Złoty prawdopodobnie najgorsze ma już za sobą. Wiele wskazuje na to, że Marek Belka pozostanie prezesem NBP, będzie współpracował z RPP i nie dojdzie do zmiany rządu. A tego obawiali się inwestorzy wczoraj sprzedając złotego, a także obligacje i akcje.

Wtorkowy poranek przynosi ograniczone wahania złotego. O godzinie 08:31 kurs EUR/PLN testował poziom 4,1389 zł, USD/PLN 3,0515 zł, CHF/PLN 3,3975 zł, a GBP/PLN 5,1820 zł. Dziś afera z taśmami Wprost wciąż będzie zbierać swe żniwo, stanowiąc czynnik niepewności na rynku walutowym, ale po pierwsze wpływ ten będzie istotnie mniejszy niż wczoraj. Po drugie, zmienność na rynku nie będzie tak duża ja w poniedziałek. Po trzecie, będzie to równorzędny czynnik w stosunku do publikowanych przez GUS danych makroekonomicznych z polskiej gospodarki oraz czynników globalnych.

Wczoraj rodzimy rynek walutowy żył tylko i wyłącznie tematem ujawnionych w weekend podsłuchów z rozmów prowadzonych przez prezesa Narodowego Banku Polskiego (NBP) Marka Belki z ministrem spraw wewnętrznych Bartłomiejem Sienkiewiczem. Wobec niepewności co do potencjalnej dymisji prezesa NBP, współpracy Rady Polityki Pieniężnej z Markiem Belką i przyszłości rządu Donalda Tuska, złoty rano tracił na wartości. Równocześnie taniały polskie obligacje oraz akcje na warszawskiej giełdzie. Przecena kumulowała jeszcze przed południem, gdy za euro trzeba było zapłacić 4,1520 zł, najwięcej od 2 tygodni. Dolar natomiast w tym czasie podrożał do 3,07 zł z 3,0307 zł w piątek na zamknięciu i był najdroższy od ponad trzech miesięcy.

W poniedziałek w godzinach popołudniowych wyprzedaż złotego zatrzymała się. Po południu natomiast, gdy okazało się, że prezes NBP nie rozważa rezygnacji ze stanowiska, nie będzie przetasowań w rządzie, a dalsza współpraca RPP z Belką jest możliwa, polska waluta zaczęła w sposób zdecydowany odrabiać straty. I tak na koniec dnia euro kosztowało 4,1310 zł, dolar 3,0479 zł, szwajcarski frank 3,3983 zł, a brytyjski funt 5,1777 zł. Tak głębokie cofnięcie może nawet sugerować, że temat ryzyka politycznego został przetrawiony i być może nawet zamknięty.

Zamieszanie spowodowane ujawnionymi w weekend podsłuchami dziś wciąż będzie odciskać swe piętno na rynku walutowym. Nie będzie ono jednak już tak silne. W tej chwili istotne jest to, czy członkowie RPP przyjmą od prezesa NBP przeprosiny za niewybredne słowa jakich ten użył pod adresem Rady. O tym przekonamy się już dziś, gdy na roboczym posiedzeniu zbierze się Rada.

Do uspokojenia nastrojów na rynku walutowym, ale też i rynku długu oraz warszawskiej giełdzie, niewątpliwie przyczyniłaby się twarda deklaracja PSL, że koalicja rządowa będzie trwała, i będzie kontynuować pracę aż do kolejnych wyborów parlamentarnych.

W odróżnieniu od dnia wczorajszego zamieszanie z podsłuchami nie będzie jedynym czynnikiem determinującym sytuację na rynku walutowym. Równie istotne będą publikowane dziś dane oraz nastroje na rynkach globalnych.

O godzinie 14:00 Główny Urząd Statystyczny opublikuje najnowsze dane o przeciętnym wynagrodzeniu i zatrudnieniu. W maju prognozowany jest wzrost zatrudnienia o 0,7% w relacji rocznej, przy jednoczesnym wzroście wynagrodzeń o 4,5%. Im lepsze dane, tym lepiej dla złotego. I odwrotnie. Dane zgodne z konsensusem będą wpisywać się w obraz systematycznie poprawiającej się kondycji polskiej gospodarki.

Nastroje na rynkach globalnych, w tym ważne z punktu widzenia kształtowania się kursu złotego zachowanie pary EUR/USD, budować będą dane makroekonomiczne ze świata. Przed południem zostaną opublikowane majowe raporty o inflacji CPI i PPI w Wielkiej Brytanii oraz czerwcowy indeks instytutu ZEW dla Niemiec. Po południu natomiast światło dzienne ujrzą amerykańskie dane o inflacji CPI oraz o rozpoczętych budowach domów i pozwoleniach na budowy.

Specyfika obecnego tygodnia (w środę wieczorem wyniki posiedzenia Fed, w czwartek dzień wolny w Polsce, w piątek prawdopodobna niższa aktywność rynku) sprawia, że w związku z nadwyrężonym zaufaniem inwestorów do NBP i RPP, złoty może pozostawać pod lekką presją sprzedających aż do piątku. Jednak o ile nie dojdzie do dymisji prezesa NBP lub rozpadu koalicji rządowej PO-PSL, a w tej chwili nic na to nie wskazuje, to w dłuższym terminie obecne osłabienie polskiej waluty będzie tylko nic nieznaczącym epizodem, a w miesiącach letnich będzie ona pozostawała silna. Wskazuje na to zarówno wzrost dysparytetu stóp procentowych w Polsce i strefie euro po ostatnim luzowaniu ECB, ale też poprawiająca się z kwartału na kwartał kondycja polskiej gospodarki oraz systematyczny wzrost apetytu na ryzyko na świecie.

Z punktu widzenia analizy technicznej obserwowane już od tygodnia osłabienie złotego to w przypadku EUR/PLN i CHF/PLN jedynie mocna wzrostowa korekta wcześniejszych spadków. W przypadku USD/PLN to natomiast kontynuacji konsolidacji w przedziale 3,00-3,07 zł. Na chwilę obecną na wszystkich trzech parach brak jest sygnałów kupna. Dlatego w wakacje euro, dolara i szwajcarskiego franka raczej czeka spadek w kierunku czerwcowych minimów (odpowiednio: 4,0903 zł, 2,9949 zł i 3,3540 zł) niż wzrost ich wartości.

Marcin Kiepas