Ze względu na wejście w życie nowych przepisów RODO zmieniliśmy sposób
logowania do produktu i sklepu internetowego, w taki sposób aby chronić dane
osobowe zgodnie z najwyższymi standardami.
Prosimy o zmianę dotychczasowego loginu na taki, który będzie adresem
e-mail.
Z projektu budżetu na 2023 r. – rok wyborów parlamentarnych oraz samorządowych – bije hojność rządzących
W budżecie centralnym w porównaniu z realizowanym ciągle planem na 2022 r. wydatki rosną o 28 proc. Czyli w skali niespotykanej od wielu lat. Ale realnie wzrost będzie dużo mniejszy. Rząd zakłada, że średnioroczna inflacja w przyszłym roku wyniesie prawie 10 proc. Co oznacza, że jedna trzecia ogólnego wzrostu wydatków zostanie „skonsumowana” przez wzrost cen. Innymi słowy - tylko ci odbiorcy przelewów z państwowej kasy, którzy dostaną więcej niż 10-proc. podwyżkę, będą faktycznie cieszyć się ze wzrostów. Pod warunkiem, że inflacja nie okaże się wyższa, niż zakładają obecne rządowe prognozy.
Ale załóżmy, że się sprawdzą. Ile będzie tej radości? Jeśli wyłączymy koszty obsługi długu publicznego, na które ma pójść co dziesiąta złotówka wydawana w przyszłym roku z budżetu, to nominalny (jeszcze przed uwzględnieniem inflacji) wzrost wydatków obniża się do niecałych 22 proc. A jeśli pójdziemy jeszcze dalej i wyłączymy wydatki na armię (oczko w głowie rządzących), to nominalnie wydatki budżetu rosną średnio o 15,5 proc. Co oznacza, że margines ponad inflację robi się nie taki znów duży.
Wciąż jednak mamy prawie 29-proc. wzrost wydatków na ubezpieczenia społeczne czy 38-proc. w działach związanych z szeroko rozumianą gospodarką. Tę drugą grupę ma ciągnąć w górę głównie infrastruktura komunikacyjna.
Nasze ujęcie wydatków budżetowych nieco różni się od prezentowanego przez rząd. Najlepiej wyjaśniają to przykłady wydatków na edukację, naukę i kulturę oraz obronność. W tej pierwszej grupie największa pozycja to subwencja oświatowa, która w budżecie występuje w kategorii „różne rozliczenia”. Z kolei wydatki budżetu na armię według projektu ustawy budżetowej i premiera Mateusza Morawieckiego mają wynieść w przyszłym roku prawie 100 mld zł. Ale też mniej więcej co dziesiąta złotówka z tej kwoty pójdzie na ubezpieczenia społeczne wojskowych. Dlatego w naszym zestawieniu obrona narodowa to pozycja warta „zaledwie” 85,5 mld zł. Nie ma to znaczącego wpływu na skalę wzrostu wydatków. Obronność cieszy się jednym z największych - rzędu 80 proc. W przypadku wydatków majątkowych planowany jest ponad dwukrotny wzrost -39 mld zł.
A to wszystko tylko w budżecie centralnym. Ruszyć powinien też zarządzany przez Bank Gospodarstwa Krajowego fundusz celowy powołany na mocy ustawy o obronie ojczyzny. Jego wielkość na razie nie jest znana (premier mówił, że w sumie wydatki na obronność wyniosą w 2023 r. 130-140 mld zł). Wiadomo, że jednym ze źródeł finansowania będzie wpłata z zysku Narodowego Banku Polskiego. W 2022 r. planowano ją na kilkaset milionów złotych (faktycznie było to ponad 10 mld zł, które finalnie mają pójść na sfinansowanie dodatku węglowego). W 2023 r. ta pozycja nie jest przewidziana. Pewną rekompensatą ma być 2,5-krotne zwiększenie planowanych wpływów z dywidend z państwowych spółek.
Wpływ na naszą strukturę budżetu mają zmiany w źródłach finansowania, na jakie decyduje się rząd. Przykładem górnictwo węgla kamiennego. Na ten rok przewidziano ćwierć miliarda wsparcia w dziale „gospodarka”, ale też prawie 600 mln zł w ramach „różnych rozliczeń” jako rezerwę na realizację zadań wynikających z ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego w latach 2022-2027. W przyszłym roku zostaje tylko pierwsza pozycja, ale w wysokości 1,2 mld zł. Stąd kilkukrotny wzrost w naszym zestawieniu.