Indeksy w Azji traciły na wartości mimo niezłych danych z Chin, podobnie jak w piątek Wall Street chłodziła się mimo dobrych danych gospodarczych.

Kontrakty na najważniejsze indeksy europejskie spadają w poniedziałek rano wskazując na możliwość ujemnego otwarcia sesji, choć niekoniecznie musi to być od razu wyprzedaż jak w sklepie z elektroniką po świętach. Powody zniżki nie są bowiem wystarczające, by wzbudzić silne obawy w inwestorach. Deutsche Bank zaraportował nieoczekiwaną stratę w IV kwartale (1,1 mld EUR) ze względu na koszty restrukturyzacji, ale nie oznacza to jeszcze, że pod wodę pójdzie cały sektor bankowy.

Indeksy w Azji spadały po publikacji danych z Chin, ale były to dane co najmniej spełniające oczekiwania – PKB wzrósł w IV kwartale o 7,7 proc. (oczekiwano 7,6 proc.), produkcja przemysłowa wzrosła w grudniu o 9,7 proc. (oczekiwano 9,7 proc.), a sprzedaż detaliczna o 13,6 proc. (zgodnie z oczekiwaniami). Mimo to, indeks w Szanghaju stracił 0,7 proc. do najniższego poziomu od pół roku) Nikkei spadł o 0,6 proc. (o 10 proc. potaniały akcje Nintendo po zapowiedzi zrealizowania straty w trzecim kolejnym roku obrachunkowym). Hang Seng tracił 0,9 proc. na kwadrans przed końcem notowań, zaś Kospi zyskał dziś 0,4 proc.

Wcześniej, w piątek S&P stracił 0,4 proc., mimo publikacji niezłych danych i jak się zdaje to właśnie zachowanie Wall Street jest główną przyczyną słabszych nastrojów w Azji i w Europie w poniedziałek rano. S&P znowu tracił bowiem bez wyraźnej przyczyny, po publikacji nawet niezłych danych gospodarczych. A dni, w których indeks nieco chaotycznie zmienia kierunek ruchu co drugi dzień bez wyraźnej przyczyny, mogą sygnalizować skłonność rynku do zmiany głównego trendu.

Emil Szweda