Rosyjska agresja na Ukrainę spowodowała z początku duże zamieszanie na światowych rynkach. Większa niepewność sprawiła, że notowania akcji poszły w dół, zyskiwały waluty uznawane za „bezpieczne przystanie” jak dolar czy frank szwajcarski.

Wojna była dotkliwa zwłaszcza dla tzw. wschodzących rynków, w tym Polski - doprowadziła do przeceny na giełdzie, a polska waluta biła rekordy słabości, dochodząc do poziomu 5 zł za euro. Po gwałtownych spadkach z pierwszych dni działań wojennych złoty odrobił nieco strat (obecny kurs euro to nieco ponad 4,6 zł), ale WIG20, główny indeks giełdowy, spadał jeszcze w maju (w ostatnich dniach odzyskał nieco grunt, zbliżając się do 1,8 tys. pkt).
Wpływ rosyjskiej agresji najwyraźniej widać na rynkach surowców rolnych i energetycznych. Tu również na przełomie lutego i marca były duże wzrosty, później sytuacja nieco się uspokoiła. Rosja i Ukraina są liczącymi się w skali globalnej producentami zbóż. Agresor to również duży dostawca ropy naftowej czy gazu na zagraniczne, głównie zachodnioeuropejskie, rynki. Działania wojenne oraz wprowadzane przez kraje zachodnie embargo na dostawy z Rosji sprawiają, że dostępność surowców maleje, a ceny rosną. Europejskim rynkiem gazu Rosja manipulowała i wcześniej. Ceny mocno skoczyły w górę już pod koniec ub.r. Na początku marca - krótko po wybuchu wojny - osiągnięty został kolejny rekord, ale obecnie ceny tegorocznych dostaw są już od tego rekordu niższe o niemal jedną trzecią. Nie przekraczają 90 euro za MWh.
Zwyżki notowań surowców są wskazywane jako główny powód wzrostu inflacji na świecie. W Polsce doszła ona w kwietniu do 12,4 proc. W USA przekracza 8 proc., w strefie euro wynosi 7,4 proc. Wśród dużych gospodarek jeden z najwyższych wskaźników wzrostu cen konsumpcyjnych ma Rosja. W kwietniu inflacja wynosiła tam 17,8 proc., najwięcej od 20 lat. ©℗
Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe