Można doszukiwać się różnych przyczyn słabości krajowego parkietu, ale ich efekt od dwóch dni niezmiernie rzuca się w oczy. W piątek nastroje na globalnych rynkach kapitałowych były wyśmienite, a na GPW wręcz fatalne. Dzisiaj na swój sposób było podobnie.
Za naszą granicą można było zaobserwować spokojny poniedziałkowy handel w pobliżu poziomów zdobytych z końcem minionego tygodnia. Z kolei w Warszawie to niedźwiedzie po raz kolejny rozdawały karty. Szczególnie słabe były spółki energetyczne, ale nie tylko. Taniały również szeroko pojęte spółki surowcowe, które były motorniczymi zwyżek w ostatnim kwartale minionego roku. Po raz kolejny lepiej prezentowały się małe czy średnie spółki, ale i tych segmentów gorsze nastroje nie ominęły.
Konkretnego wydarzenia odpowiedzialnego za słabość GPW próżno szukać w kalendarzu makroekonomicznym, który dzisiaj raczej świecił pustkami, a opublikowane wiadomości szczególnie istotne dla inwestorów nie były. Co prawda nadal spływały wyniki amerykańskich spółek, w tym gorszy od oczekiwań raport Caterpillara, ale rynki specjalnie nimi się już nie przejmują.
Przyjęło się powtarzać, że rezultaty są dobre i właśnie dlatego indeks S&P500 jest w okolicach poziomu 1500 pkt, a nie gdzie indziej. Wiele pozytywnych wiadomości jest już po prostu w cenach. W znacznej mierze zdyskontowany był więc również dzisiejszy raport o zamówieniach na dobra trwałego użytku, który choć ukazał się z lekkim opóźnieniem (co jest rzeczą niespotykaną i niezmiernie zaskakującą), to pokazał dobry obraz amerykańskiej gospodarki, gdzie zamówienia w grudniu rosły bardziej od prognoz. Miara godna większej uwagi, a więc pomijająca środki transportu, pokazała wzrost o 1,3% wobec spodziewanych 0,7%.
Na froncie informacyjnym niewiele się więc działo, co zresztą potwierdzić może spokój panujący na większości rynkach. Słabość była jednak widoczna na GPW, ale również złotym, który w relacji do euro znalazł się na wyższych poziomach niż w i tak słabym minionym tygodniu. Nie najlepiej radzą sobie również krajowe obligacje, co sugerować może odpływ inwestorów zagranicznych z dotąd lubianej Polski.
Inna możliwa przyczyna to wyprzedzające właściwości krajowego rynku w stosunku do trendów ogólnoświatowych. Warto przypomnieć sobie I kw. minionego roku, kiedy korekta na GPW zaczęła się wcześniej niż na rynkach bazowych. Teraz może być podobnie.