W czwartek dwa bardzo silne impulsy podziałały na wyobraźnię inwestorów w nieoczekiwany sposób. Rozluźnienie polityki pieniężnej przez EBC po początkowej radości, wzbudziło obawy o kondycję europejskiej gospodarki. Nadspodziewanie dobra kondycja gospodarki amerykańskiej odrodziła strach przed wcześniejszym zaostrzeniem polityki przez Fed.

Reakcje rynków na obie zaskakujące informacje ujawniły dylematy, jakie pojawiają się przed inwestorami już od pewnego czasu. Choć obie dotyczyły tego samego, czyli relacji między stanem i perspektywami gospodarki a kierunkiem polityki pieniężnej, to wersja amerykańska stanowiła lustrzane odbicie europejskiej. Alternatywa dotycząca tego, czy lepsza słaba gospodarka i luźna polityka pieniężna, czy odwrotnie, po obu stronach Atlantyku została zinterpretowana w odmienny sposób. Europejczycy woleliby silną gospodarkę i wyższe stopy, Amerykanie preferowali niskie stopy i skup obligacji. Ostatecznie górę wzięła szkoła amerykańska. Wystarczyło by inwestorzy zamienili się miejscami i mielibyśmy dalszy ciąg hossy, a tymczasem skorzystały niedźwiedzie.

Co prawda pierwsza reakcja na obniżenie stóp przez EBC była dla byków korzystna ale krótkotrwała i zanim rynki zdążyły wejść w fazę euforii, szyki popsuli im koledzy z Wall Street. Tym ostatnim humorów nie poprawił nawet rewelacyjny debiut akcji Twittera, które chwilami zyskiwały 90 proc. Ostatecznie Dow Jones zniżkował o 1 proc., a S&P500 spadł o 1,3 proc. (najbardziej dynamiczne spadki od sierpnia). Co z tego zamieszania wyniknie w dłuższym horyzoncie, trudno przewidzieć. Dziś najbardziej prawdopodobny jest scenariusz spadkowej pierwszej części handlu na naszym kontynencie. Przebieg drugiej zależeć będzie od danych z amerykańskiego rynku pracy. Oczekuje się zwiększenia stopy bezrobocia z 7,2 do 7,3 proc. oraz wzrostu liczby zatrudnionych w sektorze pozarolniczym o 125 tys., a więc znacznie niższego niż przed miesiącem. Gdyby te rachuby się spełniły, zniwelować mogłyby czwartkowy „negatywny” wpływ danych o dynamice PKB i groźba wcześniejszego ograniczenia programu skupu obligacji przez Fed znów uległaby oddaleniu. To zaś sugerowałoby możliwość zapalenia się ponownie zielonego światła dla byków. Ponadto na wieczór planowane są wystąpienia kilku członków Fed, w tym Bena Bernanke. Być może dzięki nim inwestorzy uzyskają jakieś wskazówki.

Co do naszego rynku, tym bardziej niczego nie można być pewnym. Biorąc pod uwagę huśtawkę nastrojów, z jaką mamy do czynienia od kilku dni, dziś powinna być kolej na zwyżkę. Jednak metodą krok w górę, krok w dół, postępuje spadkowa korekta, która uszczupliła WIG20 o 1,8 proc. i przybliżyła wskaźnik do niedawno pokonanego poziomu 2500 punktów, nad którym utrzymuje się od trzynastu sesji. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że korekta ulegnie pogłębieniu, szczególnie gdyby podobna tendencja pojawiła się na głównych giełdach. Dziś bykom pomagać mogą informacje z dużych spółek. W czwartek wieczorem lepsze od oczekiwań wyniki opublikowała JSW (strata w trzecim kwartale wyniosła 95,1 mln zł, a więc była niższa niż się obawiano), pozytywnie zaskoczył także Eurocash (zysk nieco wyższy od oczekiwań i o 11 proc. lepszy niż przed rokiem). Największy wpływ na rynek powinny mieć informacje z Pekao. Zysk netto banku okazał się ni ższy o 18 proc. niż rok temu, ale był nieco lepszy niż się spodziewano. Doświadczenia z poprzednich dni nie pozwalają jednak domyślać się jaka będzie reakcja inwestorów na te dane.

Złe nastroje z Wall Street przeniosły się dziś na rynki azjatyckie, gdzie dominowały spadki. Na godzinę przed końcem handlu Nikkei zniżkował o 1 proc., a wskaźniki w Szanghaju traciły po 0,7-0,9 proc. Kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy, zwyżkujące rano po 0,15-0,2 proc., sugerowały jednak możliwość lekkiej poprawy sytuacji.