Na ten moment oficjalne dane pokazują, iż w każdym z trzech kluczowych regionów jeśli chodzi o gospodarkę globalną, czwarty kwartał miał charakter recesyjny.

Co prawda po danych o handlu zagranicznym można oczekiwać, iż pierwotne -0,1% będzie zrewidowane w górę, ale jak się okazuje, w innych częściach globu jest jeszcze słabiej.

Francja pod kreską, Niemcy pod kreską

Na ten moment wiadomo już, iż czwarty kwartał w europejskiej gospodarce był słaby. Już wcześniej sygnalizowały to dane z Hiszpanii, ale czasem dane z Niemiec potrafią sprawić niespodzianki. Takich nie było, a jeśli już to w negatywnym kierunku. PKB w Niemczech skurczyło się o 0,3% q/q, we Francji zaś aż o 0,6% q/q. Obydwie figury były słabsze niż oczekiwano, a do tego francuski wzrost za Q3 został zrewidowany w dół (do 0,1%). W Niemczech roczna dynamika PKB wynosiła w czwartym kwartale już tylko +0,1%, we Francji z kolei cały 2012 rok wypadł na „0”.

Jeśli chodzi o oczekiwania, tu jest już zdecydowanie różnie. Dla Niemiec prognozy są optymistyczne, szczególnie po styczniowych wskaźnikach wyprzedzających. Oczekuje się, iż eksport – którego słabość w Q4 odbiła się na PKB, znów zapewni wyraźny wzrost w pierwszym kwartale, m.in. dzięki ożywieniu w Azji. Na ten moment nie wspomina się o negatywnym efekcie mocniejszego euro i rzeczywiście dla Niemców to najmniej kłopotliwa sprawa. Ich role nie kończy się jednak na przywróceniu ożywienia w swojej gospodarki. Muszą pomóc innym członkom strefy.

Tymczasem perspektywy dla Francji wyglądają znacznie gorzej – wskaźniki koniunktury były tak w styczniu gorsze niż w Hiszpanii i wiele wskazuje, że obecny kwartał również będzie tam recesyjny. Euro traci po danych i jest to ruch zasłużony (więcej w części technicznej). O godzinie 10.00 poznamy wstępny PKB dla włoskiej gospodarki, zaś o 11.00 dla całej strefy euro.

Shirakawa leje miód na uszy Abe

Zgodnie z oczekiwaniami Bank Japonii nie zmienił parametrów polityki pieniężnej. Na posiedzeniu pojawił się co prawda wniosek, aby obniżyć stopy procentowe (obecnie 0,1%) do 0% do momentu, kiedy inflacja nie zbliży się do 2%, jednak wniosek przepadł 1-8 w głosowaniu. Ta zmiana miałaby jedynie znaczenie psychologiczne. Natomiast większe znaczenie zdaje się mieć to, co prezes Shirakawa mówi właśnie podczas konferencji. Wskazuje on, iż jakkolwiek celem banku nie jest poziom kursu walutowego, to osłabienie jena z pewnością poprawi sytuację eksportu (Bank podniósł nawet ocenę sytuacji gospodarczej), zapewnia, iż będzie nadzorował, aby zapowiedziana wcześniej ekspansja ilościowa była systematycznie wdrażana i dostrzegł szansę zrealizowania starego celu (1%) w 2014 roku.

Prezes będzie przewodził już tylko na marcowym posiedzeniu, więc stosunki z premierem wydawałyby się mieć tu drugorzędną rolę (szczególnie po licznych atakach Abe na BoJ), jednak Shirakawa mówi to, co premier chce usłyszeć – kontynuacja obecnej polityki jest zasadna i potrzebna. Być może jest to strategia Banku (i rządu) przed rozpoczynającym się jutro G20 (prezes dodał, iż na G20 omawiane mają być kłopoty Europy i amerykański fi skal klif… o wojnach walutowych zapomniał). Tak więc na moment obecny jedynie interwencja zewnętrzna mogłaby zakłócić trend wzrostowy na parze USDJPY – czy jednak na G20 (szczególnie po wypowiedziach Amerykanów) znajdzie się większość chcąca położyć kres osłabieniu jena? To może być trudne.

dr Przemysław Kwiecień