Nieoczekiwanie mocne spadki w końcówce wtorkowej sesji w Stanach Zjednoczonych z pewnością napędzą strachu inwestorom na naszym kontynencie. Wrażenie robi nie sama skala zniżki, ale fakt, że nastąpiła bez wyraźnego impulsu zewnętrznego. Najwyraźniej inwestorzy doszli do wniosku, że czas na realizację zysków.

Po kilku dniach wahań w okolicach 2000 punktów i próby sił obu stron rynku, S&P500 we wtorek ostatecznie pożegnał się z tym poziomem, zniżkując o prawie 0,7 proc. i zaliczając spadek największy od ponad miesiąca. Co gorsza, indeks znalazł się poniżej 1990 punktów, co zdaniem analityków technicznych stanowi impuls do pogłębienia przeceny. Także Dow Jones poszedł w dół o 0,6 proc., choć zdołał się utrzymać powyżej 17 tys. punktów.

Na głównych giełdach europejskich nerwowość była wyczuwalna już od trzech sesji. Zwiększyła się we wtorek po spadkowym rozpoczęciu notowań za oceanem. W efekcie indeksy w Paryżu i Frankfurcie straciły po 0,5 proc. Dziś nerwy inwestorów wystawione zostaną na ciężką próbę. Może ona dać wskazówkę w kwestii kondycji rynku.
Trzeba przyznać, że po trwającej od pierwszych dni sierpnia fali wzrostów, korekta rynkom się należała i nie powinna dziwić, ani stanowić powodu do nadmiernego niepokoju. S&P500 zyskał w tym czasie prawie 100 punktów, czyli nieco ponad 5 proc., DAX poszedł w górę o ponad 8 proc., mimo obaw związanych z sytuacją na Ukrainie oraz kondycją gospodarki Niemiec i strefy euro.

Dla nas kluczowe znaczenie będzie mieć oczywiście zachowanie warszawskich indeksów w niekorzystnych warunkach otoczenia. WIG20 ma za sobą zwyżkę przekraczającą 10 proc., z jednym tylko przystankiem w okolicach 2450 punktów i jedną sesją poważniejszego spadku. Bykom przyjdzie teraz bronić najważniejszych osiągnięć ostatnich tygodni, czyli wyprowadzenia indeksu największych spółek do poziomu najwyższego w tym roku oraz przełamania linii trendu spadkowego, trwającego od końca listopada ubiegłego roku. Przed poważnym testem staje też segment małych i średnich spółek. WIG50 zyskał również ponad 10 proc., ale nie dotarł nawet w okolice poprzedniego szczytu z połowy czerwca, a WIG250 wzrósł jedynie o 5,5 proc.

U progu korekty trudno cokolwiek wyrokować o jej przebiegu i zasięgu oraz konsekwencjach dla dalszych losów rynku. Na giełdach azjatyckich przeważały spadki o niebyt dużej skali. Jedynie w Hong Kongu wskaźnik tracił 1,7 proc. Po publikacji nieco gorszych niż się spodziewano danych o zamówieniach na maszyny i sprzęt, Nikkei zwyżkował na godzinę przed końcem handlu o 0,2 proc. Kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy spadały po kilkanaście setnych procent nie sygnalizując większego niepokoju.






Roman Przasnyski