Rząd dyskutuje, co zrobić z tarczą antyinflacyjną w 2023 roku. Nie tylko dlatego, że szuka oszczędności. W grę wchodzi również obawa przed interwencją Komisji Europejskiej. Wśród możliwych scenariuszy jest jej modyfikacja lub całkowita rezygnacja.
Wątpliwości KE odnośnie rozwiązań zawartych w tarczy antyinflacyjnej
Z ustaleń DGP wynika, że Komisja już przekazała Warszawie na piśmie wątpliwości odnośnie do rozwiązań zawartych w tarczy. Chodzi o obniżone stawki VAT na gaz, paliwa silnikowe i nawozy. Choć wygląda to na standardową procedurę w przypadku naruszenia dyrektywy (nie pozwala na tak niskie stawki, jak ustaliliśmy), nasi urzędnicy interpretują to jako sygnał, że Bruksela – mimo że dotąd przymykała oko – nie zgodzi się na utrzymanie tego stanu rzeczy.
Paradoksalnie działania Komisji mogą być na rękę rządowi. Jeśli zapadnie decyzja o wycofaniu się z tarczy, obóz władzy będzie mógł powiedzieć, że winna jest Bruksela. Tym samym na drugi plan zszedłby aspekt finansowy. Nie jest bowiem tajemnicą, że rozwiązania mające przeciwdziałać drożyźnie ciążą polskiemu budżetowi – tylko w tym roku to koszt ok. 30,6 mld zł; w przyszłym roku może być jeszcze wyższy. A rząd szuka oszczędności w przyszłorocznym planie wydatkowym państwa.
Polska zabiegała o obniżkę stawek VAT na paliwa, gaz i nawozy
Jeden z naszych rozmówców z rządu mówi, że Polska zabiegała o obniżkę stawek VAT na paliwa, gaz i nawozy, ale odpowiedź KE była negatywna. Zdaniem innego źródła polscy urzędnicy podczas posiedzeń ECOFIN (skupiających ministrów ds. finansów) są coraz bardziej naciskani, żeby zrezygnować z obniżonych stawek. Komisarz Paolo Gentiloni już w kwietniu krytycznie odniósł się do utrzymywania obniżonego podatku na energię.
Zerowy VAT na żywność
Podobne zastrzeżenia Komisja miała wobec zaproponowanego przez Polskę rok temu zerowego VAT na żywność. Wówczas unijna dyrektywa vatowska dopuszczała minimalną stawkę 5 proc. W stanie niezgodności z prawem UE tkwiliśmy od lutego do kwietnia br. Potem jednak udało się wynegocjować zmianę dyrektywy, która już dała pozwolenie na zerowy VAT na żywność. Teraz nie widać perspektyw na podobny kompromis.
Komisja Europejska w korespondencji z polskim rządem zwraca uwagę, że Polska obecnie narusza
przepisy unijne w przypadku trzech towarów. W odniesieniu do paliw mamy 8-proc. VAT, a powinno być 23 proc. Kolejny towar to nawozy, w przypadku których mamy stawkę 0 proc. zamiast dotychczasowych 8 proc. Trzeci towar to gaz ziemny – także z zerowym VAT (wcześniej 23 proc.). Nasz informator stwierdza, że w takim razie Polska działa wbrew dyrektywom unijnym, a to z kolei może oznaczać kolejne postępowanie naruszeniowe.
Ostrzeżenia ze strony Brukseli
To nie pierwsze takie ostrzeżenie ze strony Brukseli. Gdy polski rząd opracowywał tarczę pod koniec zeszłego roku, zastrzeżenia KE dotyczyły zerowej stawki VAT na żywność. Rząd bowiem zapowiedział takie rozwiązanie, mimo że wówczas, w świetle unijnej dyrektywy vatowskiej, można było stosować co najwyżej obniżoną stawkę 5 proc. W takim stanie niezgodności z prawem UE tkwiliśmy od lutego do kwietnia br. Potem jednak udało się wynegocjować zmianę dyrektywy, która już dała pozwolenie na zerowy VAT na żywność. Teraz nie widać perspektyw na podobny kompromis. – Polska występowała z propozycją obniżki do komisarzy, ale odpowiedź była negatywna – twierdzi źródło rządowe. Inny rozmówca wskazuje, że polscy urzędnicy są coraz bardziej naciskani w tej sprawie na posiedzeniach Ecofin (ministrów ds. finansów).
W grę wchodzą trzy warianty: przedłużenie tarczy, rezygnacja i modyfikacja
Na razie tarcza nie jest uwzględniona w pracach nad przyszłorocznym budżetem, ale nie oznacza to jeszcze żadnego rozstrzygnięcia. – Budżet państwa jest tworzony na podstawie aktualnego stanu prawnego, a nie przyszłego. Dlatego nie uwzględnia i nie może uwzględniać tarczy na 2023 r., która obowiązuje do końca tego roku – przypomina rozmówca. Wciąż w grę wchodzą trzy warianty: przedłużenie tarczy, rezygnacja z niej, ale nie można też wykluczyć modyfikacji, o czym mówiła niedawno w wywiadzie dla DGP minister finansów Magdalena Rzeczkowska.
Decyzje mogą zapaść jeszcze w tym miesiącu, ale zdaniem części naszych rozmówców w ostatnim czasie z obozu rządzącego płyną sygnały sugerujące, że kolejny raz tarcza nie będzie przedłużona. – Możliwe, że decyzje powinny zapaść w ciągu dwóch, trzech tygodni, bo przecież tarcza wygasa pod koniec roku, więc parlament musi mieć jeszcze czas, żeby ją przedłużyć – zwraca uwagę jeden z naszych rozmówców. Do końca roku zostały jeszcze trzy posiedzenia Sejmu: w połowie listopada, na przełomie listopada i grudnia i w połowie grudnia. W zeszłym tygodniu szerokim echem odbiły się słowa szefa Polskiego Funduszu Rozwoju Pawła Borysa. – Główny wzrost wydatków wynika z tarcz energetycznych oraz wydatków zbrojeniowych na przyszły rok. Być może rząd będzie zmuszony do tego, by nie przedłużać tarczy inflacyjnej w przyszłym roku – przyznał w rozmowie w TVN24.
Za nieprzedłużaniem tarczy przemawia najbardziej argument bezpieczeństwa i stabilności finansów publicznych. Przyszły rok zapowiada się nie tylko jako rekordowych wydatków budżetowych, lecz także możliwej rekordowej emisji długu. I to zarówno Skarbu Państwa, jak i emitowanego przez np. BGK. A już dziś widać, że rentowności polskich obligacji utrzymują się na wysokim poziomie, a niektóre aukcje obligacji BGK nie doszły do skutku. – Sytuacja na rynkach jest nerwowa, nie ma płynności, rentowności są wysokie i jak się złoży do kupy, to trzeba szukać oszczędności. Tym bardziej że inwestorzy boją się cyklu wyborczego – zauważa nasz rozmówca z rządu.
Rząd wchodzi w fazę zaciskania pasa
Rząd oficjalnie przyznaje, że wchodzi w fazę zaciskania pasa, a to nie sprzyja utrzymywaniu takich rozwiązań jak tarcza antyinflacyjna. Jak słyszymy, dokonano już szczegółowego przeglądu wydatków. – Po przeanalizowaniu budżetu państwa zidentyfikowano możliwości oszczędności w wysokości od 10 do 15 mld zł. Zacieśnienie fiskalne będzie miało realny wpływ na spadek inflacji. Rząd będzie dalej analizował sytuację budżetową. Szczegóły zostaną przedstawione wkrótce – informuje kancelaria premiera.
Kolejnym argumentem jest to, że tarcza działała anty inflacyjne w momencie wprowadzenia, a w tej chwili już nie. – Ona nie ma sensu, bo chroni wszystkich, a to dokłada się do inflacji. Lepsza byłaby ochrona najbardziej narażonych, której skutki fiskalne byłyby niższe – mówi nam członek RPP Ludwik Kotecki. – Ona ma chronić przed wzrostem cen, ale np. na energię mamy wprowadzone ceny maksymalne, podobne rozwiązanie jest szykowane wobec gazu – komentuje z kolei rozmówca z rządu.
Za przedłużeniem tarczy może przemawiać to, że wycofanie się z niej będzie impulsem proinflacyjnym, bo ceny paliw czy gazu wzrosną o wysokość podatku. – Rezygnacja z tarczy to ok. 3–4 pkt proc. do inflacji w lutym 2023 r. Szacuję, że inflacja wyniesie wówczas ok. 20 proc., do których trzeba by dodać wspomniane 4 pkt proc. Efekt będzie nieco wyższy, bo ceny będą zaokrąglane w górę – podkreśla Ludwik Kotecki.
Dla PiS może być trudno się wycofać z przedłużenia tarczy z powodów politycznych. Partia może się bać, że taki ruch wykorzysta opozycja do krytyki rządu. Zresztą KO nie spodziewa się, by obóz rządowy nie przedłużył tarczy. – PiS wybrał model, który nie rozwiązuje strategicznych problemów. Nie walczy z powodami inflacji, a jedynie zasypuje pieniędzmi jej skutki i wydaje się, że nie może zawrócić z tej drogi – podkreśla Marcin Kierwiński z KO. Ale zdaniem socjologa polityki Jarosława Flisa możliwe, że bez względu na intencje PiS będzie musiał to zrobić. – PiS wydaje się zapętlony we własnych problemach, ale przykład brytyjski jest dużym ostrzeżeniem. Doświadczenie premier Wielkiej Brytanii pokazuje, że w rozchwianych czasach trzeba uważać z pomysłami, które mogą wywołać paniczne ruchy na rynku – podkreśla Flis. Osłabienie brytyjskiej waluty i gwałtowny wzrost rentowności brytyjskich papierów skarbowych zakończyły się wymianą rządu w Zjednoczonym Królestwie i najwyższą od lat podwyżką stóp procentowych. ©℗