- Im szybciej nieuczciwi przedsiębiorcy będą ponosić konsekwencje swoich działań, tym lepiej zarówno dla konsumentów jak i przedsiębiorców uczciwych. O tym, że umowy kredytów „frankowych” są wadliwe banki wiedziały od początku - pisze adwokat, dr Jacek Czabański.
W swoim artykule, "Słuszność zawsze powinna być po swojej stronie. O tym jak sprawy frankowe stały się ofiarą demontażu władzy sądowniczej w Polsce" (gazetaprawna.pl z 9 kwietnia 2021 r.), prof. Michał Romanowski prezentuje się jako ekspert w sprawach "frankowych" i przywołuje zorganizowaną przez siebie konferencję z 2016 r. i następującą w ślad za tym publikację książkową. Zapomina tylko dodać, że czas pokazał, że wszystkie głoszone w tej publikacji tezy okazały się fałszywe. Nic w tym dziwnego, gdyż ich autorzy, aczkolwiek podpierający się autorytetem zatrudniających ich uniwersytetów, w gruncie rzeczy byli po prostu adwokatami banków, piszącymi na ich zlecenie opinie prawne, a czasem – jak prof. Romanowski – wprost reprezentujący je w procesach z kredytobiorcami. Dlatego ich głos należy traktować jako wyraz oczekiwań środowiska bankowego, a nie głos znawców prawa.
Wracając do publikacji z 2016 r. i wyrażanych w niej poglądów, to nie była ona wyrazem osądu ekspertów, lecz raczej wyrazem chciejstwa środowiska bankowego co do kierunku orzecznictwa. Rychło się jednak okazało, że ani Trybunał Sprawiedliwości UE ani polski Sąd Najwyższy nie uważają, że interes nieuczciwych banków jest ważniejszy od interesu konsumentów, którzy padli ofiarą nieuczciwych umów.
W rezultacie, jak wspomniałem, tezy głoszone przez prof. Romanowskiego (oraz prof. Kalińskiego, prof. Kuniewicza i prof. Ofiarskiego), które były wątpliwe już w momencie publikacji, stały się jaskrawo fałszywe po tym jak TSUE zabrał głos w kilku istotnych orzeczeniach. Dotyczy to zwłaszcza wyroku z 21 grudnia 2016 r. (C-154/15, C-07/15, C-308/15), gdzie TSUE stwierdził, że sprzeczne z prawem UE było ograniczenie przez hiszpański SN możliwości żądania przez konsumentów zwrotu kwot zapłaconych bankom wskutek stosowania przez nie nieuczciwej klauzuli minimalnego oprocentowania w umowach kredytu, co zdaniem prof. Romanowskiego miało być właśnie pożądanym „przywracaniem równowagi kontraktowej”.
Jednak TSUE konsekwentnie stoi na stanowisku, że przywracanie równowagi kontraktowej pomiędzy nieuczciwym przedsiębiorcą z jednej strony a konsumentem z drugiej strony polega po prostu na eliminacji z umów postanowień nieuczciwych, bez względu na koszty dla nieuczciwego przedsiębiorcy. Celem Dyrektywy 93/13/EWG jest bowiem zapewnienie, że na obszarze UE konsumenci będą mogli zawierać umowy na uczciwych warunkach, a nieuczciwi przedsiębiorcy będą wypychani z rynku, nie tylko w interesie konsumentów, ale również i przedsiębiorców uczciwych. Dlatego TSUE konsekwentnie odmawia wyważania racji nieuczciwych przedsiębiorców, lecz żąda pozbawiania ich nieuczciwych korzyści w całości, podkreślając, że każda inna wykładnia prawa prowadziłaby do zniweczenia celu Dyrektywy 93/13. W wyroku z 20 września 2017 r. (C-186/16) TSUE podkreślił obowiązek informacyjny spoczywający na przedsiębiorcy, w tym co do rzetelnej informacji o ryzyku związanym z kredytem powiązanym z walutą obcą.
W wyroku z 14 marca 2019 r. (C-118/17) TSUE stwierdził, że zmiany ustawowe nie mogą ograniczać praw konsumenta do żądania ustalenia nieważności umowy kredytu, nawet jeżeli miały one na celu eliminację wadliwych przeliczeń według kursów banków i utrzymanie tych umów dalej w mocy. W wyroku z 3 października 2019 r. (C-268/18) TSUE zakazał uzupełniania luk w umowie powstałych po eliminacji postanowień nieuczciwych ogólnymi regułami prawa cywilnego czy zwyczajami. Jedyny dopuszczalny wyjątek stanowią przepisy dyspozytywne, a więc specjalnie wprowadzone przez ustawodawcę dla uregulowania danego zagadnienia o ile strony nie postanowią inaczej, i to tylko jeżeli takie uzupełnienie jest w interesie konsumenta (wyrok TSUE z 30 kwietnia 2014 r., C-26/13). Dodajmy, że możliwość uzupełnienia umowy o reguły wywodzone z bardzo ogólnych zasad również była forsowana przez prof. Romanowskiego w myśl koncepcji „przywracania równowagi kontraktowej”.
Te i inne orzeczenia TSUE wyznaczają bardzo jasną linię orzeczniczą, która czyni argumenty prof. Romanowskiego całkowicie błędnymi z punktu widzenia prawnego i całkowicie dyskwalifikuje.
Ale należy również zauważyć, że nie ma tu żadnej sprzeczności z interesem gospodarki jako całości. Przeciwnie, im szybciej nieuczciwi przedsiębiorcy będą ponosić konsekwencje swoich działań, tym lepiej zarówno dla konsumentów jak i przedsiębiorców uczciwych. O tym, że umowy kredytów „frankowych” są wadliwe banki wiedziały od początku. Przed tak ryzykownymi produktami ostrzegał je również nadzór bankowy, choć działania nadzoru były słabe i spóźnione, za co odpowiedzialność w pierwszym stopniu ponosi prezes NBP w latach 2001-2007, którym był Leszek Balcerowicz, obecnie broniący swoich wcześniejszych błędnych decyzji. Następnie banki przegrały wszystkie sprawy o klauzule indeksacyjne przez Sądem Ochrony Konkurencji i Konsumentów w latach 2009-2013.
Trudno więc powiedzieć, żeby obecne kłopoty spotkały banki znienacka. Po prostu zamiast zaproponować kredytobiorcom uczciwe rozwiązanie problemu już w 2009 r. (kiedy doszło do pierwszej dużej zwyżki kursu CHF), w 2011 r. (kiedy Sejm uchwalił ustawę antyspreadową), czy nawet w 2015 r. (kiedy doszło do kolejnego skokowego wzrostu kursu CHF), banki wolały udawać, że nie ma problemu i torpedowały wszystkie polityczne próby systemowego rozwiązania sytuacji. Obecnie próbują zaś uciec przed nieuchronną klęską uciekając się do ostatniego argumentu, a więc stabilności systemu finansowego, która najwyraźniej w przypadku Polski polega na wyzyskiwaniu miliona kredytobiorców. Gdyby było to prawdą, to świadczyłoby to jak najgorzej o całym polskim systemie finansowym, który nie potrafi istnieć bez oszustw. Jednak w istocie jest to ostatni argument nieuczciwych banków – nie mający nic wspólnego z prawem, ani nic wspólnego z interesem gospodarki, lecz za to stanowiący ostatnią próbę ochrony nieuczciwie uzyskanych korzyści.
Szkoda, że prof. Romanowski nie wyciągnął wniosków ze swoich dotychczasowych pomyłek i z taką chęcią jest gotów popełniać następne.