Po relatywnie dobrym początku bieżącego tygodnia, wczoraj notowania większości towarów powróciły na ścieżkę spadków. Odzwierciedlił to indeks CRB, który we wtorek zniżkował o pół procenta.

Spekulacje o Fed i zapasach ropy

Na spadek wartości indeksu CRB wpływ miała przede wszystkim przecena ropy naftowej w USA, bowiem to właśnie ten surowiec jest najważniejszym wagowo składnikiem indeksu. Wczoraj notowania ropy WTI spadły o ponad 2%, docierając tym samym do najniższego poziomu od ponad 4 miesięcy.

Stronie podażowej na tym rynku sprzyjają spekulacje o tym, że raporty Amerykańskiego Instytutu Paliw i Departamentu Energii poinformują o kolejnym wzroście zapasów ropy w USA. Publikacje te pojawią się odpowiednio: dzisiaj wieczorem i jutro po południu. Nie bez znaczenia dla nastrojów inwestorów są także spekulacje dotyczące działań amerykańskiej Rezerwy Federalnej. Ostatnio pojawiają się głosy, że ograniczanie programu skupu aktywów może nastąpić już w najbliższych miesiącach – wczoraj szef Fed w Atlancie, Dennis Lockhart, powiedział, że nie wyklucza on decyzji o ograniczeniu QE3 już na grudniowym posiedzeniu Fedu.

USA największym producentem ropy w 2015 r.

Również długoterminowa sytuacja fundamentalna na rynku ropy naftowej sprzyja spadkom cen tego surowca. Wczoraj opublikowany został raport Międzynarodowej Agencji Energetycznej (MAE; International Energy Agency, IEA), w którym instytucja ta prezentuje swoją wizję globalnego rynku ropy naftowej w kolejnych latach.

Według MAE, w najbliższych latach produkcja ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych będzie rosła i już w 2015 roku USA staną się największym producentem ropy naftowej na świecie, prześcigając na tym polu Arabię Saudyjską i Rosję. Tym samym USA zbliżą się do samowystarczalności energetycznej, zmniejszając swoje uzależnienie od importu ropy z krajów należących do kartelu OPEC. MAE już wcześniej zakładała scenariusz rychłej amerykańskiej dominacji na globalnym rynku naftowym, jednak USA miały ją osiągnąć nieco później – w raporcie World Energy Outlook 2012 MAE zakładała, że USA będą największym producentem ropy na świecie w 2017 r.

Agencja przypomina jednak w swojej publikacji, że kraje Bliskiego Wschodu wciąż pozostaną ważnymi graczami na globalnej mapie wydobycia ropy naftowej. Według MAE, już w 2020 roku rejon Zatoki Meksykańskiej w USA będzie miał lata świetności za sobą, a Bliski Wschód z powrotem stanie się najważniejszym rejonem wydobycia ropy na świecie.

W krótko- i średnioterminowej perspektywie notowania ropy naftowej mają jeszcze potencjał spadkowy, jednak jak zaznacza MAE, w długim terminie raczej powinniśmy spodziewać się wzrostu cen tego surowca. Wynika to z faktu, że w kolejnych latach popyt na ropę naftową ma systematycznie rosnąć, zwłaszcza na kontynencie azjatyckim – a to może skutecznie powstrzymać cenę ropy przed głębokimi spadkami.

Obecnie najbliższymi poziomami technicznego wsparcia na wykresie ropy naftowej WTI są: rejon 92,50-93,00 USD za baryłkę, 91,50 USD i 90 USD za baryłkę.

Pogoda w USA sprzyja wzrostom cen gazu

Tymczasem zupełnie inne nastroje panują na rynku innego surowca energetycznego – gazu ziemnego. Notowania gazu w USA wczoraj wzrosły o 2%, docierając do poziomów z końca października.

Bezpośrednią przyczyną dominacji strony popytowej na tym rynku są prognozy pogody, które zakładają niskie temperatury powietrza w najbliższym czasie w USA, zwłaszcza w kluczowej wschodniej części kraju. To prawdopodobnie zwiększy popyt na gaz ziemny w celach grzewczych, ponieważ około połowa amerykańskich gospodarstw domowych używa tego surowca do ogrzewania. Wczoraj cena gazu ziemnego dotarła do lokalnego oporu w okolicach 3,64 USD za mln BTU, co zatrzymało wzrost cen tego surowca. Kolejny opór znajduje się w okolicach 3,70 USD za mln BTU.

Dorota Sierakowska