Jak wynika z informacji DGP, PiS rozważa zmniejszenie odliczenia składki zdrowotnej od PIT.

Założenia Nowego Ładu przewidują, że zmiany w składce zdrowotne przyniosą wyższe dochody na NFZ. I przy okazji poprawią stan finansów publicznych. Przeanalizowaliśmy, jakie PiS ma pole do działania, by osiągnąć takie cele. Przy założeniu, że chodzi również o zmniejszenie obciążeń dla osób o niższych dochodach i zwiększenie dla tych z wyższymi.
W przypadku zapowiedzi zmian w składce na NFZ nie ma mowy o podwyżce stawki składki zdrowotnej, która dziś wynosi 9 proc. Można jednak zmniejszyć dla części podatników możliwość odliczania składki od podatku. Dziś z 9 proc. składki 7,75 proc. można odliczyć od PIT. Co oznacza, że realny transfer na zdrowie z kieszeni podatnika to 1,25 proc.
PiS może więc wprowadzić niższe odliczenie dla osób o wyższych dochodach. Lub nawet je zlikwidować. Byłoby to czymś w rodzaju antytrzydziestokrotności.
Trzydziestokrotność – czyli tak zwany limit składek na ubezpieczenia społeczne – to pułap dochodów, po przekroczeniu którego pracownik przestaje płacić składki emerytalną i rentową. Natomiast w przypadku składki zdrowotnej – po przekroczeniu ustalonego progu – miałby on płacić relatywnie więcej, gdyż zmniejszyłaby się ulga w PIT.
Przy tej okazji można też wprowadzić różne poziomy odliczenia w zależności od dochodu. Np. osobom o niższych zarobkach odlicza się od PIT całe 9 proc a najlepiej zarabiającym zabiera się możliwość odliczenia. Wszystko odbywa się w obrębie tej samej wysokości składki – 9 proc., która nominalnie się nie zmienia.
Łukasz Kozłowski, ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich, zwraca uwagę, że takie rozwiązanie zwiększy wpływy do finansów publicznych, ale niczego nie zmieni z punktu widzenia NFZ, który nadal dostawałby tyle samo. Różnica byłaby tylko taka, że budżet miałby większe wpływy z podatku PIT.
– Może zmieniłoby to wielkość klina podatkowego, ale pieniędzy na zdrowie by nie przybyło. Chyba że równolegle zapisane zostaną jakieś gwarancje przekazywania tych dodatkowych środków z budżetu do NFZ – mówi Łukasz Kozłowski. FPP proponuje inne wyjście: wprowadzenie składki zdrowotnej po stronie pracodawców. Na podobnej zasadzie jak dziś kształtowane są składki na ubezpieczenie społeczne. W pierwszym roku mogłaby ona wynosić 0,25 proc. i być podwyższana w kolejnych dwóch latach o 0,25 pkt proc.
Większe wydatki bezpośrednio na zdrowie może przynieść kolejne rozwiązanie. Czyli urealnienie składki zdrowotnej dla osób prowadzących działalność gospodarczą. W takim przypadku mowa o likwidacji obecnej – ryczałtowej, liczonej od 75 proc. przeciętnego wynagrodzenia. W tym roku wynosi ona 381 zł miesięcznie.
W takim przypadku sama składka byłaby płacona od dochodu osiąganego z działalności. Gdyby takie rozwiązanie wprowadzić dziś, zyski nie byłby duże (z uwagi na wspomniane wcześniej odliczenie składki od PIT).
Jeśli jednak zostałoby ono połączone z niższym odliczeniem od zarobków, NFZ mógłby liczyć na dodatkowe wpływy. To zmiana, która w największym stopniu dotknęłaby tych, którzy płacą podatek liniowy (korzysta z niego najwięcej osób o wysokich zarobkach).
Na przykład w 2019 r. dochód zgłoszony do opodatkowania przez płacących liniowy PIT wyniósł 184 mld zł. Te same osoby naliczyły 35 mld zł podatku, od którego odjęły ponad 2 mld zł składki zdrowotnej.
Gdyby jednak uwzględnić 9 proc. składki zdrowotnej, otrzymamy sumę ponad 16 mld zł.
Dziś składka ryczałtowa jest płacona bez względu na to, czy osoba prowadząca działalność ma dochód czy nie. Jej znacząca podwyżka mogłaby być bodźcem do jego pomniejszania. – Pytanie czy jest sens odchodzić od koncepcji ryczałtowej? Choć przedsiębiorcy skarżą się, że klin w tym przypadku jest degresywny, czyli mniejsze firmy płacą relatywnie więcej niż duże, to likwidacja ryczałtu mogłaby oznaczać, że część nie zapłaci żadnego – zauważa Paweł Wojciechowski z Pracodawców RP. Wojciechowski był autorem koncepcji jednolitej daniny, która przewidywała, że osoby prowadzące działalność gospodarczą miałby płacić składki i podatki w łącznej wysokości 25 proc. dochodu, ale nie mniej niż 600 zł.
Tu także rząd ma pole manewru – może wprowadzić minimalną składkę ryczałtową płaconą jak dziś bez względu na to, czy podatnik osiąga dochód.