Od lipca 2013 r., a więc od ponad ośmiu miesięcy, notowania ropy naftowej typu Brent w Londynie oscylują między 105 a 110 dolarów za baryłkę, od czasu do czasu na krótko przebijając się powyżej górnego poziomu tego przedziału. Do silniejszych zwyżek doszło w tym czasie jedynie dwukrotnie. Po raz pierwszy na przełomie sierpnia i września 2013 r., gdy ceny surowca skoczyły z około 110 do 116 dolarów za baryłkę, czyli o 5,5 proc., ponownie zaś w znacznie mniej dynamicznie w grudniu ubiegłego roku, gdy notowania podskoczyły do niecałych 113 dolarów. W pierwszym przypadku powodem był bardzo poważny konflikt w Syrii, w związku z użyciem przez reżim broni chemicznej przeciw demonstrantom, a więc w regionie dla sytuacji na rynku ropy bardzo wrażliwym.
Jak się okazuje, takiej wrażliwości rynek nie wykazał w przypadku Ukrainy. W czasie największego napięcia i niepewności, notowania ropy wprawdzie poszybowały w pierwszych dniach marca o 1,9 proc., ale ten wyskok został błyskawicznie skorygowany. Od 4 marca do połowy miesiąca notowania surowca poszły w dół o niemal 4 proc., mimo że niepokoje związane z Krymem nie tylko nie uspokoiły się, ale wręcz nabrały dramaturgii. Przekraczającą 1 proc. zwyżkę zanotowano jedynie 14 marca, tuż przed referendum w sprawie przyłączenia tego terytorium do Rosji. Bardzo podobnie działo się z notowaniami gazu. Trwającą od końca lutego spadkową tendencję tylko na moment przerwała sięgająca 1,8 proc. zwyżka z 3 marca. Ceny zniżkowały łącznie o ponad 5 proc., docierając do dołka z listopada 2013 r. Brak poważniejszej reakcji na rynku ropy, a także gazu na bardzo poważny konflikt niemal w centrum Europy, można dość łatwo zinterpretować. Znaczenie Ukrainy z punktu widzenia tranzytu ropy jest niewielkie, a w przypadku gazu także w ostatnich latach uległo zmniejszeniu. Inwestorzy najwyraźniej nie obawiają się, że ropa i gaz mogą być użyte przez którąkolwiek ze stron, wliczając do nich kraje Unii Europejskiej. Mimo to, zachowanie notowań ropy należy uznać za mocno nietypowe i świadczące o tym, że spore znaczenie mogą mieć czynniki makroekonomiczne, czyli słabość gospodarki nie tylko eurolandu, mocno widoczne choćby na rynku miedzi. Ewentualny wzrost napięcia w związku z włączeniem Krymu do Rosji, prawdopodobnie nie będzie w stanie na dłużej odwrócić spadkowej tendencji ropy i gazu.
Zupełnie odwrotnie przedstawia się sytuacja na rynku zbóż. Od końca lutego notowania pszenicy poszły w górę o ponad 16 proc. Tendencja wzrostowa trwa tu co prawda już od końca stycznia 2014 r., a powodem pierwszej fali zwyżek były obawy wynikającej z warunków meteorologicznych w Stanach Zjednoczonych. Gdy znaczenie tego czynnika wyraźnie osłabło, pojawił się wpływ zamieszania na Ukrainie, która znajduje się w światowej czołówce eksporterów zbóż. Wcześniej szacowano, że w tym roku zajmie ona pod tym względem trzecie miejsce, po Stanach Zjednoczonych i Unii Europejskiej. Podobnie silne wzrosty mają miejsce na rynku kukurydzy. Jej cena od początku stycznia wzrosła o 19 proc., zaś od momentu zaostrzenia sytuacji na Ukrainie o 8 proc. W innych segmentach rynku produktów rolnych, w których kraj ten nie ma istotnego znaczenia jako producent i eksporter, notowania w ostatnich tygodniach mocno zniżkowały. Działo się tak na przykład w przypadku soi, ryżu, czy cukru.
Trudno też nie zauważyć wpływu wydarzeń na Ukrainie na sytuację na rynku złota. W pierwszych dniach marca notowania kruszcu wyraźnie wyhamowały trwającą od końca grudnia 2013 r. tendencję wzrostową. Zadziałał tu techniczny opór, po dotarciu cen do poprzedniego szczytu z końca października 2013 r. Po kilku dniach wahań w okolicy 1330-1350 dolarów za uncję, notowania złota poszły ostro w górę, zyskując ponad 3 proc. w ciągu czterech sesji. Teraz celem jest dla nich szczyt z końca sierpnia ubiegłego roku, ustanowiony w związku z wydarzeniami w Syrii. Na wartości zyskują też pozostałe aktywa, uznawane za bezpieczne schronienie dla kapitału, jak choćby frank szwajcarski, czy obligacje skarbowe krajów o najwyższych ocenach wiarygodności.
Jeśli dodać do tego nabierającą rozpędu spadkową korektę na rynkach akcji, można uznać, że inwestorzy obawiają się jednak poważniejszych konsekwencji, związanych z politycznym napięciem między Rosją a resztą świata oraz mogących z tego wyniknąć skutków dla globalnej gospodarki. Choć te ostatnie są na razie trudne do oszacowania, z pewnością wpłyną negatywnie na tempo jej wzrostu.