć i musieliby chyba zacząć zwijać zagraniczne placówki – twierdzi osoba z rządu. W podobnym tonie wyraża się nasz inny rozmówca: – Trudno znaleźć pozycje, które skutkowałyby jakimiś spektakularnymi oszczędnościami. Już kiedyś zdarzały się takie zrywy, ale ich skutek zazwyczaj był mizerny – przyznaje.
Osoba z otoczenia premiera podkreśla, że na razie nie zapadła żadna formalna decyzja w sprawie cięć w resortach. Co więcej, oczekiwane 10-proc. oszczędności w przyszłorocznych budżetach nie są traktowane sztywno. – Jeśli ktoś tego pułapu nie osiągnie, to trudno. Zawsze w tego typu rozmowach stawia się ambitny cel, by na końcu osiągnąć realny, czyli np. 5 proc. – przyznaje rozmówca DGP. – Z tego nie będzie cudów, nie oszukujmy się. Nie jest łatwo znaleźć oszczędności przy konserwatywnie zaplanowanym budżecie państwa. Ale to działanie przynajmniej zapobiega rosnącym oczekiwaniom i to już jest jakimś sukcesem – dodaje.
Na początku listopada ze strony premiera Morawieckiego padła zapowiedź, że „zidentyfikowano kolejne oszczędności wielkości co najmniej 10–15 mld zł, które przełożą się na niższe wydatki”.
Na razie dyskusja odbywa się na najwyższym rządowym poziomie. Konkrety nie dotarły jeszcze do resortów, bo gdy w zeszłym tygodniu zadaliśmy ministerstwom pytania o to, jak przymierzają się do cięć i według jakich kryteriów będą je przeprowadzać, to odpowiadały, że… nie planują cięć lub nie otrzymały żadnych poleceń w sprawie ich przygotowania.
Resort obrony zwrócił uwagę, że zgodnie z uchwaloną w tym roku ustawą o obronie ojczyzny limit wydatków na finansowanie potrzeb obronnych na 2023 rok to 3 proc.
PKB, czyli 97,5 mld zł. „Nie ma planów zmniejszenia tego limitu, nie ma planu wprowadzenia oszczędności w sferze obronności. MON planuje nadal zwiększać liczebność Sił Zbrojnych RP, rozwijać struktury i wyposażać żołnierzy w nowoczesny sprzęt, skutecznie zapewniać bezpieczeństwo i nienaruszalność granic Rzeczypospolitej Polskiej” – odpisał nam resort Mariusza Błaszczaka.
Szukanie oszczędność nie tylko w resortach
Oczekiwania wobec resortów to niejedyny krok, na jaki może zdecydować się Mateusz Morawiecki. Z naszych
informacji wynika, że rząd może przygotować uchwałę, której celem będzie zamrożenie prac nad jakimikolwiek projektami ustaw, które generowałyby koszty dla państwa. Ma to być swoistym gwarantem tego, że nikt, zwłaszcza koalicjanci Prawa i Sprawiedliwości, nie wyłamie się z poczynionych ustaleń. – Chodzi o to, by wszyscy ministrowie dojrzeli do tego, że to nasza wspólna decyzja. Przyjmujemy politykę minimum legislacji, czyli tylko tyle, ile wynika z prowadzenia niezbędnych działań. Było to już ogłoszone na posiedzeniu rządu – tłumaczy rozmówca DGP z kancelarii premiera.
Nie wiadomo, czy oznacza to także, że w przyszłym roku PiS nie zaproponuje przedwyborczych fajerwerków. Tak zdają się sugerować niektórzy rozmówcy obozu rządzącego, ale równie dobrze może to być tylko strategia ogłaszania najważniejszych kampanijnych pomysłów w dogodnym momencie.
Oba działania: potencjalne cięcia w budżecie i przycięcie ambicji legislacyjnych ministrów mają na celu zwiększenie stabilności finansów publicznych. – Najpierw będą ruchy podatkowe, takie jak korekty w tarczy antyinflacyjnej. Jak będzie wiadomo, ile z tego wyjdzie, mogą być decyzje o cięciach. Kluczowe będzie także, czy uda się odblokować
pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy. To wzmocniłoby walutę i obniżyło koszty zadłużania – mówi nam polityk PiS.
A to właśnie sytuacja na rynku długu i niedawne silne osłabienie
kursu złotego są dla rządu motorem do oszczędności, szukania dochodów i poskramiania apetytów wydatkowych we własnych szeregach.
Samo cięcie wydatków nie wystarczy
Zdaniem Sławomira Dudka, prezesa fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju, aby działania rządu okazały się skuteczne, powinny doprowadzić do redukcji deficytu w relacji do
PKB, tymczasem ten ma wzrosnąć.
W przedstawionych kilka dni temu prognozach Komisja Europejska szacuje, że w tym roku różnica między dochodami a wydatkami całego sektora finansów publicznych liczona metodą unijną wyniesie 4,8 proc. PKB, a w przyszłym roku wzrośnie do 5,5 proc. Sławomir Dudek uważa, że może być to nawet 6 proc.
– Przegląd wydatków w resortach, bez redukcji sztandarowych programów czy tarcz, ewentualnie wzrostu podatków, nie jest w stanie zredukować deficytu w stopniu, który uspokoi rynki finansowe – uważa Dudek.
Wydatki w przyszłorocznym budżecie to 672,7 mld zł, ale wiele pozycji ma charakter sztywny, czyli wynika z innych ustaw. Tak jest nie tylko z wydatkami na zbrojenia, lecz także np. z subwencją oświatową. W takim przypadku bez zmiany przepisów nie ma mowy o cięciach. Tego typu wydatki to niemal trzy czwarte budżetu.
Rząd może próbować oszczędności kadrowych, ale pole manewru ma wąskie. W ostatnich latach problemem było raczej zatrudnianie w administracji z powodu braku chętnych.
– Przestrzeń jest mała, bo są już obiecane podwyżki, więc można mrozić zatrudnienie. Pewnie resorty będą wstrzymywać własne inwestycje czy remonty – zastanawia się Sławomir Dudek. Ale tego typu korekty nie wygenerują wielomiliardowych oszczędności. Rząd może stanąć przed koniecznością szukania cięć i oszczędności w funduszach pozabudżetowych.
tyle mają wynieść wydatki budżetu państwa w 2023 r.
tyle mają wynieść dochody budżetu w 2023 r.
tyle wynosi planowany limit wydatków sektora finansów publicznych na 2023 r. wynikający ze stabilizującej reguły wydatkowej