Choć płatności bezgotówkowe zyskują na popularności, część Polaków woli korzystać z gotówki. W wielu miejscach jest to jednak problem

Za sprawą pandemii, a wraz z nią rozwoju sprzedaży internetowej, rośnie liczba zwolenników płatności bezgotówkowych. I choć taki pieniądz ma wiele atutów – płatności są szybsze, a ich przepływ jest łatwiejszy w obsłudze, to może jednocześnie rodzić również nieprzewidziane problemy. Nie wszyscy uczestnicy obiegu gospodarczego przyzwyczaili się już do nowych form, wielu Polaków wciąż decyduje się na płacenie w tradycyjnej formie, używając monet i banknotów.
Jednym z najbardziej niepokojących zjawisk jest zmniejszająca się liczba bankomatów, które stały się głównym źródłem dystrybucji gotówki, zwłaszcza tam, gdzie jest utrudniony dostęp do placówek bankowych, które z racji reżimu sanitarnego nie mogą obsługiwać jednocześnie tak wielu interesantów jak kiedyś.
Liczba bankomatów regularnie maleje. W ciągu ostatniego roku spadła prawie o 900. Przez lata sieć takich urządzeń rosła, osiągając w 2016 r. najwyższy poziom 23 443 sztuk. Od 2017 r. widać systematyczny spadek. Łącznie zlikwidowano 1614 maszyn, co oznacza prawie 7-proc. ubytek bankomatów w Polsce w okresie ostatnich czterech lat. Komercyjne banki widząc rosnącą popularność innych form płatności, coraz chętniej odchodzą od utrzymywania sieci urządzeń i można spodziewać się, że proces ten będzie postępował.
Z pozoru nieznaczna zmiana z punktu widzenia dużych miast i konsumentów przyzwyczajonych do płatności bezgotówkowych, staje się kłopotem dla mniejszych miejscowości, mniej zurbanizowanych obszarów i osób starszych.
Badania prowadzone przez ekspertów Narodowego Banku Polskiego pracujących nad Narodową Strategią Bezpieczeństwa Obrotu Gotówkowego wykazały, że w Polsce powstają tzw. pustynie bankomatowe, czyli miejsca, w których uzyskanie gotówki tym kanałem jest bardzo utrudnione. Kłopot może dotykać nawet 12 proc. polskich gmin, zajmujących 16 proc. całej powierzchni kraju. Liczby te robią jeszcze większe wrażenie, gdy weźmie się pod uwagę liczbę mieszkańców na tym obszarze. Z danych NBP wynika bowiem, że problem z dostępem do bankomatów dotyczy ok. 2,3 mln Polaków, czyli ponad 6 proc. całej populacji.
Co jeszcze bardziej niepokojące, problem dotyczy przede wszystkim obszarów, gdzie z powodu utrudnionego dostępu do Internetu kłopotem mogą być również płatności bezgotówkowe. 97 proc. „bankomatowych pustyń” to bowiem gminy wiejskie. I choć w połowie przypadków w sąsiadujących jednostkach znajdują się już urządzenia wypłacające gotówkę, to odległość do nich jest całkiem spora i wynosi średnio od 6 do ponad 10 km. W kraju wciąż jest również wiele gmin, w których funkcjonuje zaledwie jeden bankomat. Tak zdefiniowane „pustynie bankomatowe” obejmują już prawie 53 proc. powierzchni kraju i 21 proc. całej populacji.
W wielu z tych miejsc płatności bezgotówkowe jeszcze nie są powszechne, a jednocześnie już brakuje tam prostego dostępu go gotówki.
To oznacza duży problem zarówno dla rozwoju gospodarczego, jak i wymiany handlowej w sklepach czy punktach usługowych niewyposażonych w terminale. Nie wspominając już o sytuacji seniorów, niekiedy żyjących samotnie. Dla wielu wyprawa po własne pieniądze w takiej sytuacji okazuje się wielkim wyzwaniem, a nawet staje się po prostu niemożliwa.
Według wyliczeń NBP w szczególnie trudnym położeniu są województwa wschodniej Polski: warmińsko-mazurskie, podlaskie, lubelskie, podkarpackie, świętokrzyskie. To jednocześnie regiony z najniższym PKB przypadającym na jednego mieszkańca. Ograniczony dostęp do gotówki nie poprawia ich sytuacji.
„Pustynie bankomatowe” to nie tylko polski kłopot. Z podobnymi niedogodnościami borykały się już niektóre regiony Francji, Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii, dlatego w tych krajach zdecydowano się na monitorowanie zasobów gotówki. Sprawę poważnie traktuje też Europejski Bank Centralny. – Banknoty są częścią naszej gospodarki, naszej tożsamości i naszej kultury – a na EBC spoczywa ogromna odpowiedzialność za to, aby ludzie mieli do nich zaufanie – tłumaczyła Christine Lagarde, prezes banku.
Problem z brakiem gotówki widać nawet w państwach, które słyną z płatności cyfrowych. Dobrym przykładem jest Szwecja. – Prawdę mówiąc, w Szwecji oddziały banków oferujące ręczną obsługę gotówkową klientów indywidualnych należą dziś do nielicznych. Moim zdaniem jest to zjawisko niepokojące. Taka sytuacja przysparza kłopotów osobom, które nadal chcą lub z jakichś powodów potrzebują korzystać z gotówki. W dodatku infrastruktura obsługi gotówkowej skurczyła się i kurczy się nadal, przez co płatności coraz bardziej uzależniają się od sieci energetycznej i łączy internetowych. Z perspektywy utrzymania płatności czy gotowości kryzysowej ważne jest zachowanie infrastruktury gotówkowej na odpowiednio wysokim poziomie – przyznawał Stefan Ingves, prezes Riksbanku, szwedzkiego banku centralnego, w wywiadzie dla Obserwatora Finansowego.
Wyniki polskich prac działającej przy NBP Rady ds. Obrotu Gotówkowego zostaną zaprezentowane w IV kwartale br. Wiadomo jednak, że będą skierowane na budowanie dostępu do fizycznych pieniędzy – tak, aby to obywatele mogli zdecydować, na którą formę płatności chcą postawić i do wszystkich mieli dobry i możliwie bezproblemowy dostęp. „Narodowa Strategia Bezpieczeństwa Obrotu Gotówkowego powinna skoordynować działania, dzięki którym Polacy będą mieli zapewnione bezpieczeństwo posługiwania się gotówką oraz że płatności gotówkowe będą powszechnie akceptowane, a dostęp do wypłat gotówkowych nie będzie w żaden sposób ograniczony lub w istotny sposób utrudniany” – stwierdziła w marcowej uchwale Rada Polityki Pieniężnej.
GRK
Partner