Rozpoczynające się dziś posiedzenie Sejmu może przesądzić nie tylko o odblokowaniu pieniędzy z KPO, lecz także o być albo nie być koalicji rządzącej oraz wcześniejszych wyborach.

Z perspektywy obozu władzy kluczowe są dwa głosowania. Pierwsze dotyczy prezydenckiego projektu nowelizacji ustawy o SN, którego głównym założeniem jest likwidacja nieuznawanej przez Brukselę Izby Dyscyplinarnej. Jeszcze wczoraj nie było pewne, czy do głosowania dojdzie. Drugie, zaplanowane na czwartek, to długo przekładany wybór Adama Glapińskiego na następną kadencję prezesa NBP. Jeśli na obu polach PiS polegnie wskutek tarć wewnątrz koalicji, niewykluczone, że Nowogrodzka uruchomi scenariusz przyspieszonych wyborów.
Sądy na wokandzie
Prace nad prezydencką ustawą mają być kontynuowane dziś rano na komisji sprawiedliwości. W PiS widać determinację, by projekt spróbować przegłosować w tym tygodniu.
Pierwszy krok, nieskuteczny, wykonał wczoraj szef komisji Marek Ast (PiS) – niespodziewanie zgłosił wniosek o włączenie do porządku obrad prezydenckiego projektu. Opozycja podnosiła, że to działanie niezgodne z Regulaminem Sejmu (porządek obrad komisji ustala prezydium, a informacja o nim powinna trafić do posłów najpóźniej na trzy dni przed posiedzeniem). PiS ripostował, że to opozycja domagała się likwidacji Izby Dyscyplinarnej, co zatrzymałoby licznik kar nałożonych na Polskę przez TSUE (1 mln euro za każdy dzień funkcjonowania tej Izby SN) i pozwoliło odblokować miliardy euro z Krajowego Planu Odbudowy. Z naszych informacji wynika, że nawet prezydenccy urzędnicy byli zaskoczeni próbą rozszerzenia porządku obrad – na komisję udało im się dotrzeć z lekkim poślizgiem. Ostatecznie uwagi opozycji potwierdziło Biuro Legislacyjne Sejmu. PiS w związku z tym odpuścił, a prace będą kontynuowane dzisiaj.
Choć od dłuższego czasu trwają rozmowy na linii PiS–Solidarna Polska–Pałac Prezydencki w sprawie ostatecznej treści ustawy, to na razie nikt nie mówi oficjalnie o osiągniętym kompromisie. PiS oczekuje uchwalenia projektu prezydenta. – To dobra ustawa, która jednocześnie odpowiada na pewnego rodzaju dialog z KE i daje pełne podstawy, aby środki z KPO szybko zostały przekazane do polskiej gospodarki – mówił wczoraj premier Mateusz Morawiecki. I zaapelował – zarówno do koalicjantów, jak i opozycji – o poparcie. Ale ziobryści ciągle nie składają jednoznacznych deklaracji, mimo wcześniejszych sygnałów o cichym porozumieniu w tej sprawie między nimi a PiS. – Namawiamy naszych koalicjantów, by zgodzili się z naszymi poprawkami. Solidarna Polska, mimo pewnych wątpliwości co do kształtu ustawy o SN, w imię kompromisu jest gotowa do tego, by izba przestała funkcjonować. To test dla UE, czy rzeczywiście chodzi o ID, troskę o to, że sędziowie nie będą przez nią bezprawnie karani, czy chodzi jednak o to, by konsekwentnie szantażować Polskę pod byle pretekstem – powiedział wczoraj w Sejmie Sebastian Kaleta, wiceminister sprawiedliwości blisko związany ze Zbigniewem Ziobrą.
Nieoficjalnie od polityków Solidarnej Polski słychać, że atmosfera w koalicji w ostatnich dniach się pogorszyła. – Nie jesteśmy dogadani. Zapewne dlatego PiS próbuje nas przedstawiać jako małą partię, przez którą Polska ma zablokowane miliardy euro z Unii Europejskiej. Musimy się zastanowić, jak na to odpowiedzieć – przyznaje jeden z ziobrystów. W ten sposób przedstawia ich też opozycja, a zwłaszcza Platforma Obywatelska. Lider PO Donald Tusk zapowiedział złożenie dziś wniosku o wotum nieufności dla „najdroższego ministra świata” Zbigniewa Ziobry, co oznacza, że PiS będzie musiał bronić polityka, z którym od dłuższego czasu jest w konflikcie. Solidarna Polska domaga się korekt w projekcie, m.in. wprowadzenia preambuły mówiącej o prymacie prawa krajowego nad unijnym i konieczności respektowania wyroków polskiego TK, a także wyrzucenia z treści tzw. testu bezstronności sędziów. – Ujęto to zbyt szeroko, będzie to prowadzić do paraliżu wymiaru sprawiedliwości – przekonuje nasz rozmówca z SP.
Klęska urodzaju
Z tymi argumentami nie zgadza się Pałac Prezydencki. – To Solidarna Polska wprowadziła test bezstronności w ustawie z 2019 r. (tzw. ustawa kagańcowa – red.). Od tamtej pory w ciągu dwóch lat mieliśmy 427 spraw dotyczących bezstronności sędziego i to złożonych w jednym sądzie. Trudno więc mówić tu o jakimś paraliżu sądownictwa – przekonuje rozmówca z pałacu. Zdaniem prezydenckich urzędników trudno jest poprawiać projekt, który stanowi spójną koncepcję, a którego celem jest m.in. odblokowanie KPO. Choć to drugie, jak słyszymy, w obecnej sytuacji też nie jest pewne. – KE oczekiwała wniesienia projektu, tymczasem do Sejmu wniesiono ich aż pięć (z czego trzy od obozu rządzącego, a dwa od opozycji – red.), więc sytuacja się trochę zmieniła – przyznaje rozmówca DGP z otoczenia Andrzeja Dudy.
Jeszcze wczoraj nikt z naszych rozmówców z rządu czy opozycji nie był w stanie przewidzieć, czy komisja sejmowa zakończy prace, a sama ustawa będzie rzeczywiście głosowana na tym posiedzeniu.
Drugim ważnym dla PiS głosowaniem jest wybór Adama Glapińskiego na kolejną kadencję na stanowisku szefa NBP. Andrzej Duda złożył wniosek o jego powołanie w styczniu, zaś obecna kadencja prezesa upływa w czerwcu. Nasz wczorajszy sondaż pokazał, że ta kandydatura nie cieszy się specjalnym uznaniem – aż 71 proc. respondentów uważa, że Glapiński nie powinien zostać powołany. Także w PiS nie wszędzie słychać entuzjazm dla tej kandydatury. Jeszcze niedawno pojawiały się doniesienia, że do skonstruowania większości PiS brakuje nawet ok. 10 głosów. Teraz, jak słyszymy, sytuacja się wyklarowała. – Jesteśmy przekonani, że większość będzie, a Adam Glapiński zostanie wybrany na kolejną kadencję – mówi Radosław Fogiel, wicerzecznik PiS.
O tym, jak ważne dla PiS są oba głosowania, świadczy to, że na dziś zaplanowano wyjazdowe posiedzenie klubu parlamentarnego. – Będzie miało charakter motywująco-dyscyplinujący, zwłaszcza w odniesieniu do naszych koalicjantów – ironizuje rozmówca z PiS. W poniedziałkowym wywiadzie dla „Sieci” wicemarszałek Sejmu i szef klubu PiS Ryszard Terlecki stwierdził, że w partii zwycięża przekonanie, że trzeba „odstrzelić” tych, którzy są „nielojalni, którzy psują, szkodzą, podkładają nogi i rozpychają się”. ©℗
Nie jesteśmy dogadani. Dlatego PiS próbuje przekonywać, że to przez nas nie ma pieniędzy z UE – mówią ziobryści