Rząd przygotował pakiet rozwiązań, które mają wyhamować wzrost cen i ochronić przed podwyżkami kosztów energii m.in. szpitale, szkoły i przedszkola.
Rząd przygotował pakiet rozwiązań, które mają wyhamować wzrost cen i ochronić przed podwyżkami kosztów energii m.in. szpitale, szkoły i przedszkola.
Zapytaliśmy ludzi, o ile procent ich zdaniem wzrosły ceny w ciągu ostatniego roku. Respondenci sami podawali konkretne liczby, a na bazie tych danych zostały wyliczone trzy wartości: średnia, mediana oraz dominanta. Średnia wyniosła aż 27,3 proc., natomiast w przypadku mediany (to wartość występująca dokładnie pośrodku przedziału wskazań) i dominanty (najczęściej podawanej wartości) odczucie poziomu inflacji przyjmuje niższą wartość, tj. 20 proc. Według GUS inflacja w grudniu ub.r. faktycznie wynosiła 8,6 proc.
- To pokazuje, jak wielka jest skala tego problemu i jak on jest pilny - podkreśla Marcin Duma z United Surveys, firmy, która przeprowadziło badanie. Rozjazd między subiektywną oceną rzeczywistości a statystykami to naturalne zjawisko, ale w ostatnim czasie jest on szczególnie duży. Duma dodaje, że w podobnym badaniu przeprowadzonym w grudniu, zanim Urząd Regulacji Energetyki obwieścił decyzje o podwyżkach taryf za gaz i energię, zarówno średnia mediana, jak i dominanta wynosiły 20 proc., co świadczy o tym, że od tego czasu zdecydowanie przybyło ocen świadczących o wzroście oczekiwań co do wzrostu poziomu ogólnego wskaźnika wzrostu cen.
Co ciekawe, w szczegółowych wynikach badań widać różnicę np. w podziale na elektoraty najniższą wartość - choć wciąż dużo większą niż realna inflacja - wskazywali wyborcy Prawa i Sprawiedliwości i Polskiego Stronnictwa Ludowego (średnio 21 proc.). Bardziej pesymistycznie sytuację oceniają sympatycy Koalicji Obywatelskiej, których zdaniem ceny wzrosły średnio o 26 proc. i Konfederacji (28 proc.). Największą średnią wartość podali wyborcy Lewicy - aż 36 proc.
Co ciekawe, sytuację z cenami dużo gorzej od rzeczywistej oceniają widzowie różnych kanałów informacyjnych. W przypadku widzów TVN24 średnia wskazań co do wysokości inflacji to 29 proc., Polsatu News - 34 proc., a nawet według oglądających rządowe TVP Info inflacja średnio wynosi 27 proc.
Tak jednoznaczne odczucia respondentów to także poważny sygnał dla polityków. - Z jednej strony sondaż potwierdza rzecz dość oczywistą, czyli problem rosnących cen i świadomość istnienia tego problemu w społeczeństwie. Taką świadomość ma także rząd, stąd kolejne propozycje premiera w ramach tarczy antyinflacyjnej - komentuje Radosław Fogiel, wicerzecznik PiS. - Z drugiej strony wskazania respondentów są dużo wyższe niż realna inflacja. To pokazuje, że problem ma dwie płaszczyzny - twardych danych ekonomicznych oraz postrzegania rzeczywistości, oceny swoich codziennych wydatków przez ludzi. Odpowiedzi dotyczą wybranych produktów, przez co ocena jest uzależniona od indywidualnych doświadczeń - przekonuje poseł.
Sytuację stara się też wykorzystywać opozycja, łącząc wysoką inflację z negatywnymi skutkami Polskiego Ładu dla niektórych grup. Ludowcy, na podstawie przesłanych im skarg ludzi (kilkaset e-maili, więc nie należy tego traktować jako reprezentatywną próbę), wyliczyli, że nauczyciele średnio stracili w pierwszych tegorocznych wypłatach 296,64 zł, mundurowi - 217,77 zł, a emeryci - 213,74 zł.
Za obecną sytuację w PiS bije także PO. - Od początku lat 90. takiego wzrostu ludzie nie odczuwali. I w ich mniemaniu za tę sytuację odpowiada rząd - mówi Robert Kropiwnicki, poseł Platformy. - Trzeba odpowiedzialnie prowadzić politykę gospodarczą i fiskalną państwa, a nie wprowadzać Polski Ład, kolejne tarcze i skupiać się na działaniach PR-owych. Pandemia, Polski Ład, gwałtownie rosnące ceny - wszystko to wywołuje w ludziach poczucie niepewności i oczekiwanie, że powinien nastąpić jakiś przełom w polityce - przekonuje.
Marcin Duma z United Surveys przestrzega przed łączeniem inflacji z Polskim Ładem w tonie bagatelizowania korzyści dla osób słabiej zarabiających. - Cała opowieść, że ludzie stracą na Polskim Ładzie, a jak dostaną 150 zł więcej, to się nie liczy, wygląda na ryzykowną strategię - mówi Marcin Duma.
Zdaniem szefa rządu Mateusza Morawieckiego perturbacje związane z niższymi wypłatami są tymczasowe, a sytuacja się niebawem unormuje i Polacy zobaczą na swoich kontach więcej pieniędzy dzięki wprowadzonej reformie.
Premier przedstawił wczoraj zaktualizowaną wersję tarczy antyinflacyjnej. Główne działania dotyczą obniżki VAT dla wybranych produktów. Niższe stawki będą obowiązywać od 1 lutego do 1 sierpnia. Przykładowo rząd zapowiedział obniżkę VAT na paliwo z 23 proc. do 8 proc. Zerowy VAT zostanie wprowadzony w przypadku żywności, gazu (od 1 lutego zostanie zmniejszony z 8 proc. do 0 proc.) czy nawozów. Obowiązywać też będzie niższy, 5-proc. VAT na prąd czy ciepło.
Rząd zdecydował też o objęciu gazową ochroną taryfową m.in. szpitali, szkół, żłobków, przedszkoli czy domów dziecka. „Chodzi o to, by instytucje te płaciły za gaz według takich samych stawek, jak odbiorcy indywidualni. Ochrona ta funkcjonować będzie do końca 2023 r.” - podało Centrum Informacyjne Rządu.
Jak podaje szef Rządowego Centrum Analiz prof. Norbert Maliszewski, zerowy VAT na podstawową żywność (wcześniej objętą 5-proc. stawką) powinien spowodować, że przeciętna rodzina zaoszczędzi ok. 45 zł miesięcznie. Z kolei dzięki przedłużeniu obniżki VAT od energii elektrycznej do 5 proc. przeciętne miesięczne rachunki powinny spaść ze 158 zł (wariant bez tarczy) do 135 zł (z Tarczą 2.0).
- Do zera obniżamy VAT na żywność i apeluję do wszystkich przedsiębiorców o obniżenie cen produktów - mówił wczoraj Mateusz Morawiecki. Oznacza to dla budżetu ubytek 6-7 mld zł. Pytanie, na ile do apelu będą w stanie dostosować się producenci, którzy sami są pod presją rosnących oczekiwań płacowych pracowników oraz cen energii i paliw.
Wszystkie obniżki stawek VAT mogą kosztować polski budżet między 15 mld a 20 mld zł. Niewykluczone jest, że ustawa budżetowa na 2022 r., która jeszcze nie została podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę, będzie wymagała nowelizacji, choć - jak zastrzegł szef rządu - nie od razu. - Dziś nowelizacja byłaby przedwczesna. Nie spodziewam się, że mimo obniżki podatków będą potrzebne jakieś zmiany w budżecie. Raczej gdzieś w drugiej połowie roku może do tego dojść, ale na ten moment nie ma takiej konieczności - stwierdził premier.
Obniżki stawek VAT mogą kosztować polski budżet między 15 mld a 20 mld zł
/>
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama