Uwaga rynków skupi się w środę na danych makro ze Stanów Zjednoczonych nt. produkcji przemysłowej i inflacji. Złoty pozostaje słaby, a jego notowania będą zależne od kursu EUR/USD, oceniają ekonomiści.

"Nastroje na rynkach finansowych nadal są słabe. Euro nie zdołało wyjść ponad poziom 1.34 względem dolara, a przecena oprócz czynników technicznych, dostała też pretekst ze strony wypowiedzi J.C. Junckera, który ostrzegł przed nadmierną aprecjacją euro jako szkodliwą dla ożywienia europejskich gospodarek" - poinformował główny ekonomista DZ Banku Janusz Dancewicz.

W jego ocenie, z dzisiejszych danych znów głównym tematem dla rynków będą odczyty z USA. Ekonomista spodziewa się wzrostu inflacji w USA, ale do poziomów, które nie powinny martwić obecnie FED (więc szybkie wycofanie QE jest wątpliwe). Ze strony produkcji przemysłowej spodziewa się raczej nieco słabszego odczytu. Taki układ danych będzie faworyzować nieznaczne umocnienie dolara względem euro i jena na dzisiejszej sesji.

Wczorajszy krajowy odczyt inflacji sprowadził wskaźnik CPI nie tylko poniżej celu inflacyjnego RPP, ale był to również odczyt najniższy od sierpnia 2010 roku. Za spadkiem inflacji stały głównie kategorie związane z inflacją bazową, dlatego zakładam, że jej spadek będzie głębszy niż konsensus rynkowy.

„Moim zdaniem wczorajszy odczyt CPI przybliżył lutową obniżkę stóp procentowych. Z kolei, aby Rada miała podstawy w marcu do pozostawienia stóp procentowych bez zmian, to nowa projekcja inflacji i wzrostu PKB musiałaby wskazać na stabilizację inflacji w średnim terminie. Moim zdaniem ostatnie dane przemawiają przeciw takiemu scenariuszowi, a brak pauzy w obniżkach stóp jest argumentem za osłabieniem złotego" - uważa Dancewicz.

W środę, ok. godz. 9:40 jedno euro kosztowało 4,1320 zł, a dolar 3,1140 zł. Euro/dolar kwotowany był na 1,3268.