Prezes NBP jest zdeterminowany, by obniżać inflację i podnieść kurs złotego, ale nie zamierza interweniować bez sensu.

– Wszystko wskazuje, że na najbliższych posiedzeniach nadal będziemy podnosić stopy procentowe. Rada Polityki Pieniężnej jest nastawiona jastrzębio. Jaki będzie ostateczny pułap – nie wiem – stwierdził w środę Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego. Zaznaczał, że „jest pewien pułap, który byłby zbyt niekorzystny dla koniunktury, rynku pracy, dla kredytobiorców”. Jaki to pułap? – Wcześniej mówiliśmy o 4–4,5 proc. Dziś bym to podwyższył. Proszę spytać mnie za miesiąc – powiedział.
Rada Polityki Pieniężnej podniosła we wtorek główną stopę procentową o 0,75 pkt proc., do 3,5 proc. Koszt pieniądza jest najwyższy od dziewięciu lat. Ekonomiści spodziewali się podwyżki o 0,5 pkt proc. Inwestorzy na rynku finansowym oczekiwali podniesienia stóp o 1 pkt proc. – Doszliśmy do wniosku, że podwyżka o 0,75 pkt proc. to najbardziej rozsądne posunięcie. Utrzymujemy się w cyklu podwyżek. Jesteśmy zdeterminowani, by obniżać inflację i podnosić kurs złotego. Podwyższyliśmy stopy o 0,75 pkt proc., żeby pokazać, że wojna dużo zmieniła. Ona o 2 pkt proc. podwyższa inflację – wyjaśniał wczoraj Adam Glapiński.
Ekonomistów zaskoczyła nie skala podwyżki stóp procentowych, ale towarzysząca decyzji RPP projekcja inflacji. Wskazuje ona, że „roczna dynamika cen znajdzie się z 50-proc. prawdopodobieństwem w przedziale 9,3–12,2 proc. w 2022 r. (wobec 5,1–6,5 proc. w projekcji z listopada 2021 r.), 7,0–11,0 proc. w 2023 r. (wobec 2,7–4,6 proc.) oraz 2,8–5,7 proc. w 2024 r.”. Projekcja mówi o tym, jak inflacja i inne wskaźniki makroekonomiczne zachowywałyby się bez zmian głównej stopy NBP. Uwzględnia już wpływ wojny w Ukrainie. Cel NBP to inflacja na poziomie 2,5 proc. w skali roku.
„Przedstawiona przez NBP ścieżka inflacji jest w naszej ocenie pesymistyczna i zapewne zakłada silnie negatywny scenariusz na rynku surowców. Nie uwzględnia zapewne przy tym możliwego przedłużenia tarczy antyinflacyjnej na cały bieżący rok. Nie zmienia to jednak faktu, że perspektywy inflacji pozostają niekorzystne” – napisali w środowym komentarzu ekonomiści Banku Millennium.
„Oczekiwana przez NBP ścieżka inflacji w najbliższych dwóch latach jest bardzo wysoka, co – w sytuacji przewidywanego wzrostu PKB wolniejszego niż poprzednio, ale wciąż nieodległego od potencjału – może uzasadniać mocniejsze zacieśnienie polityki pieniężnej” – ocenili analitycy Santander Bank Polska.
Prezes NBP zapowiedział, że szczegóły projekcji mają być przedstawione w piątek.
Podwyżka stóp procentowych w ocenie specjalistów miała na celu wsparcie złotego. Kurs euro kilka dni temu przekroczył 5 zł. W środę obniżył się do mniej niż 4,8 zł. Sprzyjało temu zmniejszenie awersji do ryzyka na światowych rynkach.
– Gospodarka jest silna, natomiast są niekorzystne okoliczności zewnętrzne – podkreślał Glapiński. – Presja na osłabienie złotego nie ma żadnego uzasadnienia w mocnych fundamentach gospodarczych Polski. I to z czasem „unormalni” ten kurs. Osłabienie jest też niespójne z kierunkiem polityki pieniężnej w Polsce. Wynikała ze wzrostu awersji inwestorów do ryzyka – tłumaczył szef banku centralnego. Przekonywał, że osłabienie złotego ma związek z konfliktem w Ukrainie i podkreślał, że nie ma miejsca ucieczka kapitału z naszego rynku.
– Interwencje zadziałały zbyt mało, żebyśmy je rozkręcali na większą skalę. Zdawaliśmy sobie sprawę, że idziemy pod prąd. Niemniej jednak należało pokazać, że jesteśmy gotowi interweniować. Że jesteśmy obecni na rynku i nie pozwolimy na hasanie spekulantów – mówił szef NBP. Podkreślał, że przez cały czas jest utrzymywany płynny kurs złotego. – Jeśli interweniujemy, to tylko by utrzymać w ryzach ruchy rynkowe – mówił. Podkreślił, że interwencje muszą być przeprowadzane z sensem.
Glapiński odniósł się też do zwiększonych wypłat gotówki po wybuchu wojny w Ukrainie. – To już ustało, ale zeszły tydzień to było jakieś szaleństwo. Jak mówiłem, gdy wybuchła pandemia: NBP zawsze zapewni dostawy gotówki na odpowiednim poziomie – deklarował. Według niego największa panika była w wielkich miastach. Poza nimi sytuacja była dużo bardziej stabilna. ©℗