Luty przyniósł piątą z rzędu podwyżkę stóp procentowych. Rada Polityki Pieniężnej zwiększyła też rezerwę obowiązkową. Jest szansa na szybszy wzrost oprocentowania depozytów.

Rada Polityki Pieniężnej zgodnie z oczekiwaniami podniosła na wtorkowym posiedzeniu stopy procentowe. Główna stopa NBP wzrosła o 0,5 pkt proc., do 2,75 proc. Stopy procentowe wracają do poziomu widzianego po raz ostatni w połowie 2013 r.
„Utrzymuje się ryzyko kształtowania się inflacji powyżej celu inflacyjnego NBP w horyzoncie oddziaływania polityki pieniężnej. Aby ograniczyć to ryzyko, a więc dążąc do obniżenia inflacji do celu NBP w średnim okresie, Rada postanowiła ponownie podwyższyć stopy procentowe NBP. Podwyższenie stóp procentowych NBP będzie także oddziaływać w kierunku ograniczenia oczekiwań inflacyjnych” – napisano w komunikacie po posiedzeniu.
Nowym elementem informacji RPP jest ocena, że „aprecjacja złotego byłaby spójna z kierunkiem prowadzonej polityki pieniężnej”. Do niedawna bank centralny opowiadał się za słabym złotym, który wprawdzie sprzyja wyższej inflacji, ale też poprawia pozycję konkurencyjną eksporterów.
Kurs złotego we wtorek mocno się wahał. Pod koniec dnia, po decyzji rady był jednak na poziomie zbliżonym do porannego. Za euro płacono ponad 4,53 zł, a za dolara 3,97 zł.
Rezerwa w górę
Analitycy są zdania, że RPP musi reagować na wzrost inflacji, z jakim mieliśmy do czynienia w ostatnich miesiącach. W grudniu ceny płacone przez konsumentów były przeciętnie o 8,6 proc. wyższe niż rok wcześniej. Tak szybko nie rosły od ponad 20 lat. Celem banku centralnego jest inflacja na poziomie 2,5 proc. Przedział dopuszczalnych odchyleń to 1 pkt proc. powyżej i poniżej celu.
„Obecnie głównym zagrożeniem wydaje się to, że wysoka inflacja i oczekiwania jej dalszego wzrostu mogą przyczyniać się do ponad proporcjonalnego przyspieszenia płac. Taki scenariusz wydaje się możliwy w świetle danych, które pojawiły się w ostatnich tygodniach. Badania NBP pokazały, że pod względem planowanych podwyżek koniec 2021 przebił nawet okres boomu 2007–2008” – napisali we wczorajszym komentarzu ekonomiści Banku Handlowego.
Podwyżki stóp oznaczają wyższe koszty obsługi długu dla większości kredytobiorców i emitentów obligacji. Oprocentowanie pożyczek i papierów dłużnych zależy jednak bezpośrednio nie od stóp oficjalnych, a od stawek na rynku międzybankowym, czyli stóp WIBOR. Te zaś cały czas są wyżej od stóp oficjalnych. Stawka trzymiesięczna już w ubiegłym tygodniu przekroczyła 3 proc. Dzień później sześciomiesięczny WIBOR znalazł się na poziomie 3,5 proc. Te dwie stawki są podstawą oprocentowania większości złotowych kredytów dla firm i hipotek klientów indywidualnych. Ich zróżnicowanie wskazuje, że rynek spodziewa się w najbliższym czasie dalszego zaostrzania polityki pieniężnej.
Podwyżki stóp oficjalnych przekładają się również na wyższe oprocentowanie kredytów konsumpcyjnych: gotówkowych czy zadłużenia na rachunkach kart kredytowych. W tym przypadku decydujący jest limit z tzw. przepisów antylichwiarskich. Przy głównej stopie na poziomie 2,75 proc. maksymalny pułap oprocentowania wynosi 12,5 proc.
– Systematyczne podwyżki stóp procentowych znacznie ograniczają podaż kredytów. Wynika to z faktu, że maleje zdolność kredytowa klientów oraz z tego, że instytucje bankowe zaostrzają kryteria ich udzielania, aby ograniczyć ryzyko – wskazuje Agnieszka Łuczak, ekspertka kredytowa Lendi, pośrednika finansowego.
Dlaczego oprocentowanie depozytów rośnie wolniej niż kredytów? – Łączny wolumen depozytów jest dzisiaj o 385 mld zł większy niż kredytów. W takich warunkach banki komercyjne będą niechętnie oferować wyższe odsetki – wyjaśnia Jakub Rybacki, analityk Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Na wtorkowym posiedzeniu RPP podniosła stopy rezerwy obowiązkowej z 2 proc. do 3,5 proc. Rezerwa to część depozytów, której nie można przeznaczyć na finansowanie działalności kredytowej. Ta decyzja sprawia, że nadwyżka depozytów nad kredytami z punktu widzenia bieżącej działalności banków maleje. Może więc przyczynić się do szybszego podnoszenia stawek lokat.
Sejm wybiera
We wczorajszym posiedzeniu RPP po raz pierwszy mieli okazję uczestniczyć dwaj nowi członkowie, wybrani w styczniu przez Senat: Ludwik Kotecki oraz Przemysław Litwiniuk. Było to również ostatnie spotkanie RPP dla Grażyny Ancyparowicz i Eryka Łona. Dziś poznamy nazwiska ich następców. Sejm wybierze ich z trójki kandydatów: Gabrieli Masłowskiej i Wiesława Janczyka, którzy zostali zgłoszeni przez Prawo i Sprawiedliwość, oraz Jakuba Borowskiego, zaproponowanego przez Koalicję Obywatelską.
Janczyk, były wiceminister finansów, jest przewodniczącym, a Masłowska wiceprzewodniczącą sejmowej komisji finansów publicznych. Borowski to główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska z doświadczeniem pracy w Narodowym Banku Polskim. Janczyk już wcześniej, a Masłowska w ubiegłym tygodniu dostali pozytywną rekomendację od sejmowej komisji finansów publicznych, w której PiS ma większość. W poniedziałek Borowski takiej rekomendacji nie uzyskał: za jej udzieleniem było 24 posłów, dwóch więcej było przeciw. Wcześniej miał okazję przedstawić posłom swoje poglądy na politykę pieniężną.
Ocenił, że na wczorajszym posiedzeniu RPP powinna podnieść główną stopę NBP o 0,75 pkt proc., do 3 proc., a w kolejnych miesiącach dojść do poziomu przekraczającego 4 proc. Większe podwyżki są jego zdaniem konieczne m.in. ze względu na to, że dotychczas zacieśnianie polityki monetarnej nie przyniosło umocnienia złotego. Pytany o perspektywy członkostwa Polski w strefie euro, odpowiedział, że decyzja o przyjęciu wspólnej waluty powinna być poprzedzona nową analizą kosztów i korzyści. Pod redakcją Borowskiego ukazał się pierwszy raport na temat bilansu ewentualnego przystąpienia naszego kraju do eurolandu, z 2004 r. ©℗
mBank: rekordowe dochody i strata
Chociaż rosnące stopy procentowe są dla instytucji finansowych korzystne, to szefowie mBanku przy okazji prezentacji wyników finansowych podkreślali we wtorek, że przez większą część ubiegłego roku wysokość stóp była niekorzystna z punktu widzenia dochodów. Instytucja przekroczyła barierę 6 mld zł przychodów głównie dzięki zwiększaniu dochodów z prowizji.
– Mieliśmy najlepszy w historii wynik z działalności podstawowej – podkreślał prezes Cezary Stypułkowski. Sięgnął on 1,6 mld zł. Ogólny wynik to jednak prawie 1,2 mld zł na minusie. Powód: rezerwy na ryzyko prawne walutowych kredytów hipotecznych, które wyniosły niemal 2,8 mld zł.
Ujemny wynik oznacza również zmniejszenie kapitału i współczynnika wypłacalności. Wskaźnik kapitału podstawowego zmniejszył się z 17 proc. do 14,1 proc. – Jesteśmy bardzo istotnie powyżej minimalnych wymogów kapitałowych. Profil kapitałowy mBanku pozostaje bardzo bezpieczny. Wskaźniki, które mamy w tej chwili, absolutnie nie ograniczają nam możliwości rozwoju akcji kredytowej – podkreślał Marek Lusztyn, wiceprezes odpowiedzialny za ryzyko. ©℗
ŁW