Ceny nadal szybko rosną, ale pojawiają się kolejne sygnały świadczące o tym, że jesteśmy blisko szczytu inflacji
Realny fundusz płac w sektorze przedsiębiorstw, czyli w firmach niefinansowych zatrudniających co najmniej 10 osób, był w czerwcu minimalnie mniejszy niż rok wcześniej. To pierwszy spadek od niemal dwóch lat, gdy zmagaliśmy się z początkową falą pandemii. Wcześniej obniżki funduszu miały miejsce na przełomie 2012 i 2013 r. Oznacza to, że pracujący w sektorze przedsiębiorstw - łącznie ok. 6,5 mln osób - zarobili po uwzględnieniu inflacji mniej niż w podobnym okresie ubiegłego roku. I to pomimo 2,2-proc. wzrostu zatrudnienia oraz średnio 13-proc. nominalnych podwyżek płac. Wszystko to zostało z naddatkiem „skonsumowane” przez inflację.
Zarówno dane o zatrudnieniu, jak i o płacach okazały się gorsze od prognoz analityków. Część z nich ocenia, że wzrost wynagrodzeń mogło hamować oczekiwanie na obniżkę podatku dochodowego, jaka obowiązuje od lipca.
Bieżący miesiąc przyniósł tylko nieznaczną poprawę nastrojów konsumentów. Wskaźniki ufności są wciąż niżej niż na początku pandemii.
„Dynamika realnych dochodów obniży się jeszcze w drugiej połowie roku, co przy wygasaniu nadwyżkowych oszczędności po pandemii, wyraźnie obniży tempo wzrostu spożycia w gospodarstwach domowych” - oceniają ekonomiści Banku Ochrony Środowiska.
Słabiej, niż się spodziewano, wypadł w czerwcu również przemysł. Produkcja sprzedana była o 10,4 proc. wyższa niż rok wcześniej, ale kolejny raz zanotowano spadek w porównaniu z poprzednim miesiącem. Wiosna wypadła więc gorzej niż zima, co wskazuje, że już w II kw. mogliśmy mieć spadek PKB w porównaniu z poprzednim okresem.
W czerwcu utrzymał się ponad 10-proc. wzrost produkcji sprzedanej przemysłu w skali roku, ale ekonomiści zwracają uwagę, że dane opublikowane przez Główny Urząd Statystyczny były słabsze od prognoz. „To kolejny dowód na to, że obecnie sektor wchodzi w fazę korekty, w obliczu pogarszającego się globalnego popytu, utrzymywania się niedoborów komponentów i możliwych deficytów energii” - komentują ekonomiści Santander Bank Polska.
Dwucyfrowy wynik to w znacznej mierze zasługa górnictwa, gdzie
sprzedaż była realnie o 25,4 proc. wyższa niż rok wcześniej. To efekt niedoboru węgla na krajowym rynku. Zakaz importu z Rosji wymusił zwiększenie wydobycia w krajowych kopalniach.
W przetwórstwie przemysłowym wzrost produkcji sprzedanej wyniósł 9,8 proc. - był najniższy od października ub.r. Eksperci zwracają też uwagę, że o ile produkcja dóbr inwestycyjnych nadal rosła w wysokim tempie (była o 18 proc. większa niż rok wcześniej), o tyle w przypadku trwałych dóbr konsumpcyjnych był niemal 8-proc. spadek. Ta kategoria obejmuje produkcję sprzętu AGD i RTV, w czym Polska jest znaczącym graczem na skalę europejską.
Przemysł notuje wzrost produkcji w ujęciu rocznym. Inaczej wyglądają porównania z poprzednim miesiącem. Stąd wniosek, że cały II kw. był w przetwórstwie słabszy niż pierwszy. Wiele wskazuje, że obniżka aktywności dotknęła nie tylko ten sektor i w II kw. cała gospodarka skurczyła się w porównaniu z poprzednim okresem. Tak zapoczątkowana została tzw. techniczna recesja (dwa spadkowe kwartały z rzędu).
W lipcu nadal przyśpieszał wzrost cen w przemyśle. Były średnio o 25,6 proc. wyższe niż rok wcześniej. Takie tempo notowano ostatnio w lipcu 1995 r. W przetwórstwie inflacja producencka wyniosła 23,1 proc. w skali roku, w energetyce - 46,8 proc.
Piotr Bartkiewicz, ekonomista Pekao, widzi jednak w danych również pozytywny sygnał. - Dynamika cen dóbr przemysłowych z wyłączeniem paliw ustabilizowała się. Podobne sygnały widzieliśmy ostatnio w danych z Europy. Jest to ważny sygnał z punktu widzenia inflacji konsumenckiej: jej pierwszy szczyt jest blisko - wskazuje.
Analitycy spodziewają się, że pod koniec roku inflacja znów nieco przyśpieszy. Moment mocniejszego wzrostu zależy do tego, kiedy rząd zdecyduje się na odejście od tarczy antyinflacyjnej.
Wzrost cen płaconych przez konsumentów hamować będzie również spadająca siła nabywcza wynagrodzeń. Czerwiec był drugim z rzędu miesiącem, w którym dynamika płac w sektorze przedsiębiorstw okazała się niższa od inflacji. Pierwszy raz od początkowej fali pandemii obniżył się realny fundusz wynagrodzeń w firmach. Stało się tak po części za sprawą niższego od oczekiwań wzrostu zatrudnienia. W ubiegłym miesiącu w sektorze przedsiębiorstw przybyło ok. 5 tys. etatów. Był to pod tym względem najsłabszy czerwiec od 2015 r. Ekonomiści są zdania, że w drugiej połowie roku skłonność firm do zwiększania zatrudnienia będzie jeszcze maleć.
Obniżka realnych dochodów przełoży się na hamowanie popytu konsumpcyjnego. To z kolei będzie ograniczać sklepom możliwości dalszego podnoszenia cen.
Z opublikowanych również wczoraj danych o nastrojach konsumentów wynika, że w lipcu były one minimalnie lepsze niż miesiąc wcześniej, ale wciąż są dużo słabsze niż rok wcześniej. Najgorzej wypadają oceny sytuacji ekonomicznej kraju. Od kilku miesięcy na niskim poziomie utrzymuje się również skłonność do dokonywania ważnych zakupów. Lepiej - ale i w tym przypadku ocen negatywnych jest więcej niż pozytywnych - wypadają odpowiedzi na pytanie o możliwości oszczędzania pieniędzy. W ciągu ostatniego roku w najmniejszym stopniu zwiększyły się obawy dotyczące wzrostu bezrobocia.
GUS pyta również o wpływ wojny w Ukrainie na sytuację gospodarki. Trzech na pięciu ankietowanych deklaruje brak obaw przed utratą pracy lub zaprzestaniem własnej działalności w związku z sytuacją u naszego sąsiada. Kolejne 27 proc. mówi, że raczej nie odczuwa takiej obawy. Do 42 proc. w lipcu z 49 proc. miesiąc wcześniej obniżył się odsetek uczestników ankiety oceniających, że obecna sytuacja na terytorium Ukrainy stanowi duże zagrożenie dla całej polskiej gospodarki.
Roczne zmiany wskaźników gospodarczych
/
Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe