Historia lubi się powtarzać. Amerykańscy politycy kolejny raz porozumieli się "za pięć dwunasta". Tym razem ws. budżetu i podwyższenia limitu długu. Taki scenariusz był od pewnego czasu dyskontowany. Pytanie tylko co dalej?

Dziś w nocy, na kilka godzin przed tym gdy USA miały osiągnąć (wg wyliczeń Departamentu Skarbu) ustawowy limit zadłużenia na poziomie 16,7 bln USD, amerykańscy politycy porozumieli się nie tylko ws. jego podwyższenia, ale też ws. budżetu. Najpierw Senat, a później zdominowana przez Republikanów Izba Reprezentantów, przegłosowała porozumienie, które zakłada finansowanie rządu federalnego do 15 stycznia 2014 roku i podwyższenie limitu długu do 7 lutego 2014 roku. Dziś rano porozumienie to podpisał prezydent Barack Obama. W efekcie USA nie tylko uniknęły częściowej niewypłacalności, ale też po 16 dniach zacznie normalnie funkcjonować administracja, a do pracy wróci około 800 tys. urzędników. Będą też publikowane dane makroekonomiczne z USA. Aczkolwiek to nastąpi najprawdopodobniej dopiero na początku przyszłego tygodnia.

Nie ma wątpliwości, że przegłosowane i podpisane porozumienie nie rozwiązuje amerykańskich problemów, a jedynie kupuje czas. Do końca roku politycy obu partii mają prowadzić budżetowe negocjacje, na czym głównie zależy Republikanom. Jeżeli zakończą się one sukcesem to na początku przyszłego roku zostanie przegłosowane długoterminowe podwyższenie limitu długu oraz zapewnione finansowanie rządu. W innym przypadku będziemy świadkami kolejnego government shutdown i obaw o "uderzenia w pułap" zadłużenia.

Rynki finansowe spodziewały się zawarcia budżetowego kompromisu "za pięć dwunasta". Dlatego od tygodnia na Wall Street, ale też na innych rynkach akcji, dominowały wzrosty. Zwyżką zakończyła się też wczorajsze sesje w USA. Indeks DJIA wzrósł o 1,36%, S&P500 zyskał 1,38%, a technologiczny Nasdaq Composite wzrósł o 1,2%. Maksymalnie jeszcze do końca tygodnia amerykańskie oraz globalne giełdy mogą dyskontować brak katastrofy w USA. Później wróci szara rynkowa rzeczywistość, czyli wyniki kwartalne spółek z Wall Street, dane makroekonomiczne (głównie z USA), czy też spekulacje kiedy Fed zacznie ograniczać skup obligacji.

Dzisiejsze sesje w Europie ma szanse jeszcze upłynąć pod znakiem dobrych nastrojów. To naturalna reakcja na wczorajsze zwyżki w USA i dzisiejsze na giełdach w Azji. Nie mniej jednak już dziś pojawią się potencjalne ryzyka dla kontynuacji zwyżki. Te ryzyka to opublikowane wczoraj raporty kwartalne IBM i eBay. Zostały one źle przyjęte przez inwestorów. W handlu posesyjnym akcje obu spółek spadły po ponad 5%. Innym ryzykiem dla giełdowych byków będą publikowane po południu dane makroekonomiczne z USA (wnioski o zasiłki dla bezrobotnych, indeks Fed z Filadelfii).

Podsumowując, zawarte w nocy porozumienie budżetowe w USA wpisuje się w pozytywny scenariusz. Nie mniej jednak rynki już od tygodnia dyskontowały taki scenariusz. Dlatego w najbliższym czasie, zgodnie z twierdzeniem "kupuj plotki, sprzedaj fakty", można oczekiwać realizacji zysków. Oczekujemy jej najpóźniej w przyszłym tygodniu, gdy inwestorzy wrócą do szarej giełdowej rzeczywistości, czyli m.in. do danych makro i wyników spółek. W nieco dłuższym horyzoncie czasowym relatywnie dobre nastroje na rynkach akcji mogą utrzymać się nawet do końca listopada/początku grudnia. Wówczas wróci temat amerykańskiego budżetu i limitu długu, a także ponownie powinno zacząć się dyskutować o ograniczeniu przez Fed wartości QE3. Wówczas będą to doskonałe preteksty do większej, być może nawet 1-2 miesięcznej, korekty na giełdach.

Marcin Kiepas, Admiral Markets