Miedź najdroższa od dekady, zboża od ośmiu lat. Światowy handel próbuje łączyć rosnący popyt z ograniczoną podażą

Cena tony miedzi zbliża się do rekordu wszechczasów z 2011 r. i wynosi już 9,8 tys. dol. To niemal dwa razy więcej niż rok temu. Powody? Dużo wolnej gotówki na rynkach, co znajduje ujście nie tylko na giełdach akcji, ale i towarów, połączone z coraz większą wiarą w mocne popandemiczne odbicie światowej gospodarki. Ale też bieżące czynniki, jak szybko rosnący popyt na surowce ze strony przemysłu, który zderza się z zaburzeniami w łańcuchach dostaw. Chodzi o kłopoty z transportem (brak kontenerów) czy – ostatnio – lokalne problemy u największych światowych producentów. Do takich należy Chile, a tam właśnie pracownicy portowi ogłosili strajk. To wraz z nienajlepszą sytuacją covidową w Ameryce Południowej (drugim poza Chile liczącym się dostawcą rudy miedzi z tego obszaru jest Peru) wzbudza obawy o ciągłość dostaw.
Miedź jest w cenie, bo do świadomości inwestorów przebija się również pogląd, że popyt na nią będzie trwale rósł i z innych przyczyn niż tylko odreagowanie po kryzysie COVID-19. Ekonomiści banku inwestycyjnego Goldman Sachs w połowie kwietnia opublikowali raport pod wymownym tytułem „Miedź to nowa ropa”. Dowodzą w nim, że zapotrzebowanie na metal będzie rosło wraz z postępem zielonej transformacji gospodarki. Ich zdaniem bez miedzi nie da się zastąpić paliw kopalnych odnawialnymi źródłami energii, a to jeden z warunków ograniczenia emisji CO2 i wypełnienia zobowiązań wynikających z paryskiego porozumienia klimatycznego z 2015 r.
„Podążanie światowej gospodarki w kierunku zerowej emisyjności jest głównym motorem strukturalnej hossy na rynku surowców, w którym metale – w szczególności miedź – mają krytyczne znaczenie” – uważają autorzy raportu. Według nich do 2030 r. popyt na miedź wzrośnie sześciokrotnie, a jeśli adaptowanie zielonych technologii przebiegnie sprawniej, niż się to teraz zakłada, to dziewięciokrotnie.
Druga grupa szybko drożejących towarów to surowce rolne. Szczególnie zboża, a wśród nich kukurydza. Jej ceny na światowych rynkach są najwyższe od ośmiu lat, ponad dwukrotnie większe niż rok wcześniej. Szybko drożeją też pszenica i soja. Inwestorzy grają pod mniejszą podaż po dość ostrej zimie w niektórych regionach USA, które są istotnym producentem zbóż. Tu również obawy przed mniejszymi dostawami łączą się z dużym popytem na zboża, tym razem ze strony Chin. Sal Gilbertie, dyrektor generalny Teucrium, firmy oferującej fundusze inwestujące na rynku rolnym, w rozmowie z CNBC zwracał uwagę, że światowe zapasy kukurydzy skurczyły się za sprawą popytu ze strony Chin.
– Wiemy, że Ameryka Południowa nie będzie miała dużych zbiorów, co oznacza, że półkula północna musiałaby uzyskać rekordowe plony tylko po to, żeby zapasy nie zmniejszyły się znacząco w porównaniu z ubiegłym rokiem – mówił.
Jakub Olipra, ekonomista Credit Agricole Bank Polska, wylicza, że obecne światowe zapasy kukurydzy są na poziomie najniższym od 2011 r. – Duży popyt z Chin dotyczy nie tylko kukurydzy, ale też innych zbóż, jak pszenica, i roślin oleistych, jak soja. Chińczycy odbudowują swoje pogłowie trzody chlewnej, które bardzo ucierpiało przez afrykański pomór świń z 2019 r. Stada są odtwarzane na przemysłową skalę, co generuje zwiększone zapotrzebowanie na paszę – mówi Jakub Olipra. Dodaje, że zmiany w strukturze produkcji – zmniejszenie roli małych gospodarstw na rzecz chowu przemysłowego – sprawiają, że popyt na zboża jest bardziej zorganizowany, co od razu widać na rynku, zwłaszcza właśnie kukurydzy i śruty sojowej.
Ekonomista Credit Agricole zwraca też uwagę, że ograniczanie podażowe to również efekt czynników politycznych. Rosja, największy światowy dostawca pszenicy, zdecydowała się ograniczyć eksport, wprowadzając dodatkowo podatek na sprzedaż za granicę. Oficjalnie po to, by przeciwdziałać wzrostowi cen pszenicy na lokalnym rynku.
– Bez wątpienia rosnące ceny zbóż będą miały wpływ na ceny gotowych wyrobów zbożowych, w tym pieczywa, na sklepowych półkach – ocenia Olipra. Bo jeśli połączyć drożejący surowiec z coraz droższą energią (podnoszącą koszty produkcji), to ryzyko wyższej od zakładanej wcześniej dynamiki cen żywności staje się coraz większe. Tym bardziej że na świecie nie tylko za zboża trzeba płacić więcej niż przed rokiem, ale również za mleko. Co na produkty gotowe przekłada się dość szybko i niemal jeden do jednego. Wiele się dzieje również na rynku mięsa. Polska ma kłopot z ptasią grypą, która ogranicza produkcję i przez to podaż, co będzie wpływało na ceny. Jest więc coraz więcej powodów, by sądzić, że detaliczne ceny żywności wzrosną w tym roku bardziej, niż to zakładano jeszcze kilka tygodni temu. Oficjalna prognoza CABP to 1,8 proc., ale – co podkreśla Jakub Olipra – zapewne zostanie ona podniesiona.
Droższa żywność i drożejące surowce przełożą się na inflację. Producenci już przenoszą na odbiorców wyższe koszty. Ceny produkcji przemysłowej w Polsce w marcu były o 3,9 proc. wyższe niż rok wcześniej. W lutym wzrost wynosił jeszcze 2 proc. Podobny trend widoczny jest też w innych europejskich krajach. ©℗
Rosnące ceny zbóż będą miały wpływ na ceny wyrobów na sklepowych półkach