Kompania Węglowa i Katowicki Holding Węglowy mogą zostać włączone do państwowych grup energetycznych. Części zakładów wydobywczych grozi zamknięcie
Górnictwo z coraz gorszymi wynikami / Dziennik Gazeta Prawna

Kompania Węglowa i Katowicki Holding Węglowy to kolosy na glinianych nogach. W 19 kopalniach zatrudniają łącznie blisko 80 tys. pracowników, ale przy tegorocznych przychodach rzędu 14 mld zł nie będą w stanie wypracować zysku. Powód – przerost zatrudnienia, koszty rosnące w wyniku pogarszających się warunków geologicznych i światowy kryzys na rynku węgla wywołany gazowym boomem w USA. Ale nie tylko. Kompania Węglowa szacuje, że w lutym 2014 r. w kasie może zabraknąć gotówki, bo to miesiąc, w którym załoga inkasuje „czternastkę”. Nawet gdy firma przynosi straty.

Zbliżający się termin publikacji audytu górniczego, który na zlecenie Ministerstwa Gospodarki przygotowuje Roland Berger, mnoży liczbę możliwych recept na kryzys w śląskim węglu.
– Są koncepcje rozbicia Kompanii oraz KHW i dołączenia mniejszych spółek do grup energetycznych. W tym scenariuszu energetyka mogłaby się podzielić z górnictwem gigantycznym zyskiem – mówi Jerzy Podsiadło, prezes kontrolowanego przez Skarb Państwa Węglokoksu, spółki handlującej węglem. Pozostające w rękach państwa PGE, Tauron, Enea i Energa zarobią w tym roku ok. 5,5 mld zł, a to jeden z gorszych wyników w ostatnich latach.
Ministerstwo Gospodarki, które nadzoruje branżę, zaprzecza, jakoby rozważało podział KW oraz KHW i włączenie kopalń do grup energetycznych. Z informacji DGP wynika jednak, że to jedno z rozwiązań wskazanych przez ekspertów Roland Berger.
– Przyłączenie rentownych kopalń stworzy wartość dodatnią, ale pozostanie problem kopalń przynoszących straty – mówi DGP jeden z menedżerów energetyki.
Może to oznaczać koniec deficytowych zakładów.
– Restrukturyzacja branży bez zamykania trwale nierentownych kopalń nie ma sensu – twierdzi Janusz Steinhoff, były minister gospodarki.
Kierowane przez Janusza Piechocińskiego Ministerstwo Gospodarki naciska zarządy Kompanii Węglowej i Katowickiego Holdingu Węglowego na jak najszybsze przedstawienie planów restrukturyzacji. Jak poinformowała DGP kierująca biurem prasowym resortu Iwona Dżygała, ministerstwo oczekuje, że prace nad programami naprawczymi spółek górniczych zostaną sfinalizowane do końca listopada. Celem jest zwiększenie oszczędności, ale bez wpływu na bezpieczeństwo górników pracujących przy wydobyciu węgla. W tym samym czasie światło dzienne powinien ujrzeć zamówiony przez ministerstwo audyt górnictwa.
– Chcemy pozyskać niezależną ocenę możliwości poprawy efektywności działalności spółek węglowych – mówi Dżygała.
Eksperci z Roland Berger pod lupę wzięli kwestie sprzedaży węgla, realizację inwestycji, w tym zakupy maszyn i urządzeń, otoczenie biznesowe i społeczne górnictwa, alokację środków, kosztów transportu, transparentności struktury kosztowej, w tym kosztów pracy.
– Opracowanie ma wskazać niezbędne działania na poziomie operacyjnym, strategicznym i w sferze legislacyjnej, a także określić efekty, jakie powinny zostać osiągnięte – zapowiada przedstawicielka resortu gospodarki.
Według nieoficjalnych informacji jedną z recept rekomendowanych przez doradców ma być podzielenie śląskich spółek i włączenie ich do grup energetycznych. O takim pomyśle mówi m.in. Jerzy Podsiadło, prezes państwowego Węglokoksu.
Także zdaniem Janusza Steinhoffa, byłego ministra gospodarki, górnicza branża stoi dziś przed koniecznością nawiązania bliższych związków z energetyką. – Jakich, nie wiem. Potrzebne są analizy – mówi ostrożnie Steinhoff. – Górnictwo potrzebuje nieustannej restrukturyzacji, likwidowania trwale nierentownych kopalń i przemyślanych inwestycji – dodaje.
Grupy energetyczne nie komentują oficjalnie pomysłu włączania kopalni do swoich struktur.
– Wiele zależy od tego, w jaki sposób taka operacja zostałaby przeprowadzona – mówi nam przedstawiciel branży. – Przecież wiadomo, że posiadanie własnej kopalni może podnieść rentowność działalności, ale pod warunkiem że produkuje ona paliwo po atrakcyjnej cenie – tłumaczy nasz rozmówca.
– Problem w tym, że zmniejsza się liczba kopalń KW i KHW, które z powodzeniem mogą jeszcze konkurować z węglem zagranicznym – mówią nasi rozmówcy.
Wczoraj w portach Amsterdam – Rotterdam – Antwerpia za tonę węgla trzeba było zapłacić 84 dol., czyli 260 zł. To już tylko o 50 zł mniej, niż wynosił średni jednostkowy koszt produkcji tony węgla kamiennego w polskich kopalniach w pierwszym półroczu. Granica opłacalności dostaw importowanego paliwa niebezpiecznie przesuwa się z północy Polski w kierunku Śląska.
– Obawiam się, że z tego powodu prędzej może dojść do próby włączenia do grup energetycznych najsłabszych aktywów i pozbycia się w ten sposób problemu nierentownych kopalń oraz ewentualnych zwolnień – zauważa inny menedżer z branży energetyki.
Jak podaje GUS, wynik netto całej górniczej branży węgla kamiennego i brunatnego w pierwszym półroczu wyniósł -24 mln zł, a rentowność spadła poniżej zera (jeszcze w I półroczu 2012 r. wynosiła 7,5 proc., dając ponad 1 mld zł zysku).
– Pomysłów na restrukturyzację górnictwa nie brakuje – mówi Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej. – Ale w przypadku kompanii mówimy dziś o planach połączenia istniejących 15 kopalń i utworzenia ośmiu. Z naszych analiz wynika, że podniesie to efektywność, bo pozwoli ograniczyć koszty – tłumaczy Madej. – Na chwilę obecną nie jest nam znany pomysł włączenia rentownych kopalń do grup energetycznych – dodaje rzecznik KW.
Michał Herman, szef PG Silesia, niewielkiej kopalni, która w Kompanii Węglowej generowała straty, a teraz czeskim właścicielom z EPH przynosi zyski, uważa, że śląskie zakłady są dziś spółkami socjalnymi. – My nie możemy tak działać. Pilnujemy każdej złotówki, dzięki temu przynosimy zyski, inwestujemy i dajemy pracę – mówi Herman. W grudniu PG Silesia obchodzić będzie trzecie urodziny.