Jeszcze w ubiegłym tygodniu rynek ekscytował się spadkiem do 342 tys. (dane po rewizji), czyli najniższego poziomu od 4 lat. Jednak już wtedy zwracano uwagę, iż odczyt może być zafałszowany przez zmianę metodologii liczenia przez jeden ze stanów, o czym pisaliśmy w naszych komentarzach. Dzisiaj kluczowe było to co stanie się po odfiltrowaniu tego jednorazowego czynnika – niestety okazało się, że rynek pracy w USA znów nie wygląda najlepiej i rynek będzie szukał potwierdzenia w kolejnych odczytach – to jednak znów rodzi niepewność i jest świetnym pretekstem do korekty.
Zwłaszcza, że rynek znów będzie bardziej wyczulony właśnie na aspekt zatrudnienia. Dobrze było to widać o godz. 16:00, kiedy poznaliśmy odczyt regionalnego indeksu aktywności z Filadelfii (tzw. Philly FED). Wprawdzie wzrósł on w październiku aż do 5,7 pkt. wobec -1,9 pkt. we wrześniu, to rynek skoncentrował się na spadku subindeksu zatrudnienia do -10,7 pkt. z -7,3 pkt.
W strefie euro uwaga była skoncentrowana na szczycie UE, który faktycznie rozpoczął się w godzinach popołudniowych, także na jego wyniki trzeba będzie poczekać do jutrzejszego wieczora. Niemniej już teraz widać, że żadnej „rewolucji” nie będzie – zwracałem na to uwagę w ostatnich komentarzach. Stąd też nie bądźmy zaskoczeni, jeżeli rynek zawczasu (w najbliższych godzinach) zacznie dyskontować ten fakt.
Rzut oka na notowania koszykowego BOSSA USD pokazuje, że dolar odrobił dzisiaj poniesione wczoraj straty względem głównych walut. Wprawdzie na EUR/USD nie złamaliśmy jeszcze wsparcia na 1,3070, co było wskazywane w rannym komentarzu, to ruch był też widoczny na AUD/USD, GBP/USD, czy USD/JPY (w tym ostatnim przypadku może to za chwilę ulec zmianie, gdyż jen powinien zyskiwać na wzroście ryzyka). Jutrzejszy kalendarz jest ubogi w istotne dane – liczyć się zatem będą wyniki szczytu UE.
Analiza techniczna EUR/USD pokazuje, iż rośnie prawdopodobieństwo złamania wsparcia na 1,3070, co otworzyłoby drogę do testowania okolic 1,3030, a dalej równych 1,30.