Argument, jakoby podatek od zysków nadzwyczajnych miał ograniczyć inwestycje, jest fałszywy, bo owe dodatkowe zyski są nieoczekiwane. A rozwoju infrastrukturalnego nie planuje się z tygodnia na tydzień.

Podatek od zysków nadzwyczajnych jest jednym z niestandardowych – obok np. cen maksymalnych czy tarcz antyinflacyjnych – instrumentów ekonomicznych, które są nie tylko dyskutowane, lecz także wprowadzane w czasach ostatnich zawirowań ekonomicznych. „Zwykły zysk to taki, który jest proporcjonalny do starań firmy, która go uzyskuje, np. poprzez dokonywanie inwestycji, skuteczne zarządzanie itp. Natomiast zysk nadzwyczajny niejako spada z nieba (stąd angielski termin «windfall») i nie ma pokrycia w zasługach firmy” – tłumaczą ekonomiści banku Pekao. Kilka tygodni temu media obiegła informacja, że rząd pracuje nad projektem podatku od takich właśnie zysków. I choć w maju minister klimatu Anna Moskwa mówiła, że tego typu danina w Polsce „nie wydaje się niezbędna”, już na początku lipca premier Mateusz Morawiecki stwierdził, że wprowadzenie takiego rozwiązania nie jest wykluczone.
Za sytuację nadzwyczajną można uznać wzrost wycen spółek technologicznych podczas pierwszych miesięcy pandemii. Kiedy lawinowo rosła popularność pracy zdalnej, a co za tym idzie zapotrzebowanie na niezbędne do jej wykonywania oprogramowanie i sprzęt, zaś nasze życie jeszcze intensywniej zakorzeniło się w sieci, zyski technologicznych gigantów poszybowały. Niewiele lub zgoła nic jednak się nie zmieniło w sposobie zarządzania tymi firmami, nie powstały też żadne przełomowe innowacje. Sytuację na rynku przemeblowała pandemia – to właśnie przez nią, a nie dzięki staraniom menedżerów i inżynierów big techy się wzbogaciły.
W ostatnich miesiącach mamy do czynienia z podobnym zjawiskiem w branży energetycznej. Jednym ze skutków najazdu na Ukrainę i europejskich starań, by odciąć się od rosyjskich surowców (oraz prób ograniczania eksportu przez samą Rosję) jest drastyczny wzrost ich cen. Zyski samych firm energetycznych poszybowały.

Dodatkowa ochrona

Dlaczego więc o wprowadzeniu windfall tax mówi się teraz, a cicho było o nim, kiedy bogaciły się spółki technologiczne? Nałożyły się na to dwie kwestie – inflacja i wojna.
Kryzys inflacyjny skłania państwa do poszukiwania niestandardowych rozwiązań, które miałyby przeciwdziałać jego negatywnym skutkom. Wysoka już inflacja została podbita przez rosyjską agresję przeciw Ukrainie. Ten sam proces spowodował, że część firm, zwłaszcza paliwowych gigantów, zaczęła doświadczać prosperity. Część ekspertów oraz polityków jest więc zdania, że właśnie te pieniądze powinny być jednym ze źródeł finansowania pakietów, które chroniłyby obywateli przed najbardziej dotkliwymi skutkami wzrostu cen.
Nie jest to zresztą czczy populizm, jak o windfall tax mówią niektórzy komentatorzy. Już w marcu Międzynarodowa Agencja Energetyczna stworzyła 10-punktowy plan uniezależnienia się UE od gazu ziemnego z Rosji. MAE zdawała sobie sprawę, że tego typu krok będzie wiązał się ze wzrostem rachunków dla użytkowników przy jednoczesnym bogaceniu się firm z branży energetycznej. Organizacja szacuje, że w 2022 r. w Unii Europejskiej nadwyżki zysków firm z branż gazowej, węglowej, jądrowej, hydroenergetycznej i źródeł odnawialnych mogą sięgnąć nawet 200 mld euro. Jednym ze sposobów łagodzenia kryzysu energetycznego proponowanych przez agencję jest podatek od zysków nadzwyczajnych, z którego środki mogłyby być przeznaczane na ochronę najbardziej wrażliwych grup. Wprowadzenie podobnego rozwiązania proponowało również OECD.
Nic więc dziwnego, że do tego typu rozwiązania uciekło się kilka krajów europejskich. Jednym z pierwszych państw, które je wprowadziły, są Węgry. Podatek będą płacić – zapowiedział premier Viktor Orbán – banki, duże sieci handlowe, firmy ubezpieczeniowe, energetyczne i telekomunikacyjne. Ma obowiązywać w tym i przyszłym roku.
Agencja Reutera zwraca uwagę, że Orbán ogłosił nowy podatek chwilę po tym, jak na Węgrzech został wprowadzony stan wyjątkowy w związku z agresją Rosji na Ukrainę. Cytowani przez to medium eksperci podkreślają, że podatek może uszczuplić pulę środków na inwestycje w firmach energetycznych. Ale ednocześnie Reuters podkreśla, że Orbánowi udało się ustabilizować węgierską gospodarkę w 2010 r. właśnie przez nałożenie dodatkowych podatków na banki, firmy handlowe oraz energetyczne. Pomogło to zmniejszyć deficyt, choć podważyło zaufanie inwestorów do kraju.
Na windfall tax zdecydowała się również Wielka Brytania. Firmy energetyczne będą płacić dodatkowy 25-procentowy podatek przez rok. Informująca o sprawie BBC zwraca uwagę na fakt, że zyski koncernu BP wzrosły ponad dwukrotnie w pierwszych trzech miesiącach roku, z kolei zyski Shella się potroiły. Według założeń podatek pozwoli częściowo sfinansować rządowy antyinflacyjny pakiet pomocowy dla obywateli o wartości 15 mld funtów. W jego ramach jesienią każde gospodarstwo domowe ma dostać rabat na energię w wysokości 400 funtów. Dodatkową pomoc otrzymają: 8 mln najbiedniejszych rodzin, emeryci oraz osoby pobierające zasiłki dla niepełnosprawnych. Zgodnie z wyliczeniami windfall tax ma w przyszłym roku wspomóc brytyjskie finanse publiczne kwotą 5 mld funtów.
Nie jest to zresztą pierwsze tego typu rozwiązanie obowiązujące na Wyspach. BBC przypomina windfall tax nałożony przez Gordona Browna w 1997 r. na część sektora przemysłowego. W ciągu dwóch lat obowiązywania zasilił on państwową kasę wpływami w wysokości obecnych niemal 9 mld funtów.
Podatek od zysków nadzwyczajnych wprowadziły też Włochy. Z danych przytaczanych przez Reutersa wynika, że włoski rząd od początku roku na dotowanie cen energii elektrycznej, gazu oraz benzyny wydał już 30 mld euro. Windfall tax ma przynieść dodatkowe 11 mld euro. Podobnie kalkuluje Hiszpania. Największy kraj strefy euro zdecydował się nałożyć daninę na banki.

Nie zabija innowacyjności

Czy podatek od zysków nadzwyczajnych doprowadzić może do znaczącego ograniczenia iwestycji? Ostrzega przed tym brytyjska branżowa organizacja sektora energetycznego Offshore Energies UK. Jednak cytowany przez „The New York Times” Arun Advidi z Institute for Fiscal Studies uznaje takie obawy za przesadzone. Skoro dodatkowe zyski są nieoczekiwane, podatek nie powinien ograniczyć zdolności inwestycyjnych firm – tłumaczy. A inwestycji infrastrukturalnych nie planuje się z tygodnia na tydzień.
Inne zastrzeżenie przeciwko windfall tax formułuje w rozmowie z serwisem CIRE Jakub Rybacki z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Ograniczając się w swojej wypowiedzi do sektora energetycznego, twierdzi, że takie rozwiązanie zwiększa ryzyko ograniczenia ilości produkowanej energii, z czym mogą się wiązać większy smog oraz częstsze awarie sieci.
Choć argumentów tych nie powinno się lekceważyć, to też należy pamiętać, że najistotniejszym adresatem zmian wprowadzanych w czasie kryzysu inflacyjnego nie jest duży biznes, tylko wrażliwe grupy, które najsilniej odczuwają ekonomiczne perturbacje. I to w celu ich ochrony poszukuje się niestandardowych instrumentów wsparcia. Czemu należy kibicować. ©℗