Polska waluta wyraźnie traci. Szkodzą jej spory z Unią Europejską i niejasne sygnały płynące z banku centralnego.

W ostatnich dniach obok najwyższej od dwóch dekad inflacji niepokoi także spora przecena złotego. Nasza waluta wyraźnie straciła do euro i dolara. Powodów jest kilka i nic nie wskazuje, aby ta słabość miała nagle ustąpić. Chociaż sytuacja na rynku walutowym szybko się zmienia, to w tym przypadku, aby uruchomić aprecjację złotego, musiałby nastąpić splot przynajmniej dwóch okoliczności. Pierwsza to deeskalacja sporu z Brukselą i zielone światło dla uruchomienia finansowania Krajowego Planu Odbudowy. Druga to wyraźne sygnały z Rady Polityki Pieniężnej, że cykl podwyżek stóp procentowych będzie w nadchodzących miesiącach kontynuowany.
Dane z gospodarki powinny wpływać na umocnienie waluty. Wysoka dynamika cen towarów i usług konsumpcyjnych rozbudziła oczekiwania na szybkie podwyżki stóp procentowych i to w dużej skali. Takie ruchy miały już miejsce w październiku i listopadzie. Główna stopa NBP urosła z 0,1 proc. do 1,25 proc. To powinno doprowadzić do wzmocnienia złotego.
Jednak wczoraj, już po poniedziałkowych słowach prezesa NBP Adama Glapińskiego, że w grudniu jest większe prawdopodobieństwo kolejnego zaostrzenia polityki pieniężnej niż pozostawienie kosztu pieniądza bez zmian, kurs skutecznie przetestował 4,65 zł za euro. Zbliżył się do poziomów notowanych ostatni raz w marcu 2020 r., kiedy wybuchła pandemia i w całej globalnej gospodarce zapanowała olbrzymia niepewność. Wówczas kapitał szukał bezpiecznych przystani i kierował się w stronę pewniejszych aktywów niż nasza waluta. Analitycy Banku Pekao, po tym jak we wtorkowy poranek kurs euro przebił 4,65 zł, zaczęli wieszczyć, że to otwiera mu drogę nawet do takich poziomów jak 4,9 zł za euro.
Umocnieniu złotego nie sprzyja pogarszający się bilans płatniczy. We wrześniu notowaliśmy piąty raz z rzędu deficyt na rachunku obrotów bieżących, a liczona za ostatnie 12 miesięcy nadwyżka skurczyła się z 0,9 proc. PKB do 0,4 proc. „Rachunek obrotów bieżących jest na dobrej drodze, aby w całym roku odnotować pierwszy od ponad dwóch lat deficyt. Oznacza to, że słabnie istotny czynnik fundamentalny wspierający złotego, osłaniający go przed pogorszeniem nastrojów inwestorów finansowych i umożliwiający utrzymywanie bardzo niskich stóp procentowych” - uważają ekonomiści PKO BP.
Podobnie widzą to eksperci z mBanku. „Od dłuższego czasu piszemy, że nadwyżka na rachunku bieżącym przestała być tarczą dla złotego i w obecnym momencie możemy obserwować apogeum skutków tego fenomenu, zwłaszcza że do grona negatywnych czynników dochodzą też napięcia na granicy, trwający konflikt z UE i spora niepewność dotycząca przyszłych ruchów RPP - oceniają analitycy. Ich zdaniem dopiero gdy znikną te napięcia, jest szansa na umocnienie naszej waluty.
To jednak dopiero scenariusz na 2022 r. Tym bardziej że pod koniec roku inwestorzy mogą się obawiać, że na rynku walutowym znów pojawi się Narodowy Bank Polski. Ten pod koniec 2020 r. interweniował, aby złotego osłabić. Co miało wspierać gospodarkę.
Teraz bank centralny odżegnuje się do możliwości pojawienia się na Foreksie, chociaż słaby złoty wpływa negatywnie na ceny importu, co dodatkowo przekłada się na wyższą inflację, a szczególnie takie jej kategorie jak np. ceny paliw. Na razie to jednak snu z powiek Adamowi Glapińskiemu nie spędza. - Jeżeli chodzi o kurs złotego, […] jego obecny poziom wspiera wzrost aktywności gospodarczej. […] Wobec silnych negatywnych szoków zewnętrznych nawet wyraźna aprecjacja kursu nie doprowadziłaby do jakiegoś istotnego spadku bieżącej inflacji. Byłaby natomiast dotkliwa dla eksporterów i wobec tego niekorzystna dla gospodarki - mówił we wtorkowym wywiadzie dla „Hungarian Business Daily” prezes NBP.
W tej kwestii w RPP nie ma jednak jednomyślności. Jeden z jej członków, Kamil Zubelewicz, wskazuje, że słaby złoty dodatkowo napędza inflację, a to jego zdaniem kolejny argument, aby szybko i wyraźnie podnosić koszt pieniądza, a główną stopę NBP do 3 proc.
Czynniki osłabiające naszą walutę są jednak nie tylko w polskiej gospodarce. Ważna jest także percepcja rynków odnośnie do tego, jak będzie wyglądała polityka monetarna w największej globalnej gospodarce, czyli USA. „Czynnikiem ograniczającym aprecjację kursu złotego jest utrzymujący się spór prawny na linii UE - Polska opóźniający uruchomienie KPO oraz rynkowe oczekiwania na zacieśnienie polityki pieniężnej w USA” - uważają analitycy banku Credit Agricole.
Słaby złoty to jednocześnie wyższy zysk banku centralnego. Wpłata z niego do budżetu ma być zaś wkrótce jednym ze źródeł finansowania polskiej armii.
Kursy średnie NBP / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe