Majątek przypadający na przeciętnego Polaka jest wart 155 tys. dol. - powiedział PAP analityk Polskiego Instytutu Ekonomicznego Krzysztof Kutwa. Dodał, że zarówno kapitał zagraniczny jak i zadłużenie miały i mają istotny wpływ na akumulację kapitału, niezbędną do dalszego rozwoju.
Ekonomista, powołując się na wyliczenia Banku Światowego, wskazał, że majątek przypadający na przeciętnego Polaka jest wart 155 tys. dol. Wyjaśnił, że kwotę tę BŚ wyliczył biorąc wartość wszystkich zasobów naturalnych, w tym lasów, pól i łąk, zasobów mineralnych, a także kapitał ludzki, kapitał wytworzony i aktywa zagraniczne. "Potem podzielono to po prostu przez liczbę mieszkańców Polski" - dodał.
Pytany o to, jaki wpływ na wartość majątku narodowego ma kapitał zagraniczny, wskazał, że znaczny wzrost dynamiki napływu BIZ do Polski miał miejsce dopiero po 2004 r., kiedy to akcesja do Unii Europejskiej potwierdziła stabilność polityczno-gospodarczą kraju jako wartościowego partnera biznesowego. Zauważył, że największa kumulacja BIZ miała miejsce w roku 2013, kiedy to ich wartość wyniosła 232 mld dol.
"Mogłoby się wydawać, że tak duża akumulacja aktywów inwestycyjnych przynosić będzie systematyczne benefity gospodarcze. Jednak bezpośrednie inwestycje zagraniczne, podobnie jak inne formy lokaty kapitału, wiążą się z kosztami, które są ponoszone przez kraj lokaty" - powiedział. Zauważył, że skala dywidend, jakie zostały przetransferowane z Polski w latach 2003-2013, stanowi ponad 37 proc. wartości kapitału zagranicznego, jaki napłynął do nas w tym czasie. Dodał, że kapitał zagraniczny odrywa istotną rolę w gospodarkach, w których stopa oszczędności jest niewystarczająca do realizacji inwestycji i wzrostu. Wskazał również, że na przestrzeni ostatnich lat znacznie zmniejszył się napływ „nowego” kapitału inwestycyjnego, na rzecz reinwestycji. Wzrósł też znacząco poziom finansowania ze środków krajowych, zarówno tych z budżetu jak i rodzimych firm.
Kutwa zapytany, jaki wpływ na majętność zarówno gospodarstw, firm jak i kraju ma dług, zauważył, że zadłużenie gospodarstw domowych w Polsce jest relatywnie niskie. "W 2020 r. sięgało ok. 33 proc. PKB czyli było poniżej granicy dolnego przedziału wskazanego w badaniach MFW jako zakres optymalny dla wzrostu gospodarczego (35 proc.)" - wskazał. Zauważył też, że od wielu lat relacja długu do PKB praktycznie nie rośnie. Jednak - jak dodał - pomimo stabilnego poziomu zadłużenia, zachowania Polaków w zakresie zadłużania zmieniają się. "Gospodarstwa domowe w mniejszym stopniu niż w przeszłości wykorzystują dług do finansowania bieżących potrzeb, a w większym stopniu do finansowania inwestycji oraz zakupów dóbr i usług związanych z aspiracjami społecznymi" - powiedział.
Wskazał, że teoretycznie wraz ze wzrostem PKB per capita, dług gospodarstw domowych w relacji do PKB powinien w Polsce rosnąć i zbliżać się do poziomów krajów rozwiniętych. Jednak tradycyjne relacje zostały zaburzone po kryzysie finansowym w 2008 roku.
Wyjaśnił, że istotnym czynnikiem ograniczającym dynamikę zadłużenia gospodarstw domowych, zarówno w Polsce jak i na świecie, jest zwiększona presja regulacyjna. "Instytucje regulacyjne większą wagę przypisują stabilności finansowej i wykazują generalnie większą ostrożność wobec długu" - powiedział. Wskazał również, że w ostatnich latach wzrosła presja podatkowa wywierana na sektor finansowy, co wynika z faktu, że siła polityczna tego sektora jest znacznie mniejsza niż przed kryzysem.
Zauważył, że polityka regulacyjna dotycząca zadłużenia gospodarstw domowych ma przed sobą wiele wyzwań. "Przede wszystkim, wiele wskazuje, że bardzo mocny „docisk” regulacyjny instytucji finansowych w wielu obszarach często nie przynosi oczekiwanych skutków. Zasadne jest więc pytanie, czy regulacje nie powinny działać bardziej jak skalpel chirurgiczny, a mniej jak młot pneumatyczny" - podsumował.
Akumulacja kapitału, to jeden z podstawowych procesów ekonomicznych polegający na gromadzeniu części zasobów i przeznaczaniu ich na dalszy rozwój oraz inwestycje.